Koncertowi Johna Portera na Dziedzińcu Zamkowym przysłuchiwała się właściwie garstka widzów. John Porter jednak ich nie rozczarował - dał długi i solidny koncert.
Zaczął wyłącznie z gitarą akustyczną, wykonując m.in. tytułową piosenkę ze swojej najnowszej płyty "Back In Town". Nowy materiał Portera jest bardzo prosty, tradycyjnie brytyjski, czasem przyjemnie melancholijny, czasem odrobinę nudny. Po kilku utworach do Johna dołączył zespół. Można było odnieść wrażenie, że muzyk potrzebował chwili, żeby się rozgrzać. Energiczniej zrobiło się przy utworach "Piece of Paradise" z nowego albumu, "Leather Skirt" z "Porter Band'99" i "Ain't Got My Music" z klasycznego "Helicopters".
- Dziwnie jest być oklaskiwanym będąc w pracy. Wam też klaszczą, jak wychodzicie z biura? - ten żart powtórzył jeszcze kilka razy, nieco konfundując widzów. - Nie jestem cyniczny, jestem dziwakiem - dodał, wywołując wybuch śmiechu.
Na bis zagrał m.in. "My Generation" The Who ("O młodzieży, która jest wieczna") i "I'm Just a Singer" z "Helicopters", świetnie podsumowujące ten kameralny i klimatyczny wakacyjny koncert.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?