Tragedia w Kazimierzu Dolnym 1961
- Tak sobie myślę, że wtedy szkoła chciała o tym jak najszybciej zapomnieć - mówi Regina Filipiak, sekretarz SP nr 17. To właśnie uczniowie tej placówki w czerwcu 1961 r. wybrali się na wycieczkę do Kazimierza.
Ponad 50 piątoklasistów przyjechało razem z trzema opiekunkami. Ucząca wf. Jadwiga H. zaprowadziła część dzieci nad Wisłę. "Grupa brnąc po kolana w wodzie dotarła do małej piaszczystej wysepki, oddalonej od brzegu o jakieś 120 m. (...) W pewnym momencie jedna z dziewczynek zaczęła się topić" - opisywał tragedię Kurier Lubelski w 1961 r. Przestraszone dzieci rzuciły się do ucieczki wprost w głębinę. Tylko część dotarła do brzegu. Zrozpaczona nauczycielka widząc co się stało, próbowała się utopić, ale została zatrzymana przez milicjanta.
Kronika SP nr 17, w której odnotowano wszystkie wydarzenia z życia szkoły, o nieszczęściu mówi niewiele. Znacznie więcej miejsca poświęcono pogrzebowi Bieruta czy kolejnym etapom budowy siedziby placówki. "Około godz. 12 szkoła otrzymała telegram z zawiadomieniem o tragicznym wypadku" - czytamy w kronice. Wiadomość o nieszczęściu zaczęła się rozchodzić po mieście. Przed szkołą gromadziły się zaniepokojone rodziny. Kto mógł, próbował się dostać do Kazimierza. - Pamiętam, jak przyjeżdżali rodzice uczniów. Zatrzymywali się na rynku, tam gdzie stały trzy szkolne autobusy. Szukali dzieci w tłumie stojącym w pobliżu autokarów. Nigdy nie zapomnę tych krzyków, nawoływań, rozpaczy - opowiada Krystyna Bort z Kazimierza Dolnego.
Pogrzeb 13 dzieci przyciągnął na ulice Lublina tysiące mieszkańców. - Podobno dwoje dzieci zostało pochowanych w jednej trumnie, bo kiedy wyłowiono ich ciała, trzymały się za ręce tak mocno, że nie sposób było je rozdzielić - opowiada Regina Filipiak.
W ubiegłym tygodniu próbowaliśmy porozmawiać z byłymi uczniami i pracownikami SP nr 17, którzy pamiętają tę tragedię. Nikt nie chciał wracać do dawnych wydarzeń.
Sprawa tragedii w 1962 r. znalazła swój finał w sądzie. Proces, podczas którego przesłuchano kilkudziesięciu świadków, trwał zaledwie kilka dni. - Każdy wymiar kary będzie dla mnie sprawiedliwy. Wolałabym swoją śmierć niż przeżyć śmierć tych dzieci - mówiła przed sądem Jadwiga H. Kobieta została aresztowana dzień po tragedii, ostatecznie dostała trzy i pół roku więzienia. Sąd ukarał także byłą kierowniczkę SP nr 17. Kara: 3 miesiące więzienia w zawieszeniu, za to, że wysłała tak dużą grupę dzieci pod opieką zbyt małej liczby nauczycieli.