Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo przy ul. Gęsiej. Rozpoczął się proces Piotra R. Ofiara krzyczała: Ratunku! Ratunku! Ale sprawca był szybszy

Piotr Nowak
Piotr Nowak
- Dostałem szału, że mnie oszukała. Zrobiło mi się ciemno w oczach i pobiegłem za nią – powiedział Piotr R. Mężczyzna jest oskarżony o zabójstwo swojej żony. Do zdarzenia doszło 20 lutego przy ul. Gęsiej. W piątek przed Sądem Okręgowym w Lublinie ruszył proces Piotra R. Mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia.

- Przyznaję się do zarzucanego mi czynu - w ten sposób Piotr R. odpowiedział na zarzut zabójstwa, do którego miało dojść 20 lutego tego roku na lubelskim Węglinie. Prokuratura oskarża 47-letniego mężczyznę, że działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia zadał swojej żonie kilka cisów tępym narzędziem w głowę.

To nowa wiadomość, bo podczas toczącego się wcześniej śledztwa mężczyzna utrzymywał, że nie pamięta co się wydarzyło w dniu zabójstwa. - Byłem po śpiączce. Byłem jeszcze chory. Nie pamiętałem tego wszystkiego - wyjaśniał nieścisłości w wyjaśnieniach.

Podczas piątkowej rozprawy mężczyzna sprawiał wrażenie złamanego. Swoją zbrodnie uzasadnił stresem i napięciem wynikającym z odejścia żony.

„Małżeństwo idealne"
Monika i Piotr R. wraz z dorosłymi synami prowadzili gospodarstwo ogrodnicze. Kobieta pracowała też na stacji benzynowej. Według jednego z synów w domu nie było przemocy, ani problemów z alkoholem.

- To było dobre małżeństwo. Idealne. Nie kłócili się, tata nie pił, nie było przemocy fizycznej - tak o swoich rodzicach opowiadał ich syn Patryk.

Kobieta wyprowadziła się w listopadzie 2015 r. W pozostawionym liście tłumaczyła, że „musi odpocząć”. Przez kolejne miesiące Monika R. miała podtrzymywać w mężu przekonanie, że do niego wróci.

- Obiecywała tacie, że wróci, ale potrzebuje trochę czasu. Tata wrócił do siebie [po odejściu żony - przyp. red.], ale to było kłamstwo. Upadł. Chciał popełnić samobójstwo. Nie chciał żyć bez mamy - zeznał Patryk.

We wrześniu ubiegłego roku mężczyzna „miał wszystkiego dość”. Wypił pół litra środka na opryski. Najprawdopodobniej życie uratowali mu synowie, którzy podali mu wodę z solą i szybko zadzwonili na pogotowie. Mężczyzna spędził w szpitalu dwa tygodnie.

Po wyjściu ze szpitala Piotr R. próbował się skontaktować z żoną. Odmówiła mu rozmowy. Do mieszkania kobiety i jej partnera wprowadził się młodszy syn. Starszy wyprowadził się od rodziców. Na przełomie 2017 i 2018 r. Piotr R. zaczął uświadamiać sobie, że kobieta wybrała życie z innym. - Chyba przed świętami mama powiedziała, że jest w ciąży - zeznał syn pary.

„Prosiłem, aby wróciła do domu”
Podczas piątkowej rozprawy oskarżony przytoczył swoją wersję wydarzeń z 20 lutego. W godzinach porannych miał podjechać pod blok, w którym mieszkała żona z synem i swoim partnerem. Kobieta stała na parkingu i zeskrobywała lód z szyb swojego samochodu.

- Zaparkowałem nieopodal. Wysiałem. Podeszłem. Wziąłem żonę za rękę. Poprosiłem, żeby poszła ze mną do samochodu. Chciałem porozmawiać. Było rano. Chłodno. W samochodzie było ciepło – wyjaśniał w sądzie Piotr R. Małżeństwo wsiadło do pojazdu tylnymi drzwiami i rozpoczęło rozmowę.

- Mówiłem, że ją kocham, czekam, zależy mi na jej powrocie. Płakałem w tym czasie. Żonie też łza poleciała z oka. Prosiłem, aby wróciła do domu. Po tych słowach zgodziła się. Powiedziała, że wróci do domu - opowiadał Piotr R.

Po usłyszeniu zapewnienia żony mężczyzna miał przesiąść się na fotel kierowcy i odpalić silnik. W tym momencie kobieta otworzyła tylne drzwi. Mężczyzna chwycił ją za pasek od torebki. Pasek się urwał, a torebka z zawartością została w samochodzie. Kobieta zaczęła uciekać.

„Głośne, tępe uderzenie”
Na dworze było jeszcze ciemno, kiedy sąsiadkę Moniki R. z łóżka zerwał hałas. - Obudził mnie krzyk kobiety: „Ratunku! Ratunku!”. Podbiegłam do okna. Zobaczyłam uciekającą kobietę i goniącego ją mężczyznę - zeznała 31-letnia pielęgniarka. Para pobiegła pod klatkę schodową i znikła jej z oczu.

- Usłyszałam głośne, tępe uderzenie. Następnie zobaczyłam uciekającego mężczyznę. Zbudziłam męża - relacjonowała mieszkanka bloku przy ul. Gęsiej.

- Dostałem szału, że mnie oszukała. Zrobiło mi się ciemno w oczach. I pobiegłem za nią. I uderzyłem ją. Z akt wynika, że wróciłem z kluczem do kół. Następnie wsiadłem do samochodu i odjechałem przed siebie taranując ogrodzenie - wyjaśniał Piotr R.

Sąsiedzi zadzwonili na pogotowie i policję. Po wyjściu przed blok zobaczyli kobietę leżącą w kałuży krwi z widocznymi obrażeniami głowy. Ciało jeszcze drgało. Radiowóz i karetka przyjechały na krótko po otrzymaniu zgłoszenia. W tym czasie oskarżony zmierzał w kierunku Kraśnika. - Nie wiem czemu tam pojechałem. Nie mam tam rodziny, ani znajomych - wyjaśniał.

Dzień po zdarzeniu mężczyznę znaleziono w Kraśniku w płonącym samochodzie. W samochodzie trzymał także kołdrę, butlę gazową z palnikiem, bo często nie wracał do domu. Podgrzewał się w samochodzie. Jak sam twierdzi oskarżony, sam dopuścił do zaprószenia ognia, bo zasnął z palącym się papierosem. Piotra R. z dużymi poparzeniami zabrano do szpitala. Tam był leczony do kwietnia. Dzień i noc towarzyszyli mu policjanci. Obawiano się, że członkowie rodziny mogliby chcieć zemsty za śmierć Moniki R.

Skąd w samochodzie Piotra R. wziął się klucz, którym miał uderzyć swoją żonę? Mężczyzna wyjaśnił, że narzędzie dostał od sprzedawcy w momencie zakupu samochodu w lutym 2018 r. Od tego czasu klucz leżał przy wycieraczce przy fotelu pasażera.

- Bardzo żałuję tego co się stało. Żonę bardzo kochałem. To co się stało to wynik stresu i napięcia, a w ostatniej fazie nawet szału – wyjaśnił Piotr R.

Na następnej rozprawie zeznania ma składać partner Moniki R.

Za zabójstwo grozi nawet dożywocie.

WIĘCEJ: Morderstwo przy ulicy Gęsiej. Stan 47-latka nadal ciężki

Morderstwo przy ul. Gęsiej w Lublinie. Zwłoki kobiety znalez...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski