Brygadier Badach w niedzielę był nad zalewem i widział dziesiątki spacerujących przy brzegu ludzi. Podobnie jak siedzących przy przeręblach, oddalonych od brzegu nawet 100 metrów, wędkarzy łowiących ryby.
- Gdyby lód się pod nimi załamał, nie mieliby szans na uratowanie życia. Jeśli nie utonęliby, to umarliby z wychłodzenia organizmu, zanim nadeszłaby pomoc - wyjaśnia strażak.
Wędkarze zżymają się na takie uwagi. - Od lat tak łowię i wiem, kiedy na lód trzeba uważać. Ten jest jeszcze gruby, ma z pół metra grubości - mówił wczoraj łowiący ryby wędkarz.
Badach przyznaje, że miejscami pokrywa ma jeszcze 40 cm, ale przy brzegu jest już niejednolita. - Są w niej miejsca z cieńszym lodem, pełno na niej zasypanych śniegiem przerębli . Dlatego lepiej zaufać znakom i na zalew nie wchodzić - wyjaśnia. Przypomina, że rok temu przy znakach, by nie wchodzić na lód, do wody wpadło trzech wędkarzy. Strażacy ich wyciągnęli, ale zmarli z powodu wychłodzenia organizmu. - Możemy tylko apelować o rozsądek. Osób chodzących po kruchej tafli nie możemy karać, ponieważ nie ma prawnego zakazu wchodzenia na lód - informuje Robert Gogola ze Straży Miejskiej w Lublinie.
Strażacy przypominają, że będąc świadkiem wypadku na kruchym lodzie, najlepiej jest zadzwonić pod numer alarmowy. Straż dysponuje specjalnymi saniami lodowymi do ratowania ludzi, pod którymi załamał się lód. Sami możemy rzucić na pomoc gałąź, linę. Na lód wchodzić tylko, gdy jest to bezpieczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?