Piłkarze z Łęcznej, jako pierwsi stworzyli sobie dogodną sytuację do strzelenia gola. Bartosz Śpiączka był w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lechii. - Mecz był otwarty i żywy. Rozpoczęliśmy odważnie, nie szukaliśmy gry tylko w defensywie. Podchodziliśmy do gdańszczan na ich połowie. Kilka razy odebraliśmy piłkę wysoko, staraliśmy się wyprowadzać kontrę – mówi szkoleniowiec.
- To Górnik mógł otworzyć mecz. Doskonałe krótkie, prostopadłe podanie między zawodnikami i Bartek Śpiączka miał sytuację oko w oko z Kuciakiem. Jednak bramkarz wybronił – dodaje Kiereś.
Była to jednak jedyna taka okazja łęcznian w pierwszej połowie. - Widzimy, jak dużo punktów zbierają zespoły z dołu tabeli i jak bardzo walczą o życie. Dlatego zwycięstwo w meczu na zero jest dużym sukcesem – uważa Tomasz Kaczmarek, trener gdańszczan.
Zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki mieli gospodarze. Zawodnikiem najbardziej zapracowanym na boisku był bramkarz Górnika, Maciej Gostomski. - Staraliśmy się grać wszechstronnie, ale zaważyło przede wszystkim ostatnie pięć minut pierwszej połowy. To był chyba najsłabszy moment naszej gry. Stanęliśmy, wycofaliśmy się i byliśmy mało aktywni na własnej połowie. Drużyna za słabo zagrała pressingiem, nie potrafiliśmy się utrzymać przy piłce. Ten fragment zakończył się najgorszym, czyli bramką do szatni – przyznaje trener zielono-czarnych.
Od początku drugiej połowy łęcznianie ruszyli do ataku i szukali bramki wyrównującej. W dobrej sytuacji znalazł się m.in. Janusz Gol. - Po przerwie chcieliśmy coś zrobić, odwrócić losy meczu. Wyszliśmy zdecydowanie wyżej i początek drugiej połowy był dla nas. Mieliśmy sporo sytuacji, a Lechia grała z kontry. Mieliśmy też bardzo dużo stałych fragmentów. Niestety, nie wykorzystaliśmy swojej szansy w tym elemencie – dodaje Kamil Kiereś.
Trener gdańszczan uważa, że jego zespół nie powinien dopuścić do tak wielu stałych fragmentów. - 11 rzutów rożnych w meczu u siebie, to o wiele za dużo. To oznacza, że przeciwnik miał okazje wejść w naszą ostatnią strefę. Mając jednak takiego napastnika, jak Bartosz Śpiączka, Górnik bardzo dużo próbuje grać wrzutkami, żeby wykorzystywać jego grę głową. Automatycznie więc schodził do boku i szukał pojedynków, a przez to powstawały rzuty rożne – twierdzi Tomasz Kaczmarek.
Górnik prowadził otwartą grę, a rywale czekali na okazję do wyjścia z szybkim atakiem. Tak się stało w 77. minucie, gdy kontra Lechii zakończyła się strzeleniem drugiego gola. - Zdawaliśmy sobie sprawę ze przyjeżdżamy na teren drużyny, która w tym sezonie u siebie mocno punktuje i rzadko przegrywa – mówi Kiereś.
To trzecia z rzędu porażka Górnika w PKO Ekstraklasie. Do końca sezonu pozostało osiem kolejek. - Zabrakło nam strzelenia bramki, bo na pewno na strzelenie zasłużyliśmy. Gdybyśmy trafili, to na pewno bylibyśmy w grze o dobry rezultat. Niestety przegrywamy i jest to dla nas trudny moment – nie ukrywa Kiereś.
Łęcznianie mają 24 punkty i do miejsca gwarantującego utrzymanie tracą cztery. - Ktoś może powiedzieć, że Górnik jest już kandydatem do spadku, ale matematyka niczego nam jeszcze nie zamyka. Jesteśmy mężczyznami, a mężczyzna musi walczyć. Będziemy starali się pracować sumiennie i mierzyć się z tą sytuacją. Na pewno w każdym meczu będziemy walczyć o trzy punkty – kończy trener Górnika.
W kolejnym spotkaniu, 2 kwietnia, zielono-czarni zagrają u siebie z Pogonią Szczecin.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?