Zwolnienia z pracy w PZL: Pracownicy rezygnują sami

Rada nadzorcza świdnickich zakładów w porozumieniu ze związkami zawodowymi prze-dłużyła do końca października termin, w którym pracownicy mogą złożyć wniosek o dobrowolne odejście z firmy. PZL--Świdnik liczy na to, że do końca roku z tej możliwości skorzysta 100 osób. - To bezpieczne rozwiązanie, gdyż powyżej tej liczby mielibyśmy do czynienia ze zwolnieniami grupowymi, a tego firma wolała uniknąć - mówi Andrzej Słotwiński, przedstawiciel załogi w radzie nadzorczej PZL-Świdnik.

Skąd decyzja o zmianie terminu? Czas na składanie wniosków o dobrowolne odejście z zakładu minął 31 lipca. Nie przestały jednak spływać wnioski od pracowników. - Trudno szybko podjąć decyzję o odejściu, jak się nie ma zabezpieczenia finansowego, a nad pracownikiem wisi widmo zwolnienia. Ze względu na relacje rodzinne i trudności w znalezieniu pracy umożliwiamy pracownikom podjęcie decyzji o odejściu w późniejszym terminie - wyjaśnia Andrzej Borys, przewodniczący WZZ „Sierpień 80” w PZL--Świdnik.

Firma utrzymuje, że zwolnienia to bezpośredni efekt przegranego przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla wojska. Do finałowego etapu konkursu Ministerstwo Obrony Narodowej zakwalifiko-wało jedynie produkt francuskiej firmy Airbus Helicopters. Z powodów formalnych odpadł AW149 oferowany przez PZL-Świdnik. Po ogłoszeniu tej decyzji właściciel zakładu, włoska AgustaWestland, zapowiedział przewartościowanie roli fabryki. W ciągu trzech lat pracę może stracić nawet 800 osób z ponad 3,3-tys. osobowej załogi. Ostatecznej liczby firma nie podaje, bo wpływ na to będzie miała sytuacja zakładu i kontrakty, jakie PZL-Świdnik będzie realizował.

Według Andrzeja Borysa, szansą dla pracowników PZL jest zakończenie przetargu w MON bez wskazywania  zwycięzcy: - Nowy rząd mógłby wtedy wybrać rozwiązanie z wolnej ręki - mówi. 

Piotr Nowak, Paweł Żurek