Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Lublinianie pamiętają o Lee Richardsonie

Tomasz Biaduń
Tragiczny wypadek Lee Richardsona
Tragiczny wypadek Lee Richardsona Gazeta Wrocławska
Niedzielny wieczór był dla świata sportu tragiczny. I to nie tylko dla sportu żużlowego. Podczas meczu we Wrocławiu pomiędzy Betardem Spartą, a Marmą Rzeszów, fatalny w skutkach upadek zaliczył Lee Richardson. Żużlowiec Marmy, w przeszłości jeżdżący w barwach TŻ Lublin, po interwencji lekarskiej, został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł na stole operacyjnym.

Richardson, startujący w trzecim biegu, zahaczył przednim kołem o tylne koło jednego z rywali. Żużlowca wyrzuciło w powietrze, po czym z impetem uderzył o bandę i ziemię. Służby medyczne długo opatrywały sportowca, aż w końcu zdecydowano się przewieźć go do szpitala. Richardson już w karetce miał wielkie problemy z oddychaniem, spowodowane wewnętrznym krwotokiem w klatce piersiowej. Wrocławscy lekarze szybko podjęli decyzję o interwencji chirurgicznej. Niestety, żużlowca nie udało się uratować.

Czytaj także Lee Richardson, były żużlowiec TŻ Lublin, nie żyje

- To był fantastyczny człowiek i sportowiec. Gdy jeździł w Lublinie, był na fali wznoszącej. Z tego, co pamiętam starał się za wszelką cenę wrócić do cyklu Grand Prix. Lee był wzorem do naśladowania. Nie stosował żadnych używek, żużel był dla niego najważniejszy. Dopiero po sezonie pozwalał sobie na rozrywkę, razem nawet wypiliśmy wtedy po małym drinku - wspomina Anglika Jarosław Siwek, który w czasie, gdy Richardson jeździł w Lublinie (2003 rok), był dyrektorem TŻ Sipma. - Perfekcyjnie przygotowywał się do jazdy. Miał, z tego co pamiętam, dziewięć motocykli, jeden silnik był specjalnie przeznaczony na lubelski tor. Dzięki temu przywoził dla nas zawsze sporo punktów. W jego przygotowaniach zawsze wszystko było dopięte na ostatni guzik. On pokazał nam profesjonalne podejście, po latach posuchy przypomniał, jak wygląda żużel przez duże "Ż" - dodaje.
Richardsona pamięta również Daniel Jeleniewski, obecnie jeżdżący w drużynie Lubelskiego Węgla KMŻ, a w 2003 roku reprezentujący razem z Anglikiem barwy TŻ. - To był fajny, skromny chłopak. Jeszcze niedawno się z nim widziałem. Ścigaliśmy się na treningu w Rzeszowie, a niedługo potem dostałem tak tragiczną informację... Naprawdę chciałbym złożyć serdeczne kondolencje rodzinie, to straszna rzecz, trudno się z tym pogodzić - kręci głową Jeleniewski.

Informacja o śmierci Richardsona wstrząsnęła światem. O zdarzeniu donosiły portale nie tylko sportowe, a wszyscy zastanawiają się, jak mogło dojść do takiej tragedii. Na portalach społecznościowych (Facebook, Twitter) rozpisują się sportowcy, składając kondolencje rodzinie zmarłego. Głośnym echem sprawa odbiła się również w ojczyźnie Richardsona, gdzie o jego wypadku pisały największe brytyjskie dzienniki o ogólnokrajowym zasięgu.

The Lakeside Hammers, angielski klub Richardsona, zaplanował już na piątek zawody upamiętniające zawodnika. We Wrocławiu natomiast zostanie odprawiona msza święta w intencji żużlowca (w czwartek). Ponadto wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypadku. Zbada, czy organizatorzy zadbali o wystarczające bezpieczeństwo zawodników i czy przestrzegali wszystkich przepisów. Policja już zabezpieczyła motocykl żużlowca. We wtorek z kolei odbędzie się sekcja zwłok Richardsona, po której poznamy odpowiedź na pytanie, co było bezpośrednią przyczyną śmierci sportowca.

Skandaliczne sceny w Gorzowie

Po siódmym biegu meczu Stali Gorzów Wlkp. z Falubazem Zielona Góra spiker podał informację o śmierci Richardsona. Od tego momentu w Gorzowie zaczęły się rozgrywać żenujące sceny... Sędzia Marek Wojaczek po naradzie w parku maszyn zdecydował, że po oddaniu hołdu minutą ciszy, zawody będą kontynuowane. To spotkało się z negatywną reakcją ze strony żużlowców, a także dziennikarzy komentujących mecz dla TVP Sport. Ci drudzy zaprzestali w geście protestu komentarza, zawodnicy natomiast, albo zjeżdżali z toru zaraz po starcie biegu, albo jechali wyścig w wolnym tempie. W końcu goście zdecydowali, że w ogóle nie będą startować. Nastąpiły kłótnie i przepychanki, a w pewnym momencie padła nawet groźba odebrania licencji klubowi z Zielonej Góry. Postawę swoich żużlowców poparł prezes Robert Dowhan, część kibiców opuściła natomiast trybuny. W obozie Falubazu gościł Tomasz Gollob, który zaproponował, że nikt nie będzie wyjeżdżał do startów. Ostatecznie, po trwającym godzinę zamieszaniu, sędzia przerwał zawody. Zarząd Speedway Ekstraligi nie podjął jeszcze konkretnych kroków w związku z niedzielnym zamieszaniem. Drużyna Falubazu natomiast w poniedziałek wystosowała oficjalne pismo, w którym proponuje, aby cała następna kolejka ekstraligi została odwołana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski