Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zygmunt Miłoszewski: Praca pisarza jest jak każda inna. Tylko bardziej niewdzięczna i nudna

Dorota Kowalska
Zygmunt Miłoszewski pracuje teraz nad trzecią częścią trylogii o prokuratorze Szackim
Zygmunt Miłoszewski pracuje teraz nad trzecią częścią trylogii o prokuratorze Szackim Sylwia Dąbrowa/Polskapresse
O polskich autorach kryminałów, którzy powoli podbijają Europę, o polskim rynku wydawniczym, żalach Kai Malanowskiej i fali krytyki, jaka na nią spadła - opowiada pisarz Zygmunt Miłoszewski w rozmowie z Dorotą Kowalską.

Podobno dopiero co wróciłeś z Francji? Co tam robiłeś?
"Uwikłanie", moja druga książka, ukazało się we Francji jesienią ubiegłego roku. I odniosło sukces: umiarkowany sprzedażowy, ale też głównie taki krytyczno-recenzencki. Książka została zauważona przez wszystkie pierwszoligowe media. Gdzieś tam przebijał się przekaz, że Francuzi znudzili się już kryminałami ze Szwecji i dostrzegli pisarzy z innych państw, strasznie ciekawi wydali im się ci zza żelaznej kurtyny. I tak właśnie zostałem nominowany do kilku nagród literackich.

Gratulacje!
Dziękuję ci. Francuzi mają tych nagród literackich wiele. I właśnie wróciłem z dwóch festiwali literackich, w tym z tego najważniejszego, który odbywa się w Lyonie. To jedna z najważniejszych imprez literatury kryminalnej w Europie: pierwszoligowy festiwal, z pierwszoligowymi nazwiskami. James Ellroy na przykład, żywy klasyk. I właśnie tam byłem nominowany w kategorii: najlepszy europejski kryminał. Co prawda nagrody nie dostałem, ale już samą nominację uważam za sukces. To wersja oficjalna. Tak naprawdę to nie cierpię nie dostawać nagród, kiedy już mnie nominują.

Miłoszewski mówi, że zaczął utrzymywać się z pisania po 10 latach pracy. Dopiero od niedawna nie musi martwić się o rachunki, ale też nie podpisuje się pod narzekaniem typu: Polacy nie czytają, autorzy nie zarabiają

Zachodnie media rozpisują się o tym, o czym mówisz, że polscy pisarze kryminałów są dzisiaj na topie, w artykułach pada twoje nazwisko, Marka Krajewskiego, Marcina Wrońskiego. Rzeczywiście, aż tak jesteście cenieni za granicą?
W dwóch gazetach były duże teksty: w amerykańskim "New York Timesie" i w brytyjskim "The Independent". Autorzy pytali, czy Polacy zepchną Skandynawów z takiego piedestału literatury kryminalnej, bo nasze książki są coraz lepsze, coraz bardziej popularne, coraz lepiej się sprzedają. I to wszystko prawda. To, co piszemy, jest coraz bardziej popularne, coraz lepsze - ilość przechodzi w jakość. Nasze książki są też coraz częściej tłumaczone. To o tyle ważne, że kryminały nie są już dzisiaj takimi historyjkami o trupie. Czytelnik chce, żeby kryminał był porządną powieścią obyczajową z dobrym opisem społeczeństwa, dobrym opisem dnia codziennego. Kryminał ma działać, może nie jak przewodnik turystyczny, ale jak świadectwo codzienności gdzie indziej. To, co dla polskiego czytelnika może być niezauważalnym tłem, dla czytelnika za granią, jeśli to tło jest dobrze zrobione, może być ciekawe. Powiem więcej - ten opis obyczajów może być nawet ciekawszy niż sama fabuła kryminalna.

I skąd twoim zdaniem taki w Polsce wysyp świetnych pisarzy kryminałów?
W ogóle literatura się rozwija. Nie uważam, żeby literatura kryminalna była wyjątkiem. W każdej niszy literatury w Polsce mamy i kilku pisarzy bardzo dobrych, i kilku pisarzy świetnych, i kilku pisarzy na poziomie europejskim czy światowym. Nie dotyczy to tylko pisarzy kryminałów, ale i literatury wysokiej, fantastyki, innych gatunków literackich.

Czyli co, Polacy to zdolniachy?
Tak, Polacy są zdolni i Polacy piszą bardzo dobrą literaturę. Bardzo mnie cieszy, że ona jest tłumaczona. Nie dość, że jest tłumaczona, bo z tego tłumaczenia jeszcze nic nie wynika, to jest tylko punkt w CV, to jest zauważana i odnosi sukcesy.

Jaki jest przepis na dobry kryminał?

Nie mogę powiedzieć, bo wychowam sobie konkurencję.

Podobno w dobrym kryminale trup powinien się pojawić na pierwszych dwóch stronach, inaczej powieść nie wciągnie.
To są takie bon moty, z których nic nie wynika. Znam bardzo dobre kryminały, gdzie trup się pojawia w połowie książki, a znam i takie, gdzie się w ogóle nie pojawia, bo mamy do czynienia tylko z zaginięciem. Wiesz, kryminał to musi być przede wszystkim dobra powieść, której jesteś ciekawa, w której chcesz wiedzieć, co jest na następnej stronie. Może być skonstruowana w najróżniejszy sposób. Zazwyczaj jest rzeczywiście tak, że na początku pojawia się trup, a my powoli dowiadujemy się, skąd się ten trup wziął. Ale gatunek jest bardzo szeroki. Ten trup to najprostsza, najbardziej wulgarna definicja kryminału. Dzisiaj tak naprawdę wszystko, w czym pojawia się trup, może być skwalifikowane jako kryminał albo ambitny kryminał. "Zbrodnia i kara" byłaby dzisiaj ambitnym kryminałem. Ludzie by pisali o Dostojewskim, że to taki fajny pisarz, stworzył takiego "Colombo", bo od początku wiadomo, kto zabił.

Jaki czas jest ci potrzebny na wymyślenie fabuły? Tydzień, miesiąc, rok?
Powieść to nie jest jeden pomysł. To sto tysięcy pomysłów. Nie w tym rzecz, żeby wymyślić, o co chodzi, bo na to wpada się w ciągu sekundy. Ale realizacja tego pomysłu, to są setki pomysłów na konkretne rozwiązania fabularne, na rozdziały, akapity, na konkretne zdanie. Nigdy nie jest tak, że masz pomył, a słowa same spływają na papier. Masz pomysł na powieść o pisarzu, który morduje swoich czytelników. Okej, niech będzie. Jak? Dlaczego? Ilu? Kiedy? Jaki pisarz? Pretensjonalny artysta, który w każdej powieści wymyśla polszczyznę na nowo, czy komercjusz produkujący powieści erotyczne? Kto szuka prawdy? Jak się jej domyśla? Jak udaje mu się schwytać literata zwyrodnialca? Rozumiesz? To sto tysięcy pytań, na które musisz udzielić odpowiedzi i zrobić to w sposób jak najbardziej atrakcyjny dla czytelnika. Praca pisarza to nie jest praca wynalazcy, który wpada na pomysł, ale praca księgowego, który właściwymi cyferkami musi wypełnić wszystkie rubryki w Excelu.

Ile ci zajmuje dokumentacja do książek, bo wiem, że przygotowując "Bezcennego" wiele miesięcy spędziłeś w bibliotekach.
Zawsze kilka miesięcy i nie chce być inaczej. W sumie napisanie powieści zajmuje mi rok, w czym dokumentacja to kilka miesięcy. I biblioteka, i spotkania z ludźmi, i warsztat dziennikarsko-reporterski: bieganie od lektury do lektury, od człowieka do człowiek. To jest taka cienka granica, bo z jednej strony warto jest wiedzieć więcej, zanim się postawi pierwsze zdanie, z drugiej strony - samo pisanie jest tak przykre, że staram się odwlec ten moment, więc wmawiam sobie, że jeszcze się muszę z kimś spotkać, jeszcze coś przeczytać. Ale w pewnym momencie mówię: "Dość". Drobne rzeczy dorabiam jeszcze, doczytuję już w trakcie pisania.

Z przykrością stwierdzam,że krytyka Kai Malanowskiej miała cechy seksistowskiej połajanki

Masz ten luksus, że z pisania się utrzymujesz.
Tak, mam ten luksus, że utrzymuję się z pisania.

Co myślisz o słowach Kai Malanowskiej, która tego luksusu nie ma i która pożaliła się na pieniądze, jakie zarabia wielu polskich pisarzy?
Fakt, utrzymuję się z pisania, ale zajęło mi to 10 lat. Teraz po raz pierwszy od 10 lat nie mam bólu, z czego zapłacę czynsz. Wcześniej to było lawirowanie, branie zleceń, z trudem wiązałem koniec z końcem. Wpis Kai Malanowskiej nie obszedł mnie w żadnych stopniu, bo znam to uczucie. Ukazała się moja debiutancka książka: "Domofon", dostała dobre recenzje, została zauważona. Byłem przekonany, że zostałem polskim Stephanem Kingiem, autorem bestsellerów. I jechałem właśnie na stypendium za granicę, potrzebne mi były pieniądze, a nadszedł czas rozliczenia. Poszedłem do wydawnictwa z prośbą, czy mogliby się ze mną rozliczyć wcześniej, bo chciałem zobaczyć te swoje dziesiątki tysięcy złotych. Przygotowali mi to rozliczenie tydzień wcześniej i z tego rozliczenia wynikało, że powinienem im oddać jeszcze 100 złoty nadpłaty. To był dla mnie straszny dzień! Dlatego doskonale rozumiem rozgoryczenie pani Malanowskiej, znacznie lepiej rozumiem jej rozgoryczenie niż ten wyrzyg, który został na nią wylany przez kolegów pisarzy. I niestety z przykrością stwierdzam, że ta jej krytyka miała cechy seksistowskiej połajanki, na co jestem szczególnie wyczulony. Poważni panowie autorzy postanowili przywołać do porządku koleżankę i uważam, że było to dość obrzydliwe. Zwłaszcza w wykonaniu redaktora Wargi, który poleciał w taki sposób, jakby Malanowska zrobiła mu jakąś osobistą krzywdę. A tymczasem po prostu pisarka dała wyraz swojemu żalowi, co jest dla mnie zupełnie naturalne.

Ale nie uważasz, że jest coś niezdrowego w tym, że za napisanie książki, której trzeba jednak poświęcić trochę czasu, autor dostaje tyle samo, ile za napisanie kilku tekstów do tygodników?
Wszystko to ma swoje uzasadnienie.

Jakie, ciekawa jestem?
To nie jest tak, że pisanie książki jest jak prowadzenie firmy. Nie robisz tego dla wielkiej korporacji, która cię wynagradza, tylko robisz to wyłącznie na swój rachunek. Powiedzmy, że jesteś stolarzem i robisz stoły. Zrobiłabyś pewnego dnia stół i chciałabyś, żeby ci za niego zapłacili 30 tysięcy, bo robiłaś go trzy miesiące. Ale ten stół jest wart 1,5 tysiąca złotych i tyle za niego dostaniesz minus koszty materiału. Piszesz książki, utrzymujesz się ze sprzedaży książek. Wiesz, że twoje honorarium zależy do tego, ile tych książek się sprzeda. Nie widzę w tym nic dziwnego. Oczywiście są zawody lepiej płatne. Wiem, że za jedną średnią książkę można zarobić tyle samo, co pisząc kilka artykułów, i dużo mniej niż wymyślając hasło reklamowe. Nie wiem, co w tym takiego szokującego. Nikt nie musi być pisarzem, można zostać biznesmenem.

Ale może wydawnictwa wydają za dużo książek i nie zajmują się wystarczająco dobrze ich promocją?
W Polsce nie działa to inaczej niż w innych częściach świata. Oczywiście znam wszystkie patologie tego rynku. I jestem zdania, że wydawcy wydają za wiele książek. Z wielu różnych powodów. Jednym z nich jest monopolistyczna pozycja empiku na rynku beletrystyki, który wymusza dużą dotację pozycji, bo zarabia właśnie na umieszczaniu w swoich salonach nowych pozycji. Ale na całym świecie ukazuje się bardzo dużo książek, Polska nie jest tutaj jakimś wyjątkiem. To dość brutalne, ale wiadomo, że z tych czterdziestu książek, które wydaje wydawca, kilka mocno promuje, kilka słabo promuje, a kilka po prostu wpuszcza na rynek. Ja trochę nie kupuję tych rytualnych narzekań.

Przed chwilą broniłeś Kai Malanowskiej.
Powoli: bronię jej prawa do tego, żeby wyrazić swój żal. Ale nie zgadzam się z nią w tym sensie, żebym uważał, iż teraz powinien spać na nią worek złotych monet. Bronię jej prawa do ludzkiego żalu, do chęci zarabiania na swojej, ciężkiej przecież, pracy więcej. Prawa do tego, żeby mieć więcej sławy, czytelników, więcej pieniędzy. Nie uważam, że za to powinna być chłostana. Ale podkreślę wyraźnie, nie uważam też jednak, że Polacy nie czytają, pisarze nie zarabiają, i w ogóle jest bardzo źle. Pomijając już fakt, że jakość książek, literatury jest dobra. Wydawcy wydają coraz więcej, zarabiają coraz więcej, ludzie w księgarniach zostawiają majątek, w bibliotekach są tłumy. I nie mówię tego z warszawskiej perspektywy. Dużo jeżdżę, widzę, jak to wygląda. Jak wyglądają biblioteki na prowincji. Pozycje z jednej strony są dość kuriozalnie drogie, z drugiej strony moje książki kosztują w Polsce 40 zł, a moja powieść kosztuje we Francji 22 euro. Chciałbym, żeby książki były tańsze, chciałbym, żeby państwo w jakiś sensowny sposób promowało czytelnictwo, czego nie robi, bo nie ma na to żadnego pomysłu. Najbardziej żal edukacji, uczymy kolejne pokolenia, że literatura to najnudniejsza rzecz świata, jakieś niezrozumiałe bzdety, płakać się chce. Brak współczesnej literatury na liście lektur wszystkich szczebli uważam za zabójcze dla czytelnictwa w Polsce.

Ludziom się wydaje, że praca pisarza, to bajka. Siedzi taki w kawiarni, pije kawę i czeka na natchnienie. Przyjdzie, to skrobnie kilka słów, nie przyjdzie - poczeka do jutra.
Powieść ma 400 stron, na tych stronach jest bardzo dużo słów, nie da się ich napisać, siedząc w kawiarni. Jakkolwiek poeci pewnie mają inaczej. To jest praca - jak każda inna, wymaga czasu. Na dodatek jest troszkę bardziej niż inne zajęcia niewdzięczna i nudna.

Nudna?
No tak, ja uważam, że pisarz, to jest najnudniejszy zawód świata.

Piszesz, tworzysz, co w tym nudnego?
Po pierwsze, siedzisz cały czas wyłącznie w swoim towarzystwie. Nie ma tak, że wyjdziesz do biura, spotkasz się z ludźmi, pogadasz, kawkę wypijesz, pójdziesz potem na lunch, lunch się przedłuży. Nie! Siedzisz sama, w gabinecie, w moim przypadku 3,5 metra na 3,5 metra, mając za jedyne towarzystwo tylko komputer na biurku. I tak siedzisz. Przez wiele godzin. Dwa - cała radość płynąca z lektury polega na tym, że jesteś ciekawa, co się wydarzy na następnej stronie. Ja wiem, co się wydarzy na następnej stronie. Wiem, jakie będą zwroty akcji i wiem, do czego akcja zmierza, w związku z tym radość lektury - nic, zero. Jest za to kupa strachu, że to, co piszę, nie wywoła radości lektury u kogoś innego. Czyli podsumowując: siedzę sam, nie mam z tego żadnej radości, bo wiem, co się wydarzy na następnej stronie, a na dodatek cały czas czuję obawę, czy we właściwy sposób realizuję to, co chcę osiągnąć. To co w tym jest takiego romantycznego?

Nie będę się krygował: mam świadomość, że odniosłem sukces. I to mi daje spokój, którego od dawna nie miałem

Ale bycie pisarzem strasznie nobilituje! Nie masz poczucia, że należysz do intelektualnej elity kraju?
Nie, nawet nie mam wyższego wykształcenia.

Ale jesteś zapraszany przez Marcina Mellera do "Drugiego śniadania mistrzów"!
Różne osoby są tam zapraszane.

Masz świadomość, że odniosłeś sukces?
Nie będę się krygował - mam świadomość, że odniosłem sukces. I to mi daje taki spokój, którego przyznaję, od dawna nie czułem. Mam też jednak świadomość, że ten sukces to ogromna odpowiedzialność. Bo to już nie jest działalność hobbistyczna. Więcej osób czeka na to, co napiszę w następnej książce. Przyłapałem się też na takim myśleniu, że obraz innych państw czy społeczeństw, który mam w głowie, to nie jest obraz realny, ale obraz z fikcji. To, co wiemy o społeczeństwach skandynawskich, wiemy ze skandynawskich kryminałów. I złapałem się na tym, że jeśli moje kryminały i innych kolegów będą odnosiły za granicą coraz większe sukcesy, to obraz Polski, jaki będą mieli ludzie, będzie obrazem z naszych książek. I zacząłem się zastanawiać, czy to jest obraz właściwy, czy to jest obraz prawdziwy. Czy pokazując czasami nasze polskie piekiełko, rzeczy, które mnie drażnią, czy nie stworzę jakiegoś wypaczonego spojrzenia na nasz kraj. Czuję większą odpowiedzialność także z tym związaną.

Zastanawiam się, jak odpoczywasz?
Im jestem starszy, tym bardziej miasta mi działają na nerwy. Odpoczywam, kiedy widzę horyzont, kiedy wzrok mi się długo na niczym nie zatrzymuje.

Co czyta pisarz? Swoją konkurencję?
Nie czuję, żebym miał konkurencję. Strasznie to zabrzmiało, co nie? A chodziło mi o to, że w gruncie rzeczy nie jesteśmy konkurencją. Jeśli któryś z nas napisze coś dobrego, tym lepiej dla innych, bo ludzie poszukają innego polskiego kryminału, wzajemnie napędzamy sobie publiczność. Czyli tak, czytam przyjaciół. I najróżniejsze rzeczy, od klasyki po najpodlejsze amerykańskie thrillery. I prawie w ogóle nie czytam kryminałów, czasami czytelnicy są zbulwersowani, jaki ze mnie ignorant.

Nad czym teraz pracujesz?
Nad trzecią i ostatnią częścią trylogii o prokuratorze Szackim.

Kiedy się ukaże?
Wydawca cię nasłał, czy jak? Przekaż proszę swoim mocodawcom, że się ukaże, kiedy autor skończy. A tak na serio, to robię wszystko, żeby książka ukazała się jesienią. Ale najpierw Francja, teraz byłem w Sandomierzu dwa dni na planie ekranizacji "Ziarna prawdy". Tyle pokus prezentujących się atrakcyjniej od krzesła i biurka!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zygmunt Miłoszewski: Praca pisarza jest jak każda inna. Tylko bardziej niewdzięczna i nudna - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski