Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginęli, bo chory kierowca dostał prawo jazdy

Artur Drożdżak
Żałuję, że znalazłem się w tamtym miejscu i tamtym czasie - tak przed krakowskim sądem 32-letni Sławomir K. mówił o swoim udziale w tragicznym wypadku w Łężkowicach koło Wieliczki, na trasie między Krakowem a Bochnią. Prokuratura zarzuca mu spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, w której zginęły trzy osoby, a czwarta została ciężko ranna. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

Wszystkie ofiary to mieszkańcy Rzeszowa. 15 września 2008 r. rano jechali w stronę Krakowa. Za kółkiem renault thalia siedział 51-letni Janusz Stolarski, obok niego zięć, 28-letni Rafał Pyziak, z tyłu jego żona Joanna oraz ich kuzyn, 20-letni Paweł Lisek. Tylko kobieta przeżyła wypadek.

- Jechaliśmy na lotnisko do Katowic. Mieliśmy wracać z mężem samolotem do Manchesteru, gdzie pracowaliśmy od trzech lat. Do Polski przyjechaliśmy na wakacje, już nie wróciliśmy... - zeznawała przed sądem 28-letnia blondynka, pracownica bankowa. Cały czas płakała. - W jednej chwili straciłam najbliższe mi osoby: tatę, męża - mówiła.

Do wypadku doszło, bo Sławomir K., jadący od strony Krakowa swoim audi A-6, stracił przytomność. Zjechał na przeciwległy pas ruchu i czołowo zderzył się z renault. Nic mu się nie stało, nawet nie trafił do szpitala. Był trzeźwy. Po wypadku wysiadł z auta i tylko gaśnicą spryskał maskę audi, bo wydobywał się z niej dym.

Okazało się jednak, że Sławomir K. od dzieciństwa cierpi na poważną chorobę i to z powodu kolejnego ataku stracił przytomność za kółkiem. Jego adwokaci złożyli wniosek, by sprawę umorzyć, bo, jak napisali, w chwili wypadku mężczyzna działał w "usprawiedliwionej nieświadomości" z powodu swojej choroby, więc nie popełnił przestępstwa. Z kolei z inicjatywy prokuratury lekarze przebadali oskarżonego i orzekli, że nie może więcej zasiadać za kółkiem. Cofnięto mu prawo jazdy, które miał od 10 lat.

Prokuratura wyłączyła ze śledztwa dotyczącego katastrofy wątek trójki lekarzy. Jak ustalili, Sławomir K. przed uzyskaniem prawa jazdy miał się zgłosić do lekarza medycyny pracy, ale tego nie zrobił. Natomiast lekarz leczący od wielu lat chorego wystawił mu zaświadczenie, że może prowadzić samochód. To wystarczyło, by dwoje innych lekarzy wystawiło mu niezbędne zaświadczenia umożliwiające mu uzyskanie prawa jazdy.

Sławomirowi K. grozi do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski