W środę przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód zapadł wyrok w sprawie adwokata Zygmunta W., oskarżonego o spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia.
- Sąd postanawia warunkowo umorzyć sprawę na 2 lata - zdecydował w środę sędzia Łukasz Czapski. - Zygmunt W. popełnił zabroniony czyn, jednak zrobił to nieumyślnie. Po prostu niedokładnie obserwował jezdnię - uzasadniał wyrok sędzia.
Zgodnie z wyrokiem, Zygmunt W. ma jedynie zapłacić 1 000 zł na rzecz pokrzywdzonego w wypadku Jacka W. Najdotkliwsza kara to jednak utrata prawa jazdy na najbliższy rok.
Środowy wyrok dotyczył wypadku, do którego doszło 1 maja 2014 roku. Jacek W. jadąc motocyklem Alejami Racławickimi w stronę ul. Lipowej zobaczył, że z parkingu KUL wyjeżdża czerwony samochód. - Zauważyłem, że auto wyjechało na jakiś metr na jezdnię i wtedy zacząłem dodatkowo zwalniać. Byłem pewny, że ustępuje mi pierwszeństwa. Po chwili jednak samochód ruszył. Wiedziałem już, że nie mam czasu na zahamowanie - zeznawał Jacek W. w trakcie procesu.
Żeby uniknąć zderzenia motocyklista zdecydował się na „położenie” swojej yamahy. Ten manewr skończył się dla niego złamaniem kości prawego kciuka, stłuczeniem lewego uda i lewego łokcia. Poszkodowany wstał i uderzył ręką w bagażnik samochodu krzycząc: stój. Ale prawnik odjechał.
Prokurator domagał się dla Zygmunta W. 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata oraz 4-letniego zakazu prowadzenia pojazdów.
Jego obrońca przekonywał z kolei, że prawnik jest niewinny. Ucieczkę z miejsca zdarzenia tłumaczył natomiast... strachem.
- Adwokat miał się przestraszyć się Jacka W., który po zdarzeniu zaczął krzyczeć w jego kierunku. Jednak sąd uznał, że gdyby faktycznie Zygmunt W. bał się reakcji poszkodowanego, to raczej zamknąłby się w samochodzie i poczekał na przyjazd policji - argumentował sędzia Czapski.
Dlaczego więc sąd odstąpił od ukarania sprawcy wypadku?
- Zygmunt W. jest już osobą starszą, ma 75 lat. Dodatkowo, wcześniej nie był karany i ma nieposzlakowaną opinię - uzasadniał sędzia i dodał: - Do wypadku przyczynił się również sam poszkodowany. Jechał swoim motocyklem ze znacznie przekroczoną prędkością. Biegli uznali, że jechał 91 km/h w terenie zabudowanym.
Z tym twierdzeniem nie zgadza się Jacek W. - To bzdura. Sędzia przyjął opinię najkorzystniejszą dla oskarżonego. Drugi z biegłych mówił przecież, że nie jechałem 91 km/h, ale 66 km/h. Chociaż moim zdaniem, jechałem jeszcze wolniej - ok. 50 km/h - tłumaczył poszkodowany i zapowiedział złożenie apelacji. Wyrok jest nieprawomocny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?