Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emerytowany prawnik z Lublina oskarżony o ucieczkę z miejsca kolizji (WIDEO)

Agnieszka Kasperska
Pełnomocnik oskarżonego chciał aby proces odbywał się za drzwiami zamkniętymi. Sąd się na to nie zgodził
Pełnomocnik oskarżonego chciał aby proces odbywał się za drzwiami zamkniętymi. Sąd się na to nie zgodził Ask
W środę rozpoczął się proces emerytowanego prawnika oskarżonego o ucieczkę z miejsca kolizji, którą spowodował.

Nagranie z monitoringu

- Ja nie jestem człowiekiem z marginesu. Gdybym chciał kombinować to inaczej bym to rozegrał po czterdziestu latach praktyki - powiedział w pierwszym dniu procesu do poszkodowanego motocyklisty, mecenas Zygmunt W. który jest oskarżony o spowodowanie wypadku.

Emerytowanemu adwokatowi puściły nerwy, gdy ofiara wypadku zaczęła mu zadawać pytania dotyczące zdarzenia m.in. o to, czy w chwili zdarzenia kierował samochodem mając prawo jazy.

1 maja tego roku pan Jacek jadący motocyklem Alejami Racławickimi w stronę ulicy Lipowej zauważył, że z terenu parkingu KUL wyjeżdża czerwony samochód.

- Jechałem spokojnie. Ze względu na swój wiek (54 lata - przyp. red.) nie potrzebuje doznań w postaci dużych prędkości na motocyklu. W pewnej chwili zobaczyłem, że samochód wyjeżdżający z parkingu wyjechał na jakiś metr na jezdnię. Wtedy zacząłem dodatkowo zwalniać - zeznawał w środę przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód w Lublinie.

- Kiedy kierowca stanął byłem pewny, że ustępuje mi pierwszeństwa. Po chwili jednak ruszył. Wiedziałem już, że nie mam czasu na zahamowanie. Żeby uniknąć zderzenia motocyklista zdecydował się "położyć" swoją yamahę. Przewrócenie skończyło się dla niego złamaniem kości prawego śródręcza, stłuczeniem lewego uda i lewego łokcia.

- Wstając z jezdni zauważyłem, że kierowca patrzy na mnie w tylnym lusterku, a potem zaczyna odjeżdżać - zeznawał pan Jacek. - Wtedy uderzyłam w bagażnik jego samochodu krzycząc: stój. Ale on odjechał.

Zygmunta W., znanego emerytowanego już prawnika, oskarżono o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i oddalenie się z miejsca zdarzenia. Grozi mu za to kara 4,5 roku więzienia (gdyby został na miejscu zdarzenia groziłby mu wyrok o połowę mniejszy).

- Nie przyznaję się do winy - mówił w środę mecenas Zygmunt W. - W pewnej chwili zobaczyłem mężczyznę w kasku i motocyklowym kombinezonie. Z wielką agresją wymachiwał rękami. Zbliżał się w stronę mojego samochodu. Uderzał w jego dach. Sytuacja była dla mnie szokująca. Zdenerwowałem się i przestraszyłem.

Dlatego mecenas odjechał. Tłumaczy, że pojechał do domu wiedząc, że wkrótce przyjedzie policja. 73-letni prawnik przyznał też, że 1 maja nie powinien prowadzić. Za zbyt szybką jazdę i przekroczenie ilości punktów trzy lata wcześniej zabrano mu prawo jazdy.

- Ale prawo jazdy miałem od 1965 r. i od tego czasu nigdy nie spowodowałem żadnej kolizji - tłumaczył prawnik. - Gdybym nie czuł się zagrożony to bym nie odjechał. Że się w danym momencie jedzie bez prawa jazdy to nie jest wielka zbrodnia. To jest mandat 500 zł.

Kolejną rozprawę zaplanowano na 12 grudnia. Wtedy zeznawać będą świadkowie zdarzenia.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski