Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagrobelny symfonicznie. "Udało mi się uniknąć monotonii i znużenia muzyką" [WYWIAD]

Redakcja
Wie, jak złamać serca śpiewem
Wie, jak złamać serca śpiewem Fot. Darek Kawka
Rozmowa z Łukaszem Zagrobelnym o jego nowej płycie - "Symfonicznie". Rozmawia Paweł Gzyl.

Ostatnio ma Pan wyjątkowo dobrą passę: album "Ja tu zostaję" okazał się największym sukcesem w Pana karierze. To było zaskoczenie?
Powiem szczerze: tak. Ta płyta powstała po trzech latach przerwy od momentu wydania poprzedniej. A w takich sytuacjach nigdy nie wiadomo, czy fani nie zapomną i nie znajdą sobie innych ulubieńców. Okazało się jednak, że w ciągu pięciu lat śpiewania zdobyłem stałą publiczność, która kupiła ten nowy album w takiej liczbie, że pokrył się złotem. W czasach kiedy ludzie głównie ściągają muzykę z internetu, to rzeczywiście spory sukces.

Tytułowa piosenka z albumu przyniosła Panu na ostatnim festiwalu w Opolu prestiżową SuperNagrodę od programu pierwszego Polskiego Radia. To był rewanż za niepowodzenie w opolskich "Debiutach" w 1999 roku?
Nigdy nie staram się postrzegać swojego uczestnictwa w festiwalach jak zawodów sportowych. Nie traktuję tego nawet w stu procentach na serio. Bo ten wybór jest zawsze subiektywny, tak jakby miało się wybierać między kolorem czarnym, czerwonym i białym. Na ostatnich SuperPremierach było tak dużo dobrych piosenek, że ja sam postawiłbym na zupełnie inną. Aczkolwiek była po zwycięstwie pewna nutka satysfakcji - wtedy się nie udało, a teraz - tak. Zresztą, pierwszy raz tak pomyślałem już w 2008 roku, kiedy zdobyłem SuperJedynkę za "Nie kłam, że kochasz mnie" z Eweliną Flintą.

Dzięki ubiegłorocznemu zdobyciu SuperNagrody mógł Pan wystąpić z orkiestrą symfoniczną Polskiego Radia - i opublikować teraz ten koncert na płycie. Dla byłego aktora teatru Roma śpiewanie z symfonikami to chyba nie był problem?

Owszem, wydawałoby się, że to dla mnie nic wielkiego wystąpić z orkiestrą. Mam za sobą ponad półtora tysiąca przedstawień i jestem przyzwyczajony do bycia prowadzonym ręką dyrygenta. Ale nigdy nie śpiewałem z orkiestrą całego koncertu, z własnymi piosenkami w zupełnie nowych aranżacjach. Tym bardziej że występ miał być rejestrowany na żywo - bez żadnych powtórek czy nakładek. W sumie wszystko mogło się zdarzyć - ale obyło się bez jakichś spektakularnych wpadek. Dlatego nie mogę powiedzieć, że zaśpiewałem na tym koncercie zupełnie na luzie.

Jak wybierał Pan piosenki na ten występ?
Przede wszystkim chciałem, aby w programie znalazły się najbardziej znane utwory i pokazać je w garniturze z innych dźwięków. Postanowiłem jednak zaśpiewać również takie piosenki, które nigdy nie były wykonywane publicznie. To choćby "Tylko tak", "Spacer po niebie" czy duet z Natalią Kukulską w "Intermission Music". Musiały to być utwory, które dobrze zabrzmią z orkiestrą. Mam w repertuarze też takie nagrania, które sprawdzają się najlepiej w wersji producenckiej. Co najważniejsze, udało się te trzynaście piosenek ułożyć w jedną, spójną całość, tworzącą pewną historię.

Dużym plusem płyty jest jej różnorodność: są tu utwory liryczne, ale też dynamiczne, czy wręcz filmowe.
Z pełną świadomością wybrałem na aranżera Tomka Filipczaka. Potrafi sprawić, że jedne utwory zabrzmią jak amerykańskie evergreeny, a w innych pojawi się nutka musicalowa. I wywiązał się w stu procentach z powierzonego mu zadania. Dzięki temu płyta nie jest nudna. Każdy utwór ma swój własny charakter. Nagrywając koncert z orkiestrą, łatwo się otrzeć o monotonię i znużenie. Cieszę się, że mnie się udało tego uniknąć.

Ile miał Pan prób przed koncertem?
Próby trwały tylko przez trzy dni. Ale zacząłem pracować nad tym materiałem już wcześniej. Pierwsze aranże dostałem od Tomka w lipcu i uczyłem się ich do września. Orkiestra Polskiego Radia jest genialna i wystarczyłby jej tylko jeden dzień prób. Cieszyłem się, że mogę obcować z takimi muzykami aż przez trzy dni.

Czy jest szansa na powtórzenie tego koncertu w innych miastach?
Bardzo bym sobie tego życzył! Niestety - orkiestra Polskiego Radia ma już zarezerwowane terminy na dwa lata naprzód. Może jednak uda się zrobić koncerty z lokalnymi orkiestrami?

Rozmawiał Paweł Gzyl

Z teatru na estradę.
Przez wiele lat występował w warszawskim teatrze Roma, grając w takich hitach jak "Koty" czy "Les Miserables". Ma również na swym koncie trzy albumy solowe z muzyką pop, z których ostatni - "Ja tu zostaję" - zdobył status złotej płyty.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zagrobelny symfonicznie. "Udało mi się uniknąć monotonii i znużenia muzyką" [WYWIAD] - Gazeta Krakowska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski