Pierwsza - ul. Dolna Panny Marii. Mężczyzna wchodzi bez zastanowienia na ulicę wprost pod koła samochodu. Jak mógł dostrzec auto, skoro niemal całą głowę zasłania mu kaptur, a on nawet nie spojrzał na bok. Kończy się na ostrym hamowaniu. Drugie zdarzenie - ul. Jana Pawła II. Na rondo wjeżdża bez zastanowienia kierowca, wymusza pierwszeństwo. Nagle decyduje się skręcić, ale kierunkowskazu nie włącza. Dzięki ostrożności innego kierowcy udaje się uniknąć stłuczki, więc ten na krótko wciska klakson. Reakcja? Pirat odkręca szybę, wystawia głowę i wylewa swoją agresję. Po co przyznać, że nie zachował ostrożności, zlekceważył przepisy i innych użytkowników drogi? Najważniejsza jest urażona ambicja, więc trzeba ją ratować.
Ale czy droga to dobre miejsce na leczenie kompleksów i wyładowywanie frustracji? Nie sądzę. W mediach codziennie opisujemy różne zdarzenia drogowe i to bez szczęśliwego zakończenia, bo są albo ranni, albo ofiary śmiertelne. I najczęściej winę za nie ponosi człowiek, któremu zabrakło refleksji albo zignorował przepisy. Tylko czy nie da się z tym nic zrobić, czy tak już zawsze musi być?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?