Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia w Rakowiskach: Kamil N. i Zuzanna M. winni zabójstwa rodziców chłopaka

Marcin Koziestański
Małgorzata Genca
Kamil N. i Zuzanna M. skazani na 25 lat więzienia. Opuszczą je najwcześniej po 20 latach. Prokurator domagał się dla nich dożywocia. Obrońca Kamila twierdzi, że wyrok jest za wysoki.

Zapadł wyrok w jednej z najgłośniejszych spraw ostatnich lat. - Uznaję Kamila N. i Zuzannę M. za winnych tego, że w nocy z 12 na 13 grudnia 2014 r. w Rakowiskach zadali Jerzemu N. i Agnieszce N. po kilkadziesiąt ciosów nożami, co skutkowało licznymi krwotokami wewnętrznymi i zewnętrznymi, w wyniku których nastąpił zgon. Skazuję Kamila N. i Zuzannę M. na kary 25 lat pozbawienia wolności. Warunkowe przedterminowe zwolnienie może nastąpić najwcześniej po 20 latach w więzieniu - zdecydował w piątek sędzia Arkadiusz Śmiech.

Zapadł wyrok w sprawie zabójstwa w Rakowiskach. Kamil N. i Zuzanna M. zostali skazani na 25 lat więzienia

Zabójstwo w Rakowiskach. Jest wyrok. Prokurator chciał dożyw...

Do zdarzenia doszło w nocy z 12 na 13 grudnia. Powodem morderstwa miało być to, że rodzice 18-letniego Kamila nie akceptowali jego związku z 18-letnią Zuzanną. 12 grudnia ok. 13 Zuzanna i Kamil pojechali pociągiem do Warszawy. Tam czekali na nich 19-letni Marcin S. i Linda M., którzy mieli zawieźć parę do Krakowa, gdzie odbyć się miał wieczór poetycki Zuzanny. Była ona początkującą poetką i właśnie wydała tomik wierszy. Z mieszkania dziadków Zuzanna zabrała dwa noże. Oskarżeni wraz z parą młodych pomocników ruszyli samochodem do Krakowa. Marcin S. miał dostać od Zuzanny 10 tys. zł za „podwózkę”.

O 22.30 Kamil N. wysłał matce sms-a o treści „prawie jesteśmy w Krakowie”. Miało to być późniejsze alibi. W pewnym momencie Zuzanna kazała zawrócić kierowcy. W domu bowiem miała zostawić laptopa. Marcin S. niechętnie, ale zawrócił. Ok. 2 w nocy nastolatkowie dotarli do Rakowisk. Zaparkowali ok. 250 m od domu Kamila, by jak sam stwierdził, nie zbudzić jego rodziców.

Kamil z Zuzanną ustalili, kto kogo zabije. Chłopak miał zaatakować ojca, dziewczyna - matkę. Przed wejściem do domu zdjęli buty, Kamil uspokoił psa, który zaczął szczekać. Wyprowadził go na zewnątrz. Nastolatkowie weszli do sypialni rodziców chłopaka, którzy już spali. Kamil na palcach odliczył: 3, 2, 1. Na śpiących zaczęły spadać ciosy. Krótkie, szybkie i zadawane na oślep. Pierwotny plan był inny - miała być to szybka i cicha śmierć - strzał z pistoletu. Jednak młodym nie udało się go nabyć. W trakcie ataku Jerzy N. obudził się, krzyknął "Ćpuny" i rzucił się na Zuzannę. Kamil chcąc jej pomóc ugodził ojca w plecy.

W tym czasie Agnieszka N. chciała skorzystać z okazji i uciec z domu. Jednak nie zdążyła. Na progu dopadł ją syn i wbił jej nóż w plecy. Potem, jak sam stwierdził, poderżnął jej gardło, żeby się nie męczyła. Zuzanna M. nadal próbowała zabić ojca chłopaka. Ten jednak walczył o życie. Dziewczyna wsadziła mu dwa palce do oka i ugryzła w przed ramie. Mężczyzna padł na kolana. Wtedy zadała mu kolejne uderzenia nożem.

Po dokonaniu zbrodni Kamil N. zaczął zacierać ślady stóp i wycierać kałuże krwi. W tym czasie Zuzanna M. próbowała usunąć ślady zębów na ręce Jerzego N. Nie wiedziała jednak, na którym ramieniu znajdowały się ślady ugryzienia. Dlatego też próbowała odciąć mu obie ręce. Pomimo starań nie udało jej się to.

Oskarżeni wyszli z domu i przebrali się. Marcin S. zniecierpliwiony długim czekaniem odjechał. Zuzanna zadzwoniła do niego i poprosiła, by jednak po nich wrócił. Wtedy Kamil poszedł jeszcze do domu. Sam próbował odciąć ojcu prawą rękę. Gdy to mu się nie udało, by zatrzeć ślady, poszarpał ją nożem i polał perfumami.

Gdy Marcin S. i Linda M. wrócili do Rakowisk, Zuzanna wrzuciła do bagażnika tobołek z narzędziami zbrodni i pojechali do Krakowa. Tam następnego dnia zostali zatrzymani przez policjantów.

- Zeznania przed sądem nie miały już raczej większego znaczenia. Nie było bowiem żadnych wątpliwości, kto dokonał morderstwa i że zostało ono przeprowadzone z bezpośrednim zamiarem - wyjaśniał sędzia Śmiech.

Przed samym wydaniem wyroku wygłoszone zostały mowy końcowe. - Oboje są winni. Zeznania świadków, oględziny miejsca zbrodni, sekcja zwłok, zebrane dowody i opinie biegłych lekarzy nie pozostawiają złudzeń, że oskarżeni z premedytacją dokonali zbrodni - mówił prokurator Marek Maksymowicz. - Opinia lekarzy wskazała, że Kamil nie posiadał osobowości zależnej. Oskarżeni działali mając wspólny cel. Dlatego odpowiedzialność rozkłada się obopólnie - dodawał Maksymowicz.

Według prokuratora motywy oskarżonych są niewytłumaczalne. - To wydarzenie bez precedensu na skalę krajową. Z tak absurdalną i wstrząsającą zbrodnią się jeszcze nie spotkałem w swojej pracy - kontynuował Maksymowicz. - Stopień winy jest najwyższy ze spotykanych. Dlatego należy się im najwyższa kara - czyli dożywocie - dodał prokurator.

Obrońcy Kamila i Zuzanny próbowali przerzucać się winą. - Kamil przyznał się do winy. Wyjaśnił, że o planach na zabójstwo dowiedział się w jego dniu od Zuzanny. Wcześniej mówiła mu tylko o okradzeniu jego rodziców. Nawet jadąc pociągiem z Białej do Warszawy próbował przekonać dziewczynę do zmiany planów, jednak ta go nie słuchała - przekonywała Małgorzata Lustyk-Portuś. Według obrońcy Kamil nie umiał przeciwstawić się Zuzannie. - Częstowała go narkotykami, przez co nawet nie wiedział co się z nim dzieje. Dla Kamila to wydarzenie to wielka tragedia. Stał się bowiem sierotą wykluczoną ze społeczeństwa. On też jest ofiarą tej zbrodni - dodawała Lustyk-Portuś.

Według obrońcy Kamil N. sam nie rozumiał tego czynu, za który winna jest Zuzanna M. - Oskarżony podkreślił, że chciałby cofnąć czas i oddałby wszystko, by jego rodzice żyli. To Zuzanna zmieniła go i skierowała na drogę przestępstwa. Pod jej wpływem stał się gorszym człowiekiem. Sama Agnieszka N. określała Zuzannę M., jako „jednoosobową sektę” - kontynuowała.

Według obrony Kamil nie planował morderstwa i nie miał w nim żadnego celu. - Dwa dni przed tragedią Kamil N. skończył 18 lat. Gdyby zaplanował zbrodnię to zrobiłby to przed urodzinami. Wtedy bowiem odpowiadałby za nią jako nieletni. Nieprawdą jest też to, że zależało mu na domu rodziców, który był wybudowany na kredyt i przez to nie miał większej wartości pieniężnej - tłumaczyła obrończyni, która chciała dla Kamila N. jak najniższej kary - 12 lat więzienia.

O podobny wyrok poprosił Tomasz Nowak, obrońca Zuzanny M., który przekonywał, że dziewczyna wychowywała się bez ojca, a w początkowych latach życia zajmowali się nią dziadkowie, a właściwie niańka. Kamil N. był natomiast dla dziewczyny całym światem, był bliskim, którego jej brakowało i to ona była zależna od niego.

- Zuzanna nie miała ojca. Od najmłodszych lat była traktowana przez wszystkich jak niepotrzebna i odsuwana od wszystkiego. W szkole była prześladowana przez rówieśników. Dlatego szukała bliskości u jakiejkolwiek osoby - mówił Nowak. Stąd też wziął się jej związek z Aleksandrą D. - niespełna 15-letnią dziewczynką, za seksualne kontakty z którą została skazana nieprawomocnym wyrokiem na dwa lata w zawieszeniu na cztery lata.

- Zuzanna M. wyraziła skruchę i przyznała, że nie może zrozumieć tego co się stało. Ona jest osobą niedojrzałą emocjonalnie. Jest dzieckiem, które czuło, że jest dla wszystkich problemem. Ona nawet prosiła o pomoc psychoterapeutę - dodawał Nowak.

Obrońca podkreślał również, że Kamil N. sam dokonał świadomego wyboru i na pewno nie został zmuszony do zbrodni przez jego klientkę. - Nieprawdą jest też to, że nienawidziła rodziców chłopaka. Ona spotkała ich dwa razy, a to Kamil zbudował w niej ich negatywny wizerunek - przekonywał Nowak.

Zuzanna M. płakała podczas procesu. Prosząc o łagodniejszy wymiar kary mówiła, że to byłaby dla niej szansa na powrót do życia i na założenie rodziny, której nigdy nie miała. - Proszę o szansę na bycie człowiekiem - powiedziała. Dodała też, że bardzo żałuje tego, co zrobiła. Kamil N. stwierdził jedynie, że żałuje wszystkiego i prosi o wybaczenie.

Sędzia nie dał się jednak przekonać żadnej ze stron. - Odpowiedzialność rozkładała się obopólnie. Jednak 25 lat pozbawienia wolności to adekwatna kara w tym przypadku - stwierdził sędzia Śmiech. Dlaczego sędzia nie wydał dożywotniego wyroku? - Taki wyrok stosuje się w przypadku oskarżonych, u których nie widać szans na resocjalizację i którzy po wyjściu z więzienia powróciliby do przestępczego procederu. W tym przypadku zaś nie można o tym mówić. Oskarżeni w chwili popełnienia przestępstwa mieli po 18 lat. Wtedy dopiero kształtowała się ich osobowość. W dodatku szczerze przyznali się do winy i wyrazili skruchę - uzasadniał sędzia.

Piątkowy wyrok jest nieprawomocny. Stronom przysługuje apelacja. Obrońca Kamila N. już zapowiedział, że nie zgadza się z wyrokiem, który uważa za wysoki i wniesie o apelacje. Obrońca Zuzanny M., jak i prokurator decyzję w tej sprawie podejmą po rozpatrzeniu pisemnego uzasadnienia od wyroku.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski