Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Jacka Borkowicza: "Lepiej już było"

Jacek Borkowicz, historyk, pisarz i publicysta
„Znaleźliśmy się w sytuacji realnego ryzyka, w której nie chodzi już o to, kto zyska więcej, ale tylko o to, kto straci mniej” – przekonują nas uczestnicy zakończonej w niedzielę konferencji w Monachium. Od ponad 60 lat, corocznie, gromadzi ona najpoważniejszych polityków szeroko pojętego świata Zachodu.

Szczerze i – nie ma co owijać w bawełnę – odważnie. Dotychczas politycy przynajmniej w rozumieniu liberalnej demokracji, byli od tego, by mówić ludziom to, co im się podoba. W przeciwnym razie wypadliby z obiegu w kolejnych wyborach. A tutaj, proszę, nagle słyszymy że lepiej nie będzie, bo już było. Zupełnie jak w niegdysiejszej serii dowcipów o „radiu Erewań”.

Jeżeli czołowi politycy najbogatszych państw naszego globu zdobyli się na taką otwartość, muszą mieć do tego poważne powody. A trzeba przyznać że one istnieją, i to jeszcze jak! Nasz świat zaczyna przypominać ledwo przygaszony stos ogniska, z którego to tu, to tam, buchają płomyczki. Coraz ich więcej i coraz szybciej buchają, aż w końcu cały stos może znowu zapłonąć.

Ludzi to jednak coraz mniej interesuje. Wolą zajmować się i kłopotać swoimi przyziemnymi sprawami, nie patrząc na ciemne chmury, które zbierają się nad całą ludzkością. Stan ducha większości społeczeństw Zachodu jest taki, że nie kwapią się one do jakiegoś większego, wspólnego wysiłku dla zapewnienia wspólnego bezpieczeństwa. A przecież tylko razem i tylko ponosząc koszta możemy czuć się bezpieczni.

Taka jest konkluzja monachijskich obrad. Politycy wreszcie jakby się zbudzili i widzą, że złoty sen o demokracji i dobrobycie nie może trwać wiecznie, jeśli nie okupi się go wzmożoną pracą, wydatkami i poświęceniem. Tylko jak to wytłumaczyć ludziom, którym od kilku dekad wbija się do głów że są piękni, młodzi i bogaci i że nic im w naszej natowsko-unijnej wspólnocie nie grozi? Samiście nas takimi wychowali – to teraz macie.

Dyktatorzy w rodzaju Putina czy Kim Dzong Una nie mają z tym problemu. Im opinia publiczna głęboko zwisa – co każą, ludzie i tak uczynią. Niektórych z nas może to prowadzić do wniosku (i niestety czasem prowadzi, czego dowodzą niektóre transparenty protestujących rolników), że lepiej niż popierać demokrację jest poprzeć dyktatora - przynajmniej świat będzie prostszy. Ale to droga donikąd, na której wszyscy ostatecznie są przegrani. Także ci, którym dzisiaj demokracja się nie podoba.

Trudna rada, trzeba nam będzie coś poświęcić, chociażby po to, aby jak najmniej stracić. Bo jest co tracić – jeśli spojrzymy na stan Zachodu i porównamy go z poziomem życia w innych regionach świata. Nawet te traktory, które blokują drogi na protestach. Putin nikomu takich ładnych nie da, bądźmy tego pewni. I w grze o zachowanie tego, co dla nas najcenniejsze – a czego nie nauczono nas doceniać – jedni będą musieli stracić mniej, inni trochę więcej. Brzmi to szalenie niepopularnie, lecz innej drogi nie ma. W świecie bez demokracji wszyscy stracimy po równo, ale znacznie boleśniej.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski