W tym roku okazały puchar i złote medale mistrzostw Polski lubelskie piłkarki ręczne ode-brały w Gdyni, gdzie w niedzielę postawiły kropkę nad "i", wygrywając trzeci mecz z Vistalem i całą rywalizację 3-1.
- To były mecze godne finału i takie głosy słyszymy z różnych stron. Ostatnie dwa spotkania były świetne sportowo i znakomite dla kibiców, bo do końca trzymały w napięciu - mówi Sabina Włodek, trenerka MKS.
Wyprawa do Gdyni okazała się dla lubelskich szczypiornistek wyjątkowo mecząca. W piątek, w połowie drogi popsuł się autokar i drużyna dotarła do celu... po 17 godzinach! - Miałyśmy zaplanowany przed meczem trening, ale ponieważ do hotelu przyjechałyśmy dopiero o wpół do trzeciej, więc priorytetem było wyspanie się po podróży. Zakłóciło to nam przygotowania, ale rozegraliśmy poprawne zawody - ocenia Włodek.
Sobotnie starcie, w przeciwieństwie do meczów w Lublinie, transmitowała telewizja. Nikt, kto zasiadł na trybunach hali, a także przed telewizorem, nie żałował tej decyzji. Do wyłonienia zwycięzcy trzeciego spotkania potrzebne były dwie dogrywki i seria rzutów karnych, w której o jedno trafienie lepsze okazały się gdynianki. - Rzuty karne to loteria. W trakcie meczu to one częściej myliły się w tym elemencie, ale potem były bezbłędne. To niesamowite przeżycie dla tych, które rzucają karne i ogromny stres. Ale losy tego meczu można było rozstrzygnąć wcześniej - dodaje trenerka.
80 minut gry plus seria pięciu rzutów karnych sprawiły, że mecz zakończył się grubo po godzinie 22. Przed północą drużyna dotarła do hotelu, zawodniczki zjadły kolację i szybko położyły się do łóżek. Początek niedzielnego spotkania zaplano-wano bowiem już na godzinę 15.
- Dziewczyny nie miały czasu na analizę meczu. Obejrzałyśmy go tylko my, w sztabie trenerskim i na podstawie obserwacji przekazywałyśmy później wskazówki zawodniczkom - mówi Włodek.
Wszystko skończyło się szczęśliwie i lublinianki cieszą się z kolejnego mistrzostwa kraju. Chociaż na najbliższe dni mają zaplanowane spotkania, m.in. z władzami miasta, to prawdziwe świętowanie odłożyły na przyszły tydzień. Przed nimi jeszcze walka o Puchar Polski. Turniej Final4, którego gospodarzem będzie Zagłębie Lubin, przełożono na najbliższy weekend. - Nie cierpię grania pucharu po zakończeniu mistrzostw Polski. Koncentrację i motywację skupia się na walce o tytuł, a potem powietrze z zespołu uchodzi. Ale spróbujemy się raz jeszcze zebrać, zmotywować i powalczyć o zwycięstwo także w pucharze - twierdzi trenerka MKS Selgros.
Kto zostanie, kto odejdzie?
Wiemy już, że po sezonie z drużyny mistrzyń Polski odejdą dwie szczypiornistki.
W składzie MKS Selgros nie zobaczymy już bramkarki Aleksandry Baranowskiej, która podobnie jak przed trzema laty jej siostra Anna, wyjeżdża z Lublina do ligi niemieckiej. Jej nowym klubem będzie BSV Sachsen Zwickau, występujący w 2. Bundeslidze.
Kadrę mistrzyń uszczupli również rozgrywająca Valentina Nestsiaruk, która przenosi się do Koszalina, gdzie trenerem jest Edward Jankowski. Były szkoleniowiec lubelskiej drużyny chętnie widziałby u siebie także rozgrywającą Katarzynę Kozimur i kołową Joannę Szarawagę, które w MKS dostają niewiele szans na grę.
Kołowa Joanna Drabik, która znakomicie zareklamowała się m.in. występami w Lidze Mistrzyń oraz reprezentacji Polski, nie narzeka na brak ofert z zagranicy. Zawodniczka twierdzi jednak, że chce do końca wypełnić kontrakt podpisany z lubelskim klubem i jeszcze przez rok będzie rzucała bramki dla MKS Selgros.
Pod znakiem zapytania stoi natomiast przyszłość rozgrywającej Kristiny Repelewskiej. Doświadczoną rozgrywającą czekają dopiero rozmowy z władzami klubu, ale zawodniczka nie ukrywa, że jedną z opcji, którą rozpatruje, jest także zakończenie kariery.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?