Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdzisław Podkański - marszałek chłopów polskich. „Został bardzo dobrze zapamiętany na polskiej wsi jako szef resortu kultury"

Stanisław Jadczak/Andrzej Strawa
Małgorzata Genca/archiwum
Przez dwie dekady przełomu XX i XXI wieku przewodził ruchowi ludowemu na Lubelszczyźnie i był jednym z najbardziej wpływowych polityków PSL w kraju. Zdzisław Podkański odszedł w piątek 18 lutego 2022 roku w wieku 72 lat. Od dłuższego czasu borykał się z chorobą, która niszczyła go od śmierci ukochanej żony Danuty. Pozostanie w pamięci jako najwybitniejszy polityk chłopski okresu III RP i bodaj najbardziej kontrowersyjny.

Poznałem Zdzisława pod koniec lat 60-tych minionego wieku, gdy jako student historii zaczął działalność w Związku Młodzieży Wiejskiej i pojawiał się w słynnej „ósemce” czyli pokoju na I piętrze w „Chatce Żaka” oddanym przez rektora UMCS prof. L. Seidlera organizacjom młodzieżowym. Wyróżniał się już wtedy ujmującym sposobem bycia i zapałem w kulturalnych działaniach organizowanych z myślą o studentach wywodzących się ze wsi. W 1970 roku został członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i szybko rozruszał zasiedziałych od czasów. powojennych działaczy ZSL. Wybrany do Wojewódzkiego Komitetu ZSL rychło dał się poznać nie tylko jako reprezentant młodzieży wiejskiej, ale też jako strażnik historii ruchu ludowego i orędownik pomocy twórcom ludowym i wiejskim zespołom artystycznym. Niósł też kaganek oświaty na wsi jako pracownik Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Lublinie i jako etatowy pracownik WK ZSL w latach 1973-75 i 1980-84. Niewyparzony język i dynamika młodego działacza nie podobały się starym ZSL-owcom, pozbyli się Zdzisława Podkańskiego skazując – w ich mniemaniu – na zsyłkę do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.

Jakże się mylili. Pozbawiony partyjnej presji Podkański rychło uczynił z ośrodka przy ul. Grodzkiej w Lublinie ogólnopolskie centrum amatorskiego ruchu artystycznego środowiska wiejskiego. Zarząd Główny STL stał się niczym słońce przyciągające do siebie setki ludowych poetów, rzeźbiarzy, malarzy, artystki wyszywające piękne koronki, tworzące ozdoby itd., a także wybitnych pracowników nauki badających i opisujących kulturę ludową. Dyrektor ZG STL Zdzisław Podkański, z nieodłączną teczką w ręku, odwiedzał lubelskie redakcje i urzędy informując i promując spotkania, wystawy, konkursy organizowane dla twórców ludowych. W taki sposób pod koniec lat 80-tych XX wieku Zdzisław Podkański stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych na Lubelszczyźnie działaczy kultury. Miał rzesze współpracowników i sympatyków w całym województwie, regionie i kraju.

A kiedy przyszedł czas przełomu w 1989 roku i większość młodych działaczy ze środowiska wiejskiego uznała, że czas wyprowadzić sztandar ZSL i odrodzić tradycje Polskiego Stronnictwa Ludowego, tego z czasów Witosa i Mikołajczyka, w ich pierwszym szeregu był Zdzisław Podkański. Do Lublina przyjechał wówczas z Warszawy Aleksander Łuczak, by utworzyć strukturę wojewódzką PSL „Odrodzenie”. Zdzisław Podkański podbił swoim wystąpieniem i programem salę. Został wybrany prezesem Zarządu Wojewódzkiego PSL w Lublinie.

Odtąd kariera polityczna Zdzisława Podkańskiego nabrała wielkiego tempa. W 1993 roku został posłem, w 1994 roku wiceministrem kultury, w 1996 roku ministrem kultury. Funkcję posła traktował bardzo serio, angażował się w pracach na Wiejskiej, ale przede wszystkim spełniał się w roli pomagającego swoim wyborcom. Sławetne poniedziałki w biurze ZW PSL przy ul. Karłowicza były dla gazet tematem kpin, ale w realu okazywały się dla wielu ludzi szansą uzyskania pomocy w konfrontacji z urzędnikami, sądami, zakładami pracy. Podkański do bólu wykorzystywał instytucję interwencji poselskich i walczył do końca w sprawach zwykłych ludzi.

Został bardzo dobrze zapamiętany na polskiej wsi jako szef resortu kultury. Był zastępcą i następcą ministra Kazimierza Dejmka (tego od „Dziadów” w 1968 roku) i choć elita kulturalna stolicy uznała to niemal za mezalians, a prasa warszawska postponowała go opowieścią o „rozmowie” z Józefem Czapskim i nazywała „ministrem od orkiestr strażackich” to pozostał w dobrej pamięci uczelni artystycznych, instytucji muzycznych, a także instytucji kultury w terenie, członkiń KGW i OSP. Największym dorobkiem jego rządów była ustawa o muzeach (miałem w jej pomyśle maleńki udział) i ustawa o bibliotekach. Obie napisali w dużym zakresie lubelscy muzealnicy i bibliotekarze.

Wiceminister, minister, prezes Zarządu Wojewódzkiego PSL, to były szczeble w karierze w PSL, które zawiodły go aż na fotel wiceprezesa Zarządu Głównego PSL. Nic dziwnego, bo za Podkańskim stały tysiące działaczy PSL na Lubelszczyźnie. Uczynił z Lubelszczyzny bastion partii na mapie kraju. Zdobywał członków i sympatyków chłopską gadką przy wiejskim sklepie, kieliszkiem wódki wypitej wspólnie ze strażakami, oberkiem zatańczonym z wiejską kobietą na spotkaniu KGW, fundowaniem i wręczaniem sztandarów dla wiejskich organizacji, umiejętnością zdobywania i obsadzania stanowisk w administracji, kreowania kandydatów na wójtów i prezesów, starostów (np. Jan Łopata), marszałków (np. Marian Wojtas). Pomocą uzyskaniu łóżka w szpitalu, miejsca w sanatorium. Szczytem talentów organizacyjnych budzącym ogromną zazdrość w innych regionach były opłatki ludowe, czyli imprezy na trzy tys. członków PSL, przywożonych do hali MOSiR w Lublinie autokarami i samochodami strażackimi. Wszystko wymyślał „Zdzicho” - jak mówiło się o nim w regionie, od listy zaproszonych z arcybiskupem Bolesławem Pylakiem na czele, po listę mówców i artystów kończących imprezę z reguły wspaniałym koncertem. To robiło na wszystkich wielkie wrażenie. Sam byłem świadkiem szoku Waldemara Pawlaka, prezesa PSL, oprowadzanego przez „Zdzicha”. Nigdzie w Polsce nie było takich imprez!

Zdzisław Podkański miał fenomenalna pamięć, nie zapominał nazwisk chłopów z najdalszych wsi, pamiętał kombatantów z BCh i darzył ich najwyższym szacunkiem, pamiętał twórców ludowych. Miał swoich ulubionych: Bronisława Pietraka z Markuszowa, Kazimierę Wiśniewską z Hrubieszowa, Zygfryda Gajewskiego z Bęczyna. Pamiętał o imieninach, żonach i mężach współpracowników. Umiał gromadzić wokół siebie ludzi o różnym poziomie wykształcenia oraz inteligencji. Miał swoje zasady wspominane przez działaczy PSL do dziś. Jedną z nich był szacunek dla prezesów powiatowych i gminnych organizacji PSL. Kiedy jechał służbowo w teren, zawsze nawiązywał kontakt z prezesem powiatu, przez który przejeżdżał, telefoniczny lub osobisty – wpadał choćby na pięć minut rozmowy. Nic więc dziwnego, że był powszechnie znany i szanowany. Dziś w woj. lubelskim nikt nie wie kto to jest Krzysztof Hetman...

Ale życie to nie tylko pasmo sukcesów. Także i porażek. Poniósł ich Zdzisław Podkański niemało. Pierwszy kryzys związany był z jego synem awansowanym na dyrektora wydziału w urzędzie wojewódzkim. Tak zaczął się konflikt z bardzo dobrym wojewodą lubelskim Edwardem Hunkiem. Potem była sprawa Henryka Makarewicza - marszałka województwa lubelskiego i konflikt z Franciszkiem Jerzym Stefaniukiem i wreszcie konflikt w łonie władz PSL zakończony frondą Zdzisława Podkańskiego, Jerzego Wojciechowskiego i Zbigniewa Kuźmiuka z szeregów PSL i utworzeniem PSL „Piast”. Wojciechowski i Kuźmiuk po jakimś czasie przenieśli się pod skrzydła PiS, a Zdzisław Podkański z kilkoma europosłami rozbudowywał szeregi konkurencyjnego „Piasta”. Dopóki Zdzisław Podkański sprawował mandat europosła (w latach 2006-2009) „Piast” działał i rozwijał się, ale gdy zabrakło środków Stronnictwo stało się bytem marginalnym. Zdzisław Podkański przegrywał kolejno wybory do Europarlamentu, do Sejmu RP, na prezydenta Lublina. Ostatecznie został radnym sejmiku województwa lubelskiego, zakończył życie na stanowisku wice przewodniczącego sejmiku.

Śmierć przerwała jedną z najwyrazistszych karier politycznych nie tylko w woj. lubelskim, ale i w Polsce. Zdzisław Podkański, syn chłopa w swoim pochodzeniu upatrywał drogi i misji życiowej. Walczył politycznie o sprawy wsi, powołał organizację o nazwie Sejmik Chłopów Polskich z siedzibą władz w Lublinie, niezależną od partii politycznych. Był jej marszałkiem, bo widział się w roli współczesnego Wincentego Witosa. Odszukał zresztą rodzinę Witosa i zaangażował jego bratanka Andrzeja do działalności politycznej. Poróżnił go też z władzami PSL stosunek do Unii Europejskiej. Był jej przeciwnikiem, choć walczył o poprawę bytu wsi polskiej. Był sojusznikiem polskich sadowników, producentów jabłek i pszczelarzy. Z satysfakcją organizował blokady dróg w obronie chłopów.

Miał niespożyte siły, był w dawnych czasach wulkanem energii, pracował i w samolocie do Brukseli i w samochodzie jadąc np. do Tomaszowa Lubelskiego. Jego żywiołem była polityka, pasją kultura ludowa, przeznaczeniem – walka z przeciwnikami, hobby – konie (miał stadninę w rodzinnej Guzówce koło Turobina). Niepospolity człowiek, niebanalny charakter, marzący o rodzinnej dynastii, wywarł wielki wpływ na dzieje Lubelszczyzny i Polski w ostatnich 30 latach. Nikt o nim nie napisze, że coś zniszczył, zrujnował...

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski