Dwa polskie medale na ścianie w Tarnowie! Natalia Kałucka przed Aleksandrą Mirosław w Igrzyskach Europejskich 2023

Kwalifikacje były dla Polek formalnością. Do pierwszej bezpośredniej próby sił pomiędzy nimi doszło już w drugim biegu zawodów. Mirosław wygrała ze świetnym czasem 6,642, a Kałucka była ułamki sekundy za nią - 6,892.

Kibice, zachęcani do dopingu przez sprawnego spikera, poczuli, że tego dnia mogą być świadkami czegoś wielkiego. Skoro bowiem w eliminacjach Polki osiągają tak dobre rezultaty, to kto wie, czy nie pokuszą się o zaatakowanie rekordu świata. A ten, jak wiadomo, należy do Oli, dwukrotnej mistrzyni świata, i wynosi 6,25 s. Ustanowiła go w kwietniu tego roku podczas zawodów Pucharu Świata w Seulu.

Kilkadziesiąt minut oczekiwania na fazę finałową i wszystko było jasne. Energia publiczności udzieliła się zawodniczkom, które w fazie play-off wzniosły się na szczyt umiejętności. Ten szczyt, dosłownie, był oddalony od miejsca startu o 15 metrów. Taki dystans, na dodatek z 5-stopniowym przewieszeniem, każda z nich musiała pokonać w jak najkrótszym czasie. Nie trzeba nikomu mówić, że osiąganie tego celu w niecałe 7 sekund to absolutne mistrzostwo.

I takie właśnie mistrzostwo pokazywały w Tarnowie obie Polki. W ćwierćfinale Mirosław (6,841 s) pokonała Ukrainkę Alinę Szczyhariewę (popełniła błąd i odpadła od ściany, kończąc konkurencję z czasem 18,666 s), a Kałucka (6,905) Ukrainkę Oksanę Burovą (7,954).

W półfinale też wszystko poszło po myśli naszych zawodniczek. Rywalką Mirosław była Włoszka Beatrice Colli, a Kałuckiej - Francuzka Victoire Andried. Emocje sięgnęły zenitu, bo do głosu zaczęły dochodzić nerwy, a nie można było pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Tego napięcia nie wytrzymała Colli, która tuż po starcie straciła kontakt ze ścianą i zrezygnowała za pościgu za Polką. Zresztą tak czy inaczej nie miała na to najmniejszych szans, bo Mirosław znów dobiegła w czasie poniżej 7 sekund (6,634). Imponująca regularność!

To samo można było powiedzieć o Kałuckiej, która w półfinale (6,800) nie dała szans Andrier (7,536). A więc polski finał!

To było starcie dwóch zawodniczek, które zdominowały mistrzostwa świata w ostatnich latach. Obejrzeliśmy więc rywalizację na kosmicznym poziomie. Faworytką była Mirosław, ale Kałucka pokazała klasę, prowadząc niemal od startu do mety i bijąc rekord życiowy czasem 6,573 s (rywalka miała 6,635). A na końcu obejrzeliśmy jej wielki wybuch radości. Widać było, że ma ogromną satysfakcję z pokonania doświadczonej koleżanki z kadry.

Brąz zdobyła Włoszka Beatrice Colli, która pokonała Francuzkę Victoire Andried.

Wkrótce po zakończeniu zawodów odbyła się ceremonia dekoracji. Zawodniczki nagradzali minister sportu Kamil Bortniczuk i marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski, a ze strony sponsora igrzysk Magdalena Kopka-Wojciechowska.

W Tarnowie wystartują także mężczyźni, a wśród nich faworyt gospodarzy Marcin Dzieński, który przystąpi do rywalizacji w piątek 23 czerwca. To mistrz świata i zdobywca Pucharu Świata z 2016 roku oraz mistrz Europy z tytułem wywalczonym rok później. Dzieński był także trzykrotnym mistrzem Polski w latach 2013, 2014 i 2016, a także wicemistrzem z 2015 roku. Można zauważyć, że największe sukcesy odnosił przed laty, ale 30-letni zawodnik klubu AZS ANS Tarnów, który we wrocławskich zawodach World Games był tuż za podium, z pewnością nie powiedział ostatniego słowa.

Kobiety: na czas (22.06, 17.30), bouldering (24.06, 14.30 oraz 25.06, 20 - finał), prowadzenie (24.06, 21)
Mężczyźni: na czas (23.06, 17.30), bouldering (24.06, 11 oraz 25.06, 20 - finał), prowadzenie (24.06, 20).

Kobiety: Bianka Janecka (bouldering), Maja Oleksy (prowadzenie), Aleksandra Mirosław (na czas), Natalia Kałucka (na czas).
Mężczyźni: Jakub Ziętek (bouldering i prowadzenie), Marcin Dzieński (na czas), Oskar Szalecki (na czas).