Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagrywki i rozgrywki

Kazimierz Pawełek
Archiwum
Polscy kibice piłkarscy kochają swoich ulubieńców tak bardzo, że gotowi są wybaczyć im każdy przegrany mecz, nawet potwornie spatałaszony. Zamiast, jak to ma miejsce na innych stadionach świata, gwizdów, wyzwisk i obelg, nasi fani futbolu, powiewając flagami narodowymi, ochoczo śpiewają: "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało"…

Tak też było w Charkowie, a potem w Londynie, gdzie nasi grali z Anglią o przysłowiową pietruszkę lub, jak wolą inni, o honor. Nie pomogła ambicja, ani różne zagrywki, dla naszych piłkarzy rozgrywki eliminacyjne do mistrzostw świata w Brazylii skończyły się porażką. "Nic się nie stało" - śpiewali zakochani kibice, wkrótce zaczną się nowe eliminacje. Do mistrzostw Europy…

Zanim jednak piłkarze wybiegli na boisko w Charkowie, w naszym parlamencie trwał mecz między koalicją a opozycją, którego wynik był jednak z góry wiadomy dla obu stron. Mimo tego grano zajadle, kopano się bez pardonu i faulowano z wielką pasją, co jednak ani na jotę nie mogło przynieść zmiany rezultatu: przegranej opozycji. Kogoś może zdziwić determinacja, a nawet zajadłość gry, której rezultat jest z góry wiadomy. Cóż, nudy panujące na Wiejskiej powodują, że każda okazja - nawet tak nie- możliwa do realizacji jak odwołanie ministra - jest atrakcyjna, głównie jednak dla mediów elektronicznych…

Tym razem, chociaż tylko teoretycznie, był do ugrania fotel ministra rolnictwa, czasowo zajmowany przez Stanisława Kalembę. Jako harcownika przeciwko Kalembie strona atakująca wystawiła Krzysztofa Jurgiela z Białegostoku, który w przeszłości zasiadał na tym samym stołku co Kalemba, ale z niego zleciał, gdy zmienił się kierunek politycznego wiatru. Nic dziwnego, że atakował Kalembę z niesłychaną pasją, a jego grzechy - prawdziwe i urojone - wymieniał przez kilka godzin. Rezultat tego sejmowego show był taki, że Kalemba zachował stołek, a Jurgiel od długiego i głośnego gadania nabawił się chrypki. W sumie były to zwyczajowe rozgrywki i zagrywki uprawiane w naszym parlamencie dla uatrakcyjnienia nudy tam panującej…

Była to tylko przygrywka do prawdziwej rozgrywki, która toczyła się za sejmowymi murami. Początkowo była to gra między Piotrem Guziałem, burmistrzem Ursynowa, a Hanną Gronkiewicz-Waltz, prezydentem Warszawy o zajmowany przez nią fotel. Z czasem do walki zaczęli się włączać różnego rodzaju polityczni gracze - zarówno z jednej, jak i z drugiej strony - i wkrótce przybrała charakter wojny międzypartyjnej, toczonej z niezwykłą determinacją. Wynik tej rozgrywki był niewiadomy niemal do końca, chociaż według mojego rozeznania stołek prezydenta stolicy uratował dla pani Hanny Jarosław Kaczyński, który zaczął pojawiać się w mediach kilka dni przed referendum. Ma on bowiem dziwną moc odstraszania wyborców, a każde jego publiczne wystąpienie powoduje spadek słupków poparcia jego partii. I tak dzięki aktywności prezesa Kaczyńskiego fotel prezydenta stolicy został w dotychczasowym posiadaniu, referendum okazało się nieważne, a pozostały do spłacenia tylko milionowe koszty niepotrzebnego międzypartyjnego spektaklu.

Zapewne przegrani wzorem piłkarskich kibiców zaśpiewają: "Polacy, nic się nie stało…". Tylko, czy na pewno nic się nie stało?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski