Zaczynamy od starcia Lublinianki, która na własnym boisku podejmowała Granit Bychawa. Rywale w grupie mistrzowskiej wygrali tylko raz, zatem w pojedynku z liderem rozgrywek nie dawano im większych szans.
Faworyci byli drużyną lepszą, a przewagę udokumentowali w 37. minucie meczu. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Tomasz Brzyski, a najlepiej w powietrzu poradził sobie Dominik Ptaszyński, który strzałem głową dał Lubliniance prowadzenie 1:0. Przy takim rezultacie zespoły udały się do szatni.
– Zazwyczaj zespoły, które do nas przyjeżdżają ustawiają się ośmioma-dziewięcioma graczami w obronie i musi szukać sposobu na zdobycie gola. Mecz z Granitem do łatwych nie należał. Aczkolwiek cały czas byliśmy stroną atakującą. Pierwsi strzeliliśmy bramkę i od tego momentu wszystko wyglądało bardzo spokojnie. Potem chcieliśmy podwyższyć wynik, były sytuacje ku temu. Jestem zadowolony z postawy drużyn – mówi trener Lublinianki, Robert Chmura.
Po zmianie stron długo wynik się nie zmieniał. Dopiero w 87. minucie na 2:0 z karnego podwyższył Michał Paluch. Warto nadmienić, że gospodarze grali już w osłabieniu po tym, jak czerwony kartonik obejrzał Tomasz Brzyski.
– W 75. minucie sędzia pokazał Tomaszowi Brzyskiemu żółtą kartkę, choć w mojej opinii nie miał nawet prawa się nad nią zastanawiać. Ta kara wykluczała naszego zawodnika z kolejnego meczu ze Świdniczanką, więc padły z jego strony jakieś niepotrzebne słowa. Skończyło się zatem czerwoną – opisuje sytuację szkoleniowiec Lublinianki. – Tomek pełni w drużynie ważną rolę, więc jest to dla nas duże osłabienie. Będziemy musieli jednak go kimś zastąpić – dodaje.
Dla Lublinianki wygrana z Granitem była pierwszą po dwóch remisach 0:0 z kolei. Czy z drużyny zeszło pewne ciśnienie? – Patrząc na całą wiosnę, nie uważam, aby było w nas szczególne ciśnienie. Odnieśliśmy dziewięć zwycięstw, do tego ostatnio przyszły dwa remisy. Nie jest to chyba zły wynik – wyjaśnia trener.
Na trzy kolejki przed końcem Lublinianka (71 punktów) jest liderem rozgrywek. Blisko niej jest jednak Świdniczanka (67 pkt), która pokonała na wyjeździe Powiślaka Końskowola 2:1.
Początek nie był jednak łatwy. Już w 6. minucie po błędzie defensywy klubu ze Świdnika w sytuacji sam nas sam z Jakubem Gosikiem znalazł się Jakub Pryliński, który pewnie umieścił piłkę w siatce (1:0). W 25. minucie minucie golkiper odbił na słupek. Jego koledzy z pola przebudzili się kilkadziesiąt sekund później. Tym razem kiks popełniła obrona Granitu, a to wykorzystał Kamil Sikora (1:1). Takim stanem zakończyła się też pierwsza odsłona spotkania.
W drugiej świdniczanie byli ekipą lepszą, a przewagę w 73. minucie ładnym wolejem udokumentował Jakub Szymala (1:2).
– Wynik świadczy, że to było trudne spotkanie. Powiślak postawił nam ciężkie warunki, natomiast my początkowo nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu. Po zmianie stron wyglądaliśmy już zdecydowanie lepiej. Wygraliśmy i to jest najważniejsze – podsumowuje trener Łukasz Gieresz. – Wiedziałem, że jeśli nie strzelamy szybko bramki, to mamy kłopoty. Zespół jednak pokazał charakter i dalej pozostajemy w grze o awans – dodaje.
Jutro przed spotkanie na szczycie. Lublinianka u siebie podejmie Świdniczankę. Jeśli wygrają gospodarze, na 99% będą już pewni awansu. Będą wtedy mieli siedem oczek zapasu, podczas gdy do końca sezonu zostaną tylko trzy mecze. Jeśli jednak wygra Świdniczanka różnica będzie wynosiła tylko punkt i wszystko zacznie się od nowa.
– Świdniczanka nie przyjedzie do nas, aby się bronić. Rywale muszą atakować, ale my też musimy. W żadnym wypadku nie chcemy grać na remis. Chcemy wygrać – zapowiada trener Lublinianki, Robert Chmura.
W pewnym momencie sezonu Świdniczanka traciła do lidera już osiem punktów. Teraz jest zatem w bardzo dobrej sytuacji, bo zależy od niej wiele więcej. Kilka tygodni temu podopieczni Łukasz Gieresza ulegli Lubliniance u siebie 1:3. – Po pierwszym przegranym meczu z Lublinianką większość nas już skreśliła i twierdziła, że liga jest rozstrzygnięta. Byliśmy wtedy w trudnej sytuacji, bo tym spotkaniu, które nam kompletnie wyszło, zawiedliśmy przede wszystkim siebie. Pałamy żądzą rewanżu. Dlatego również chcemy wygrać. W tej chwili nie mówimy o obciążeniu, a o kontynuowaniu dobrej passy, aby dalej walczyć o awans. Wiadomo, że gatunkowo jest to ciężki mecz, o pozostanie w grze. Czy czujemy jednak na sobie jakieś ciśnienie? Nie – komentuje Łukasz Gieresz.
Początek starcia na Wieniawie w środę o godzinie 17:00.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?