Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alpinista uratował psa uwięzionego w studni (zdjęcia, wideo)

BM
Uratowany pies jest w dobrym stanie
Uratowany pies jest w dobrym stanie BM
Ten wypadek mógł się skończyć tragicznie. Bezpański pies błąkający się po wsi Romanówka k. Wojciechowa niefortunnie wpadł do wyschniętej studzienki. Dół głęboki na 11 m. i niczym nie zabezpieczony znajdował się w szczerym polu z dala od gospodarstw.

Na szczęście błagalny skowyt zwierzaka usłyszał jeden z miejscowych czworonogów. To on zasugerował swojemu panu, że tu znajduje się zwierzę w potrzebie. To działo się w ubiegły czwartek. Choć wieść o tym szybko rozeszła się po tej małej miejscowości, dopiero dzisiaj psiak odzyskał wolność.

- Nie wiedzieliśmy do kogo mamy się zgłosić. Żaden weterynarz nie mógł nam pomóc. Dlatego kilka osób codziennie przychodziło tu i wrzucało psinie resztki jedzenia - opowiada Agnieszka Jędrej, mieszkanka wsi Romanówka.

O sprawie w środę dowiedziała się Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, która właśnie w Romanówce buduje ośrodek rehabilitacji dla dzikich zwierząt. - Natychmiast zawiadomiliśmy zaprzyjaźnionego alpinistę, który zgodził się za darmo pomóc zwierzakowi - opowiada Zdzisław Małysz z LSOZ.

Michał Nadulski, szef firmy Alpik z Lublina, który przez ostatnie tygodnie zajmował się głównie odśnieżaniem dachów, nie krył emocji przed wejściem do głębokiej studni. - Nie wiem, jak pies zareaguje. Jest przecież wystraszony i przemęczony - mówił tuż przed akcją ratowniczą. Takiego przywitania, jakie zgotowało mu uwięzione zwierze, nie mógł się spodziewać. Gdy tylko psiak ujrzał alpinistę, z radości zaczął po nim skakać. - To trochę utrudniało mi spakowanie go do worka, ale najważniejsze jest to, że pies jest cały i zdrowy - odetchnął z ulgą Nadulski.

Zaledwie kilka minut zajęło alpiniście zejście w dół i wyciągnięcie na powierzchnię psa zapakowanego w worek. - Jedyny uraz to zdarty nos - skwitował Mieczysław Świrski, weterynarz z Wojciechowa, który zbadał psa tuż po udanej akcji.- Gdyby nie ludzie, którzy go dokarmiali i to, że temperatura pod ziemią jest znacznie wyższa niż na powierzchni, pies nie przeżyłby - dodał.

Na cześć swojego wybawiciela, przybłęda dostał wczoraj imię Alpik. Zostanie już na stałe w ośrodku fundacji LSOZ, gdzie ma zapewniony ciepły kąt i pełną miskę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski