Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapraszamy na Solo Życia! Bez playbacków i innego oszustwa

Artur Borkowski
Mietek Jurecki
Mietek Jurecki Małgorzata Genca
Zobacz jak przedstawia się program imprezy i przeczytaj rozmowę z Mieczysławem Jureckim, basistą, kompozytorem, producentem muzycznym, twórcą konkursu-festiwalu "Solo Życia".

16 - 17 września, Finał festiwalu "Solo Życia", Muszla koncertowa Ogrodu Saskiego w Lublinie

Piątek od godz. 16: Rotten Bark, Marcin Drabik, Dehly Sheed, Tommy Denander, Laboratorium i Martyna Jakubowicz.
Sobota od godz. 16: finał konkursu oraz X-Mission, Ghetto, Bartosz Jończyk, Banda i Wanda, Mateusz Owczarek, Krzak, i John Porter.
Wstęp wolny

Dzisiaj rozpoczyna się siódma edycja festiwalu "Solo Życia". Pamiętasz pierwszą odsłonę imprezy?
Oczywiście! Rozpoczęliśmy "Solo Życia" w 2005 roku. Nie spodziewałem się, że nadejdzie tak wielka liczba zgłoszeń na konkurs. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że wymyśliłem jedyny tego typu konkurs muzyczny w Europie. Ponieważ nie było pieniędzy na realizację finału "Solo Życia", więc wyżebrałem u organizatorów imprezy "Pożegnanie lata" półtorej godziny czasu w programie ich koncertu w parku Ludowym. Przeprowadziliśmy finał konkursu "Solo Życia" i rozdaliśmy trzy drobne nagrody rzeczowe. Potem zagrałem z grupą Riders, żeby było taniej, i na koniec wystąpiła Kasia Kowalska. Parę miesięcy później zaproponowano mi, żeby "Solo Życia" stało się imprezą samodzielną.

Po co Ci "Solo Życia"?
Zmarnowałem wiele lat życia na próby przekazania środowisku muzycznemu informacji o tym, że istnieję, umiem grać i komponować, mam wy-obraźnię i talent, że warto ze mną zagrać. Miałem szczęście żyć w czasach, w których pomimo złych warunków ekonomicznych i politycznych, kultura, sztuka i piękno miały wartość. Mogłem nie jeść, żeby kupić płytę z fajną muzyką. Dzisiaj w czasach komercjalizacji, preparowania zdarzeń medialnych, wszechwładzy pieniądza i nieczystej gry, ludziom młodym, wrażliwym i utalentowanym jest niezwykle ciężko znaleźć miejsce dla swojego skarbu, którym jest ich sztuka. Postanowiłem im pomóc.

W tegorocznej stawce finalistów konkursu "Solo Życia", którzy jutro zagrają w Lublinie, nie ma nikogo z naszego regionu. Czy świadczy to o braku młodych, zdolnych instrumentalistów na Lubelszczyźnie?
Nie tylko w naszym województwie mieszkają nieprawdopodobnie uzdolnieni młodzi ludzie. Podczas przesłuchań konkursowych nie po-zwalam czytać nazwisk i adresów na nadesłanych zgłoszeniach, więc o werdykcie decyduje muzyka, a nie adres zameldowania. Uważam, że wielkim sukcesem Lubelszczyzny jest fakt, że dwóch jego mieszkańców ten festiwal wygrało, a prawie co roku ktoś z lubelskiego dostaje się do finału. Konkurs "Solo Życia" charakteryzuje się wysokim poziomem muzycznym. Nie dostajemy zgłoszeń, które natychmiast należy wyrzucić do śmietnika. Wielu młodych ludzi, którzy dość sprawnie grają na różnych instrumentach, nie decyduje się na wysłanie swojego zgłoszenia wiedząc, że przez te kilka lat poziom "Solo Życia" stał się wręcz wirtuozerski.

Z którego z dotychczasowych laureatów "Solo Życia" jesteś najbardziej dumny?
Każdy ze zwycięzców ma swoją historię. Dumny jestem zwłaszcza, gdy dzięki zwycięstwu w "Solo Życia" nasi laureaci grają potem jako gwiazdy np. na festiwalu im. Ryśka Riedla, a publiczność biegnie pod scenę, aby nie opuścić ani jednego dźwięku z ich koncertu. Ostatnio wręcz z niedowierzaniem patrzę na karierę Mateusza Owczarka. W ubiegłym roku nikt o nim nie słyszał, potem wygrał "Solo Życia", kilka dni później Zbyszek Hołdys zaprosił go do współpracy. Byłem na ich koncercie i widziałem, że Mateusz otrzymuje większe owacje niż Hołdys! Niedawno zdobył szóste miejsce w światowym konkursie Power of Strings Guitar Solo Contest. Jego kariera zaczęła się od naszego festiwalu i to jest powód do dumy.

Pamiętasz najzabawniejszy i budzący w Tobie największą grozę, napięcie, zdenerwowanie, moment z minionych festiwali "Solo Życia"?
Ponieważ hasłem festiwalu jest "Lepiej grać niż pić lub ćpać", więc skutkuje ono zakazem wnoszenia i spożywania napojów alkoholowych na terenie muszli koncertowej. Wynajęta firma ochroniarska pilnuje realizacji tego hasła. Któregoś roku grając na scenie zaobserwowałem, jak jeden z członków ochrony zauważył osobnika próbującego wypić piwo, które w jakiś sposób udało mu się przemycić na widownię. Ochroniarz na oczach zaciekawionej publiczności wyprowadził czerwonego ze wstydu osobnika poza teren muszli. Facet czuł się jak uczeń podstawówki przyłapany na paleniu papierosów w szkolnej toalecie.
Jeżeli festiwal jest profesjonalnie przygotowany, to momentów grozy raczej nie ma. Wystarczy mieć wyobraźnię. Oprócz pogody, która zazwyczaj nam sprzyja, czasem czyjeś nie do końca przemyślane decyzje powodują momenty stresu. Tak było parę lat temu, gdy po wielu miesiącach przygotowań kolejnego festiwalu dowiedzieliśmy się, że tego samego dnia nieopodal amfiteatru została naprędce przygotowana konkurencyjna impreza połączona z piciem alkoholu i rozdawaniem za darmo jakichś nikomu niepotrzebnych gadżetów. Podobno w tym roku również coś takiego zorganizowano, ale wiem, że ludzie, którzy kochają muzykę, a nie tani blichtr, przyjdą na "Solo Życia".
Czy masz poczucie satysfakcji, że robisz jedyną w swoim rodzaju imprezę w Lublinie, kraju, a może także poza jego granicami?
Satysfakcję czuję dopiero w dniu koncertu. Wcześniej dominuje poczucie odpowiedzialności. Obecnie "Solo Życia" stało się wielkim przedsięwzięciem wymagającym nakładu środków i pracy. W ciągu roku jestem jurorem lub dyrektorem artystycznym kilku polskich festiwali i z zazdrością patrzę na sztaby ludzi zatrudnionych przy organizacji każdego z nich. Z nie mniejszą zazdrością patrzę na ich budżety. U nas, pomimo coraz większej pomocy miasta, wszystko oparte jest na wielomiesięcznej pracy społecznej Bartka Pyczka, Agnieszki Małyski, Agnieszki Gałczyńskiej, Wojtka Wytrążka i mojej. Na kilka tygodni lub dni przed festiwalem dołączają do nas kolejni członkowie Stowarzyszenia "Solo Życia" i razem doprowadzamy do kolejnej edycji festiwalu. Zdecydowanie większą dumę czułbym, gdyby ktoś pomógł nam w zdobyciu środków na realizację wizji festiwalu nieograniczonej tak bardzo finansowo.

Gwiazdami "Solo Życia" są w tym roku m.in. Laboratorium, Martyna Jakubowicz, Krzak, John Porter, Banda i Wanda. Według jakiego klucza wybierałeś artystów do udziału w koncertach w muszli Ogrodu Saskiego?
Przed pierwszym festiwalem "Solo Życia" przysiągłem publicznie, że na tej imprezie będą grać tylko tacy wykonawcy, którzy grać umieją. Nie będzie playbacków, półplaybacków i innego oszustwa. To jest podstawowe kryterium doboru artystów. Ponieważ każdego roku jestem obecny na wielu festiwalach, więc mam okazję usłyszeć większość artystów, którzy spełniają ten podstawowy wymóg. Potem następuje najmniej przyjemna część rozmowy, czyli negocjacje finansowe. Przez długi czas muszę tłumaczyć, że nie dostaję pieniędzy za to, żeby wynegocjować niższą kwotę honorarium artysty, bo ich nie dostaję w ogóle. W historii festiwalu tylko raz wykonawcy nie zgodzili się zagrać za pieniądze, które byliśmy w stanie zapłacić i żądali zdecydowanie więcej.
Tegoroczną ciekawostką jest fakt, że zespół Wanda i Banda na "Solo Życia" będzie akompaniował Bartkowi Jończykowi, który w ubiegłym roku został zwycięzcą Śląskiego Festiwalu Gitary Elektrycznej i poprosił zespół o nietypową przysługę.

Jak Ci się udało dotrzeć do Tommy'ego Denandera, wielkiego gitarzysty, który ma na koncie ponad 1500 płyt nagranych z największymi artystami świata?
Festiwal "Solo Życia" bardziej znany jest poza Lublinem niż w Lublinie. Zgłoszenia do konkursu przychodzą również zza granicy. Powszechnie wiadomo, że "Solo Życia" jest jedynym festiwalem, na którym nagrody nie są kupowane za pieniądze sponsorów, lecz otrzymujemy je od fundatorów nagród, którym przy okazji chciałbym kolejny raz serdecznie podziękować. Parę miesięcy temu europejska firma Gewa, która słyszała o naszym festiwalu, organizowała pokazy nowych gitar, które charakteryzują się tym, że nie można ich rozstroić. Zaproponowała, że ufunduje taką gitarę jako nagrodę w konkursie "Solo Życia", a w zamian za to Tommy Denander zaprezentuje te gitary na koncercie festiwalowym. Ponieważ zobaczyłem w internecie, że Tommy podczas prezentacji używa półplaybacku, więc stwierdziłem, że nie będę łamał zasad festiwalu i jeżeli Denander zagra na żywo podczas festiwalu, to umożliwimy mu prezentację w innym miejscu. Powiedziano Tommy'emu, że zagra z profesjonalnymi muzykami i się zgodził.

Czujesz tremę przed wspólnym występem z tym artystą?
Grałem z wieloma zagranicznymi muzykami na kilku kontynentach i nagrywałem z nimi płyty. Czuję jedynie ciekawość. Z graniem jest jak z pływaniem. Jak umiesz, to się raczej nie utopisz. Nie ma znaczenia, czy pływasz w Bałtyku, czy w Oceanie Atlantyckim. Cieszę się, że zagram z Markiem Raduli, bo w tym roku jeszcze razem nie występowaliśmy.

Czy będzie "Solo Życia" numer osiem?
Od czerwca tego roku w swoim komputerze mam folder "Solo Życia 2012". Każdego roku w trakcie festiwalu i bezpośrednio po nim po-wstaje lista uwag i błędów, które eliminujemy za rok. Teraz także mamy wiele przemyśleń, ale za wcześnie, aby o tym mówić. Na pewno wielu rzeczy, które zrobiliśmy w tym roku, nie zrobimy nigdy więcej. A na razie zapraszam dzisiaj i jutro do muszli koncertowej Ogrodu Saskiego w Lublinie na święto muzyki granej "na żywo", czyli "Solo Życia"!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski