Za dotacje powstaje m.in. most na Wiśle w Kamieniu (dofinansowanie - 125 mln zł), stadion miejski w Lublinie (67 mln zł), regionalna sieć szerokopasmowa (dotacja: 266 mln zł), rowerowa "autostrada" Polski Wschodniej (37 mln zł). Budowane są biogazownie, montowane solary na dachach domów. Dzięki europejskim środkom zmodernizowano Teatr Stary w Lublinie (18 mln zł), wybudowano kompleks sportowy w Parczewie (10 mln zł), powstało Wschodnie Centrum Architektury Politechniki Lubelskiej (28 mln zł), rozbudowano Szpitalny Oddział Ratunkowy przy lecznicy we Włodawie (8 mln zł).
O dotacje mogli się ubiegać także przedsiębiorcy. W sumie lubelscy biznesmeni pozyskali tylko od 2007 roku ponad 2 mld zł. Firmy stawiały nowe budynki, kupowały sprzęt, reklamowały się na targach. Pieniądze dostawały zarówno piekarnie i salony kosmetyczne, jak i firmy inwestujące w nowoczesne technologie. Na przykład Energoremont z Krasnegostawu otrzymał środki na produkcję wymienników ciepła stosowanych w elektrowniach atomowych. Zakłady Azotowe Puławy wydały dotacje na inwestycje związane z ochroną środowiska, w tym m.in. na przebudowę kotła parowego i dostosowanie go do obowiązujących norm emisji.
W sumie od 2004 roku województwo lubelskie otrzymało z UE prawie 19 mld zł (nie wliczając 10 mld zł na dopłaty bezpośrednie dla rolników).
Szkolenia i własne firmy
Największe kontrowersje wywoływał w ostatnich latach sposób wydawania pieniędzy z Europejskiego Funduszu Społecznego, z którego płynęły m.in. środki na szkolenia. Eksperci oceniali, że część z tych pieniędzy zmarnowano. Zdarzało się, że organizowały je firmy niemające odpowiedniego potencjału ani kadr, a bezrobotnych wysyłano na mało przydatne kursy z autoprezentacji czy umiejętności radzenia sobie ze stresem. Zastrzeżenia do gospodarności w wydawaniu tych pieniędzy z UE miała też NIK.
Ale EFS to nie tylko szkolenia, ale też m.in. nowe przedszkola i dodatkowe zajęcia dla uczniów w szkołach. Za pieniądze z tej puli 10,3 tys. osób w regionie założyło własne firmy. Co prawda, wiele z nich nie jest w stanie przetrwać próby czasu i kończy działalność. - Ale "umieralność" firm, które nie dostają dotacji, też jest duża - podkreśla dr Wojciech Misterek z Wydziału Ekonomicznego UMCS. - Poza tym, ważne jest to, że dzięki dotacji ci ludzie skorzystali z szansy - bez unijnych pieniędzy wielu z nich pewnie nie zdecydowałoby się na rozpoczęcie działalności.
Rolnicy i biurokracja
Za europejskie dotacje rolnicy z woj. lubelskiego kupili m.in. 4,8 tys. traktorów. - Gdyby je ustawić w szeregu, byłaby kolejka długa na 21 km - wyliczył Andrzej Bieńko, dyrektor lubelskiego oddziału ARiMR. Rolnicy kupili też 28 tys. innych maszyn. Za 7 mld zł z unijnych środków, jakie spłynęły do województwa od 2004 r., na wsiach modernizowano gospodarstwa, budowano nowe drogi, hale, place manewrowe. Dodatkowo, w ramach dopłat bezpośrednich, lubelscy rolnicy otrzymali w tym czasie ponad 10 mld zł. Rolnicy narzekają m.in. na tony papierów, które trzeba wypełnić, żeby dostać pieniądze. Ale też unijną pomoc sobie chwalą. - Dzięki dotacjom kupiłem m.in. dwa ciągniki, rozrzutnik, siewniki - mówi Edward Banaś, rolnik z Ostrówka, uprawiający m.in. maliny. - Lubelska wieś ogromnie się zmieniła w ostatnich 10 latach. Co prawda, dopłaty obszarowe w małych gospodarstwach w dużej części zostały skonsumowane w celach socjal-no-bytowych. Ale też wielu rolników zainwestowało i znacznie unowocześniło gospodarstwa - podkreśla Sławomir Sosnowski, wicemarszałek województwa.
Bilans zysków i strat
- Pozytywne zmiany w ciągu ostatnich 10 lat są widoczne w różnych aspektach. Jeden z nich to na pewno infrastruktura, drugi - wzrost innowacyjności przedsiębiorstw - ocenia dr Wojcech Misterek.
- Mogliśmy pewnie część pieniędzy z UE wydać inaczej, lepiej. Mniej inwestować w drogi czy kanalizacje poprawiające bieżącą jakość życia, a bardziej w projekty dające podstawy trwałego rozwoju. Ale pamiętajmy, że to w Polsce decydowaliśmy, jak wydawać te pieniądze - mówi prof. Andrzej Miszczuk z Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych UW. - Ogólna ocena jest jednak zdecydowanie na plus. Np. to, że kryzys gospodarczy tak łagodnie nas potraktował, to głównie zasługa zastrzyku unijnych pieniędzy, dzięki któremu nie spadł u nas popyt - dodaje prof. Miszczuk.
Nie wszyscy są jednak tak optymistyczni. Eurodeputowany Mirosław Piotrowski przypomina wymuszoną przez UE redukcję niektórych dziedzin gospodarki. - Z tego powodu zlikwidowano np. lubelską cukrownię. Poza tym, np. dróg nie budują w większości polskie firmy, więc pieniądze, które na nie dostajemy, wracają do Europy Zachodniej. Bilans zysków i strat naszej obecności w UE nie jest więc aż tak korzystny, jak mogłoby się wydawać - ocenia.
Unijni sceptycy zwracają też uwagę na emigrantów, którzy po otwarciu zachodnich rynków pracy, wyjechali z Polski. - Pamiętajmy jednak, że żyjemy w globalnym świecie, ale ludzie mają prawo wybierać, gdzie chcą żyć i pracować. Unia Europejska dała Polakom taką możliwość - mówi prof. Miszczuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?