Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Stopa: Zbudowaliśmy spółkę górniczą, która błyszczy

Piotr Nowak
Zbigniew Stopa, prezes Lubelskiego Węgla „Bogdanka” od 23 listopada 2012 do 31 marca 2016 r.
Zbigniew Stopa, prezes Lubelskiego Węgla „Bogdanka” od 23 listopada 2012 do 31 marca 2016 r. mat. nadesłane
Ostatni okres był bardzo burzliwy - mówi Zbigniew Stopa, były prezes LW Bogdanka, odwołany ze stanowiska tuż przed świętami. Przekonuje, że spółka nie poniosła straty.

Kiedy dowiedział się Pan o swoim odwołaniu? Czy właściciel podał przyczynę swojej decyzji?
O tej decyzji dowiedziałem się w miniony czwartek, pod koniec obrad rady nadzorczej LW Bogdanka. Jak gdyby w podsumowaniu obrad przewodniczący rady nadzorczej poinformował nas, że jako zarząd w całości zostaliśmy odwołani. Przewodniczący nie podał przyczyny decyzji. Nie musi tego robić.

Był Pan zaskoczony?
Zaskoczenie na pewno było. Zwłaszcza że firma, pomimo bardzo trudnego okresu dla branży górniczej, dużych spadków cen, bardzo dobrze sobie radziła. W miniony poniedziałek opublikowaliśmy raport finansowy za ubiegły rok, w którym podaliśmy wynik netto na poziomie 226 mln zł. Dodam, że ten rok również rozpoczęliśmy bardzo dobrymi wynikami.

W raporcie znajduje się informacja, że strata netto całej grupy finansowej LW Bogdanka to prawie 280 mln zł.
To nieporozumienie. Wynik jest następstwem tego, że Bogdanka zrobiła odpis w wysokości ponad 600 mln zł. Wszystkie spółki energetyczne robiły podobne odpisy. To jest formalna rzecz, typowy zabieg księgowy, który nie ma wpływu na płynność finansową. A tę Bogdanka ma bardzo dobrą. W ubiegłym roku spłaciła część zadłużenia i jeszcze wygenerowała sporo gotówki. Ten zabieg księgowy powoduje, że w raporcie pojawił się wynik ujemny, ale trzeba dodać, że w przyszłości będzie można go odwrócić. Jeżeli za rok czy dwa sytuacja na rynku się poprawi, to firma, nawet jeśli będzie miała stratę, wykaże znaczny zysk.

A co z akcjonariuszami, którzy oczekują wypłaty dywidendy?
Pojawiły się obawy, że odpis i strata na papierze spowodują, że spółka nie będzie w stanie wypłacić dywidendy. To nieprawda. Jeśli spółka ma dobrą płynność finansową, a tak jest w przypadku Bogdanki, to jest w stanie wypłacić dywidendę. To tylko kwestia decyzji właściciela. Dobra płynność finansowa to efekt pracy w poprzednich latach. W 2014 roku z sukcesem ukończy-liśmy naszą największą inwestycję, polegającą na podwojeniu mocy produkcyjnych kopalni. Dzięki nim Bogdanka ma możliwość wydobywania węgla na poziomie 11,5 mln ton w ciągu roku. W ubiegłym roku było to 8,5 mln ton ze względu na trudną sytuację na rynku węgla i nasze możliwości sprzedażowe.

Jeśli motywem Pana odwołania nie była strata finansowa, to może powodem był pomysł połączenia Bogdanki ze śląskimi kopalniami? Stworzenie Polskiego Holdingu Węglowego zaproponował przed świętami wiceminister energii. Może właściciel stwierdził, że nie jest Pan dobrą osobą do przeprowadzenia takiej zmiany?
Nie wiem, być może byłem w ten sposób postrzegany. Na ten temat nikt ze mną nie rozmawiał. O tym, jak może wyglądać restrukturyzacja górnictwa, dowiaduję się z prasy. W Bogdance pracowałem bardzo długo, 32 lata. W związku z tym jestem kojarzony z Bogdanką i wszyscy wiedzą, że dla tej spółki zrobiłbym wiele. Nie ma co ukrywać. Człowiek tutaj wyrósł, tu przeżył trudne chwile w czasach, kiedy kopalnia potrzebowała głębokiej restrukturyzacji, żeby wyjść na prostą. Zbudowaliśmy spółkę górniczą, która błyszczy na rynku krajowym i europejskim. A więc wiem, jak można w skuteczny sposób przeprowadzić restrukturyzację firmy wydobywczej.

Od 2006 r. był Pan w zarządzie Bogdanki, od 2012 r. był Pan jej prezesem. Jakie w tym czasie były najważniejsze wydarzenia?
Od ośmiu lat w Bogdance działo się bardzo wiele. Między innymi rozbudowaliśmy Zakład Przeróbki Mechanicznej Węgla i infrastrukturę dołową, co pozwoliło na podwojenie mocy produkcyjnych, połączyliśmy pole Stefanów z Bogdanką estakadą. Wcześniej spółka w celu pozyskania kapitału na inwestycje weszła na Giełdę Papierów Wartościowych. Przypomnę, że od 2010 r. byliśmy spółką prywatną, bo Skarb Państwa akcji nie posiadał. Akcjonariuszami były przede wszystkim OFE (ok. 60 proc.) i akcjonariusze indywidualni. Przez te lata byliśmy w WIG 20. Jako jedna z największych firm rokrocznie mieliśmy bardzo dobre wyniki finansowe i to pomimo niekorzystnego rynku. Wdrażaliśmy różne programy restrukturyzacyjne, by spółka cały czas mogła generować zysk. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to jedyne wyjście, żeby móc dalej funkcjonować. Mieliśmy w pamięci zdarzenia z końca lat 80. i początku 90., gdy byliśmy kopalnią przeznaczoną do likwidacji. Naszym naczelnym zadaniem było tak prowadzić firmę, by nie było zagrożenia bytu załogi. By była pewna, że utrzyma miejsca pracy. I to nam się udało pomimo różnych perturbacji.

W ubiegłym roku pracę straciło ok. 400 osób.
Redukcja polegała przede wszystkim na naturalnych odejściach pracowników, którzy nabyli prawa emerytalne i części osób, które miały umowy na czas określony. To wynikało ze zmian na rynku. Jeszcze w styczniu ubiegłego roku mieliśmy plany wydobywcze na poziomie 9,5 mln ton. Następnie, z miesiąca na miesiąc, musieliśmy je obniżyć o ok. 1 mln. To bardzo dużo. Żeby dostosować koszty do mocy produkcyjnych, potrzebne były pewne działania. Uważam, że to i tak odbyło się w sposób stosunkowo mało bolesny w stosunku do skali straty rynku. W tym roku zamierzaliśmy zrealizować wydobycie na poziomie 9 mln ton i jest to do utrzymania. O dalszych losach nie będę decydował, ale myślę, że nowy zarząd ten wynik dowiezie do końca.

Mam wrażenie, że przynajmniej jedna rzecz poszła nie tak. Chodzi mi o plany rozwoju kopalni na wschód, w stronę Cycowa.
Rzeczywiście, spółka w pewnym momencie zaczęła myśleć o rozszerzeniu obszaru górniczego w kierunku Cycowa. Zaczęliśmy składać dokumenty na koncesję na wydobycie. To bardzo długi proces, trwa nawet kilka lat. Wówczas jako spółka publiczna musieliśmy to opublikować. W związku z tym pojawiła się spółka australijska, która złożyła wniosek na rozpoznanie złóż. Tę koncesję uzyskuje się bardzo szybko i bez angażowania dużych pieniędzy. I ta spółka taką koncesję otrzymała. Ale z punktu widzenia prawa polskiego, w naszej interpretacji, jedna koncesja nie wyklucza drugiej. Obecnie wniosek Bogdanki o koncesję na wydobycie w tym obszarze jest złożony w ministerstwie i czeka na rozpatrzenie. W ubiegłym roku minister odmówił wydania koncesji wydobywczej Bogdance, decyzję tę zaskarżyliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ostatnio wydany wyrok WSA w Warszawie utrzymał decyzję o odmowie koncesji, ale myślę, że to nie będzie koniec starań Bogdanki, logicznym krokiem powinna być następna instancja.

