Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmasakrowane zwłoki „Wandy” znaleziono w jego mieszkaniu. Rozpoczęły się poszukiwania zabójcy lubelskiego „króla gejów”

Piotr Nowak
Piotr Nowak
- Pierwszy znany mi klub dla lesbijek, gejów i osób biseksualnych mieścił się na Starym Mieście, przy placu Po Farze. Za dnia funkcjonowała tu kafejka internetowa. Wieczorem miejsce zamieniało się w klub „Odlot” - mówi Magdalena Łuczyn, lubelska przewodniczka
- Pierwszy znany mi klub dla lesbijek, gejów i osób biseksualnych mieścił się na Starym Mieście, przy placu Po Farze. Za dnia funkcjonowała tu kafejka internetowa. Wieczorem miejsce zamieniało się w klub „Odlot” - mówi Magdalena Łuczyn, lubelska przewodniczka Małgorzata Genca
Wysoki, postawny brunet, obiekt westchnień kobiet. 27 lat temu we własnym mieszkaniu zamordowany został Jerzy K. Okoliczności śmierci wzbudziły ogromne emocje. Pierwszy raz na światło dzienne wyszły fakty z życia społeczności, która musiała ukrywać swoją orientację seksualną.
Zmasakrowane zwłoki „Wandy” znaleziono w jego mieszkaniu. Rozpoczęły się poszukiwania zabójcy lubelskiego „króla gejów”

Zabójstwo wykryto przez przypadek. W czwartek 11 lutego 1993 roku policjanci z pierwszego komisariatu w Lublinie znaleźli łupy z włamania. Wśród nich była wizytówka Jerzego K.

Po nitce do kłębka funkcjonariusze trafili do paserów, do włamywaczy i osoby okradzionej. Jeszcze nic nie wiedzieli o zbrodni. Wyszła na jaw dzień później. Kiedy policjanci weszli do mieszkania Jerzego K., pierwsze co rzuciło się im w oczy, to ślady krwi.

„W jednym z pomieszczeń leżały zwłoki gospodarza. Po wstępnych oględzinach ustalono, że został on zamordowany w nocy ze środy na czwartek. Umarł wskutek wykrwawienia. Na głowie denata stwierdzono liczne rany po ciosach butelką, ponadto na szyi miał on zadzierzgniętą pętlę z grubego sznurka” - czytamy w archiwalnym Kurierze z 1993 r.

Biegli ustalili, że bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny było wykrwawienie się.

Śledztwo przebiegało błyskawicznie

Jeszcze tego samego dnia Prokuratura Rejonowa dla miasta Lublina aresztowała dwóch podejrzanych o popełnienie zbrodni: Marka Cz. i Dariusza R. Obaj mieli wcześniej konflikt z prawem. Pierwszy odpowiadał za rozbój, drugi za liczne kradzieże.

W toku śledztwa na jaw wychodziły szczegóły prywatnego życia ofiary. Jerzy K. był znany w środowisku homoseksualistów pod pseudonimem „Wanda”. Uważany był przez niektórych za „króla” lubelskich gejów.

„Ten wysoki, postawny brunet, obiekt westchnień wielu pań nieświadomych jego upodobań, najczęściej przesiadywał na ławce obok szaletu publicznego na pl. Litewskim lub w „Lubliniance”. Podrywał młodych chłopców, żołnierzy na przepustkach; zapraszał ich do domu, a później próbował uwodzić. Być może w taki sposób poznał swoich morderców” - sugerował dziennikarz Kuriera.

Dla wielu Czytelników to był pierwszy kontakt ze światem, który w czasach PRL i później pozostawał w ukryciu.

„Hiacyntem” w środowisko

Sytuacja osób homoseksualnych w PRL była trudna. Służby przez dekady traktowały je jako podejrzane. W latach 1985-87 Milicja Obywatelska prowadziła akcję „Hiacynt” wymierzoną w to środowisko. Przez dwa lata funkcjonariusze zarejestrowali około 11 tysięcy akt osobowych, na które składały się nazwiska i materiały o polskich homoseksualnych mężczyznach i ich środowisku. Oficjalnie wskazywano na chęć przeciwdziałania rozwojowi epidemii HIV/AIDS w Polsce. Z drugiej strony zgromadzone materiały mogły być w wykorzystane do szantażu i pozyskiwania informacji.

- Chodziło o zbieranie teczek na mężczyzn homoseksualnych, żeby ich potem szantażować - zastrzega Magdalena Łuczyn, przewodniczka po mieście i propagatorka historii Lublina. Angażuje się w liczne inicjatywy społeczne, w tym na rzecz praw osób LGBT. Przyznaje, że 30 lat temu środowisko osób nieheteronormatywnych funkcjonowało inaczej niż dziś.

- Mam kontakt z gejami, którzy wówczas odkrywali swoją seksualność. Dziś to często 60-letni nauczyciele, wychowawcy, pracownicy banków, pocztowcy i emeryci. Oni wychowywali się w innych czasach. Musieli się ukrywać w obawie przed reakcją otoczenia. Większość nadal boi się ujawnić, żeby nie stracić pracy - mówi przewodniczka.

Polski kodeks karny przestał karać za homoseksualizm w 1932 r. Jednak po przejęciu władzy przez komunistów osoby o orientacji innej jak heteroseksualna postrzegano jako zjawisko „wysoce kryminogenne”.

- Zdarzało się, że homoseksualni mężczyźni wchodzili w relacje z kobietami, zawierali związki małżeńskie i wiedli podwójne życie. Takie fikcyjne związki nie służyły zdrowym relacjom. Mężczyźni mogli padać ofiarą szantażu - wyjaśnia Magdalena Łuczyn.

Stosunki biznesowe

W 1993 r. PRL pozostawał nadal żywym, ale jednak, wspomnieniem. Policja i prokuratura starała się ustalić okoliczności śmierci Jerzego K. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że Dariusz R. poznał swoją późniejszą ofiarę pięć lat przed popełnieniem zbrodni. Panów łączyły stosunki biznesowe. Notowany za kradzieże mężczyzna sprowadzał „Wandzie” nowych kochanków. Brał za to sowite wynagrodzenie. Jednak to nie homoseksualne skłonności ofiary były przyczyną zbrodni. Policjanci od razu uznali, że bezpośrednim motywem był rabunek.

Mordercy dokładnie splądrowali mieszkanie ofiary. Wynieśli z niego m.in. niezwykle cenny na początku lat 90. ubiegłego wieku sprzęt elektroniczny, biżuterię, sprzęty gospodarstwa domowego, zbiory numizmatyczne, ale też modną garderobę i kilkaset kaset wideo. Wszystko oszacowano na pół miliarda starych złotych (dla porównania, Kurier kosztował wtedy tysiąc złotych).

Sąd Wojewódzki w Lublinie uznał, że inspiratorem zbrodni i jedynym jej sprawcą był Dariusz R. Mężczyzna został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Marek Cz., za pomoc w wynoszeniu łupów, usłyszał wyrok dwóch lat bezwzględnego więzienia.

„Filo” i „Efebos”

Magdalena Łuczyn oprowadza po zakamarkach Lublina. Spacerując i rozmawiając z mieszkańcami poznaje „ukrytą” stronę miasta lat 80-tych i 90-tych.

- Do Lublina docierały wtedy pierwsze numery gejowskich pism „Filo” i „Efebos”. Można w nich było znaleźć anonse, które ułatwiały nawiązywanie kontaktów i spotkanie. W mieście funkcjonowały też tzw. pikiety, czyli miejsca, gdzie homoseksualni mężczyźni spotykali się - wyjaśnia przewodniczka.

W Lublinie takie „pikiety” znajdowały się między innymi w szalecie publicznym na pl. Litewskim i w Parku Ludowym.

- Jeden z moich rozmówców, emerytowany pracownik banku zaznaczył, że chodzenie do szaletu publicznego na pl. Litewskim było dla odważnych. Z jednej strony wiadomo było, że można tam spotkać innych mężczyzn, ale jednak nierzadko lęk wygrywał – mówi lublinianka.

Homoseksualni mężczyźni odwiedzali „pikiety”, poznawali się i wspólnie spędzali czas. Żyli w ukryciu, na co dzień nie ujawniali swojej orientacji. Kontakty towarzyskie nawiązywali za pośrednictwem poczty pantoflowej, poprzez znajomych, anonse w czasopismach gejowskich i w znanych sobie lokalach.

- Pierwszy znany mi klub dla lesbijek, gejów i osób biseksualnych mieścił się na Starym Mieście, przy placu Po Farze. Za dnia funkcjonowała tu kafejka internetowa. Wieczorem miejsce zamieniało się w klub „Odlot”. Nie było łatwo się tam dostać. Najpierw trzeba było zostać zaproszonym, potem należało znaleźć ukryty dzwonek. „Odlot” działał do 2002 roku – mówi przewodniczka.

W lokalu po „Odlocie” powstała lodziarnia. Obok, niemal ściana w ścianę z dawnym klubem dla lesbijek, gejów i biseksualistów, znajduje się sklep z odzieżą patriotyczną.

- Dawniej funkcjonowanie osób homoseksualnych na pewno było trudniejsze niż dziś. Takie osoby zazwyczaj ukrywały swoją orientację, tworzyły fikcyjne związki, żeby żyć w spokoju – wyjaśnia Magdalena Łuczyn.

- Przez konieczność ukrywania się wiele homoseksualnych osób na starość żyje w samotności. Kiedy słyszę homofobiczne wypowiedzi nowego ministra edukacji narodowej Przemysława Czarnka i doniesienia o strefach wolnych od LGBT zaczynam się bać, że będzie coraz gorzej - zastrzega propagatorka historii. Promykiem nadziei są dla niej słowa papieża Franciszka, który wstawił się za osobami LGBT. Przypomniał, że one też mogą współtworzyć rodziny. - Niby taka oczywistość, ale potrzeba samego Biskupa Rzymu, aby o tym przypomnieć - kwituje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski