Zabić euro

Wspólna europejska waluta to zło, które ciemięży ludzi, ogranicza wolność, jest narzędziem hegemonii Niemiec. Grecjo, walcz! Grecjo, pokaż europejskim technokratom gest jak Kozakiewicz w Moskwie! Grecjo, spal bezosobowe banknoty i wprowadź swoją drachmę, na której godnie umieścisz filozofów, artystów, polityków! Wreszcie odzyskasz wolność i będziesz się mogła rozwijać! Krzyczy zgodny chór przyjaciół, cicho cieszących się z upadku Grecji i liczących na nowy ład w Europie.

Boże, chroń nas od przyjaciół, z wrogami poradzimy sobie sami! Grecja wprowadzająca teraz drachmę, to Grecja cofnięta w rozwoju o kilkadziesiąt lat, to Grecy zubożeni o kilkadziesiąt procent. Drachma oznacza błyskawiczne dostosowanie się cen i wartości pracy, do wydajności i do pozycji Grecji na konkurencyjnym rynku. To błyskawiczna obniżka wynagrodzeń i wzrost cen w sklepach. Czy właśnie tego chcą Grecy i tego życzą im polscy "przyjaciele"?

Euro jest obecnie dla Grecji jak powietrze w butli umożliwiające oddychanie tonącej gospodarce. Poszli na dno, ale mają czym oddychać. Teraz potrzebne jest stopniowe wynurzanie się i przejście dekompresji. Odcięcie tlenu i próba natychmiastowego wynurzenia się zakończy się tragedią. Zrozumiał to nawet lewacki, populistyczny rząd Grecji. Nie rozumieją za to polscy politycy nawołujący do zniszczenia europejskiej waluty.

Nasza sytuacja jest obecnie inna. Złotówka jest stabilna, dzięki stosunkowo dobrej polityce monetarnej banku centralnego, poprawiającej się sytuacji finansów publicznych oraz konkurencyjnej gospodarce. Stabilność ta jest jednak krucha. Jeśli polscy populiści zaczną wprowadzać w życie swoje pomysły, to nasz upadek będzie znacznie szybszy niż Grecji. My nie mamy stabilizatora w formie euro. Wyobraźmy sobie sytuację, że z dnia na dzień złotówka gwałtownie się osłabia i trzeba za euro zapłacić 6 lub 8 złotych…

Wszystkim populistom i wrogom euro życzę zatem, aby jak najszybciej zaczęło ono być polską walutą.