Która również może podtrzymać decyzję niekorzystną dla Bogdanki. Czy kopalnia ma plan awaryjny?
W następnej kolejności zwróciliśmy się na północ, na teren obszarów górniczych Ostrów i Orzechów. Wystąpiliśmy o koncesję na rozpoznanie, otrzymaliśmy ją i w tej chwili spółka jest w trakcie tworzenia dokumentacji, żeby uzyskać koncesję na wydobycie. Patrząc z punktu widzenia zasobności złóż i charakterystyki pokładów, te północne złoża wydają się dla Bogdanki bardziej obiecujące. Są bardziej zasobne i kierunek na północ będzie pierwszym, gdzie byśmy rozpoczęli wydobycie. Jeśli chodzi o obszar w kierunku Cycowa, nastąpiłoby to w drugiej kolejności. Aktualny poziom wydobycia na obecnej koncesji gwarantuje kopalni żywotność do 2043 roku. Po uzyskaniu koncesji na północy, byłoby to ok. 2080 roku, a złoża w Cycowie mogą wydłużyć ten czas o 10 - 20 lat. Daj Boże, żeby do tego czasu węgiel miał tak kluczowe znaczenie dla energetyki jak teraz. Ale jeśli ktoś potrafi tanio wydobywać surowiec, to przetrwa zapewne i ten okres na rynku.

Podczas pikiety związków z Bogdanki w lipcu na transparentach pojawiły się hasła, jak: „Precz ze Szlagą”, „Szlaga największym szkodnikiem LW Bogdanka”. Myśli Pan, że w kontekście tych emocji wybór Krzysztofa Szlagi (wcześniejszy zastępca prezesa - dop. red.) na prezesa, był dobrym pomysłem?
Nie mnie komentować, co związki miały na myśli. Wybór zarządu i prezesa leży w gestii właściciela. Trudno oceniać kogoś na wstępie. Zobaczymy, jak spółka będzie wyglądała za rok.

Jakie ma Pan plany na przyszłość? Czy pójdzie Pan ścieżką poprzedniego prezesa Mirosława Tarasa, który przeszedł do australijskiej spółki górniczej?
Ostatni okres był bardzo burzliwy, dlatego na razie chcę trochę się wyciszyć i nabrać dystansu do pewnych rzeczy. Nie chciałbym już spocząć na laurach, ale na początek przyda mi się trochę odpoczynku.

We wtorek sprzedał Pan 1414 swoich akcji Bogdanki po 39 zł za każdą. To pożegnanie z firmą?
Tych akcji nie chciałem sprzedać wcześniej, gdyż zdawałem sobie sprawę, że taka decyzja prezesa spółki może mieć wpływ na decyzję akcjonariuszy, a przez to na kurs akcji. Obecnie takich obaw nie mam.

Czy zostanie Pan zapamiętany jako ten, który ponownie znacjonalizował Bogdankę?

To nie była moja decyzja. Jako zarząd mogliśmy się tylko odnieść do tego, czy cena proponowana przez Eneę za zakup akcji była uczciwa. Niezależna firma na podstawie analiz wydała opinię stwierdzającą, że cena jest godziwa. Decyzję co do sprzedaży akcji podjęli akcjonariusze. Zarząd miał tylko rolę opiniodawczą. Podczas mojej kadencji wiele się wydarzyło. Bogdanka z przeciętnej kopalni stała się jedną z największych w Europie i na świecie. Osiągając bardzo dobre wyniki, ma stabilną sytuację finansową, co jest niezwykle ważne w branży, która na całym świecie ma wielkie problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Problemy spółek górniczych zwykle zaczynają się od utraty płynności finansowej, a tu Bogdanka ma akurat bardzo mocną pozycję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski