Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filip Jaślar z Grupy MoCarta: Jestem uzależniony od muzyki

Marcin Jaszak
Filip Jaślar. "Pierwsze skrzypce Grupy MoCarta"
Filip Jaślar. "Pierwsze skrzypce Grupy MoCarta" Małgorzata genca
Grupa MoCarta, dzięki nowemu programowi, dzisiaj w lubelskiej filharmonii zabierze swoich gości w muzyczną wyprawę po całym świecie. Filip Jaślar zaprasza na koncert i opowiada o uzależnieniu, wyborczym asfalcie oraz "słuchaweczkach".

Panie Filipie, kiedy przygotowywałem się do naszej rozmowy, dowiedziałem się, że przegrał Pan w minionych wyborach.
Nie wygrałem i to już jest pewne. To rana, która jest jeszcze cały czas świeża, a pan właśnie posypał na nią sól. Porażkę tłumaczyłem sobie na różne sposoby. Może wzięła się stąd, że nie zarejestrowałem się jako kandydat na radnego, burmistrza czy prezydenta.

To by tłumaczyło sytuację.
Niemniej jednak ból jest. Poczułem dzięki temu ten sam smutek, jaki poczuło tysiące innych niewybranych. Znalazłem jednak receptę na to, jak pomóc im wszystkim i ukoić ten ból. Bardzo serdecznie polecam słuchanie energetycznej muzyki klasycznej.

Czyli?
Myślę, że muzyka barokowa doskonale spełni rolę muzycznego pocieszyciela. Mam nadzieję, że ci wszyscy ludzie słuchają teraz baroku i dzięki temu być może, będą kandydować w następnych wyborach. Ale czy powinni kandydować? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne - trauma powinna stać się mniejsza, a ból nie aż tak dotkliwy.

Może powinienem wcześniej z Panem porozmawiać i zapytać, czego warto słuchać przed wyborami.
Hmm. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Niewątpliwie muzyki klasycznej, tylko nie wiem jeszcze, jakiego gatunku (śmiech). Pewnie jakiejś zupełnie spokojnej muzyki, która nie zagłuszyłaby naszego sumienia, żebyśmy mogli słuchać siebie samych i wtedy zorientować się, czego chcemy. Ja na przykład przed wyborami słuchałem bardzo radosnej muzyki, ponieważ byłem niezmiernie szczęśliwy. Mieszkam na wsi i przed moim domem wylano asfalt. Dosłownie jakieś trzy tygodnie przed wyborami. To był taki przepiękny asfalt wyborczy, ale mam nadzieję, że posłuży nam dłużej.

Jeśli już o drodze, to wrócili Panowie niedawno z...
Z Francji. Graliśmy tam w dwóch małych miasteczkach. W jednym z nich była sala na tysiąc osiemset osób i przyszło jakieś tysiąc sześćset Francuzów, co mnie bardzo zaskoczyło. Zupełnie nie wiem, dlaczego Francuzi przychodzą na koncerty Grupy MoCarta. Nie jesteśmy częstymi gośćmi tamtejszej telewizji ani francuskiego radia. Oni mają po prostu ogromne zaufanie do sal koncertowych. Jeśli coś jest na afiszu i są sprzedawane bilety, to znaczy, że trzeba na to pójść i posłuchać.

Zadam zupełnie inne pytanie. Mam swoje lata i po raz pierwszy wybieram się do filharmonii.
Jak słyszę przez telefon, jest pan na wizytę w filharmonii relatywnie młody. Według danych GUS-u, statystyczny Polak chodzi do filharmonii raz na sto trzydzieści pięć lat.

Czyli mam jeszcze czas!
Ma pan, choć ja osobiście zalecałbym, żeby nie zostawiać tego na "ostatnią chwilę". Tym bardziej że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że jeśli pan pójdzie, to będzie później stałym gościem filharmonii. To jest naprawdę świetne miejsce i jedno z niewielu, gdzie wszyscy, którzy są na estradzie, którzy występują, grają, dyrygują - mają uprawnienia, aby to robić. Dodatkowo oni potrafią to robić. Kiedy pójdzie się na koncert czy słucha dzisiejszego popu w telewizorze, to się słyszy taki radosny nikiforyzm, który oczywiście też należy szanować. Jednak często są to ludzie, którzy nawet nie czytają nut i grają, bo lubią, choć podkreślę, że ja bardzo ich szanuję. Natomiast filharmonia jest takim miejscem, gdzie można zobaczyć pięciu, sześćdziesięciu, a czasem stu dwudziestu wykształconych muzyków po akademiach muzycznych.

To może mnie przytłoczyć.
(śmiech) To zależy, na co pan pójdzie i mówię teraz całkiem poważnie - trzeba podejść do tego ostrożnie. Na pewno proszę się postarać nie wybierać koncertu z muzyką współczesną. Oczywiście mówię o pierwszym razie. Na taką okazję fantastycznie nadaje się wszystko, co zostało stworzone do lat trzydziestych dwudziestego wieku. Jestem pewien, że będzie pan zachwycony. A po tym, jak się pan rozsmakuje, warto za jakiś czas pójść na dzieła zupełnie nowe...

Powinienem się jakoś przygotować?
Trzeba na pewno trochę ładniej się ubrać, wyłączyć telefon i cieszyć się tą chwilą. Po prostu mieć czas, poddać się temu i nie myśleć, że za siedem minut po koncercie mam spotkanie w pobliskiej restauracji. Dobrze jest mieć czas, a wtedy muzyka wciąga, relaksuje i uzależnia. Ja jestem tego najlepszym przykładem.

Posmutniałem. Coraz mniej jest takich uzależnionych osób.
Wie pan? Wbrew statystykom jest ich naprawdę dużo i to są bardzo sympatyczni ludzie. Na pewno nikt pana nie potrąci w przejściu, a kiedy pan będzie miał ochotę porozmawiać, to zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie sobie z panem utnie pogawędkę. A jeśli nawet mówimy, że takich ludzi jest mało, to nie szkodzi, bo to jest kwestia rozmowy o elitach. Statystyki mówią, że ludzie czytają jedną książkę w roku, ale są tacy, którzy czytają dziesięć i więcej i do tego chodzą do filharmonii. Starajmy się być właśnie tą elitą, bo czasem warto patrzeć do góry, a nie w dół. A co do filharmonii, to ogromnie się cieszę, że pan będzie mógł doświadczyć czegoś tak wspaniałego.

Czyli ja też się cieszę. Myśli Pan, że to dobry pomysł na randkę?
Oczywiście. Wystarczy kupić bilet i zaprosić kobietę. Myślę, że będzie zachwycona, a jeśli połączycie to z późniejszą kolacją i winem, to będzie rewelacja. Po cichu powiem, że kiedy byłem jeszcze studentem, to z kolegami bywaliśmy mniej więcej raz w tygodniu w filharmonii. Później chodziliśmy sobie do takiej "tańszej restauracji", gdzie przy winie omawialiśmy szczegóły interpretacji Brahmsa, Bacha czy Chopina. Bardzo to polecam. Oczywiście proszę nie pomyśleć, że jestem uzależniony od alkoholu. Od muzyki klasycznej, a i owszem.

Wskoczmy na scenę. W jednej z recenzji przeczytałem, że Panowie z Grupy MoCarta nie są w stanie zrazić do siebie publiczności.
To są bardzo miłe słowa. Pewnie trochę na wyrost, ale na wszelki wypadek staramy się tego nie robić. (śmiech) Jeśli chodzi o żarty, nie przekraczamy granicy dobrego smaku. Co więcej, obserwujemy, że ten świat polskiego kabaretu niestety upraszcza się i promuje taki żart, nazwijmy go delikatnie - rubaszny. Dziś wiadomo, że jeśli powie się niecenzuralne słowo, to ma się gwarancję reakcji publiczności. My z kolei nie zamierzamy szokować ani opowiadać pikantnych żartów ze sceny. Dzięki temu na nasze koncerty przychodzą nie tylko ludzie dojrzali, ale całe rodziny, bo MoCart stał się po części rodzinną rozrywką i nie zamierzamy tego zmieniać.

Wiem, że Filip Jaślar wszędzie znajduje muzykę. Miasto, autobus, park...
Faktycznie, ta muzyka jest wszędzie, jeśli jej poszukamy. Nie ukrywajmy - czasami trochę na siłę. Ale dźwięki są wszędzie i wszystko może inspirować do komponowania. Ja osobiście zachęcam wszystkich, żeby w ogóle czynnie uprawiali muzykę. Nie tylko słuchać, ale grać, a nawet komponować. To bardzo przyjemne czynności, choć z komponowaniem trzeba uważać. Przyjemność komponowania może być ogromna, po czym samo dzieło nie przekłada się na pozytywne doznania słuchacza.

To chyba nie aż taki problem w porównaniu z przyjemnością tworzenia. Wrócę do dźwięków. Jesienna podróż autobusem miejskim, wszyscy kaszlą, kichają, prychają, smarkają... Ratunku!
Oczywiście polecam słuchaweczki, a w nich muzykę klasyczną. Z drugiej strony cieszmy się, że nie jesteśmy w Azji, bo tam dźwięki, które pan wymienił, są o wiele bardziej popularne. Tak więc gorąco polecam słuchaweczki. Zobaczy pan, kiedy je nagle zdejmie, jak ogromnie będzie pragnął wrócić do chopinowskiego romantyzmu.

Znowu zapraszam na scenę. Po koncercie w Lublinie jadą Panowie do Turcji. Tam też znajdujecie odbiorców.
No właśnie! Ja też tego nie rozumiem. W dodatku po raz kolejny będziemy w Turcji. Naprawdę nie wiem, czemu tak się dzieje. Trzeba przyznać, że mamy naprawdę świetnego menadżera...

Który potrafi przekonać nawet Turków?
Tak. My w tej Turcji będziemy trzeci czy czwarty raz. Podczas poprzedniej wizyty zostaliśmy zaproszeni do bardzo popularnego tureckiego programu rozrywkowego. Zagraliśmy dwa utwory i porozmawiał z nami tamtejszy Piotr Bałtroczyk. Może dzięki temu programowi staliśmy się popularni w Turcji. Nie wiem. Ale to jest fantastyczne, bo Turkowie są bardzo mili, sympatyczni i są szalenie żywiołową publicznością.

My tu tak o Turkach. A publiczność lubelska?
Właśnie! Miałem powiedzieć jeszcze jedno zdanie: - Ale gdzie tam Turkom do publiczności w Lublinie! A tak poważnie, to bardzo się cieszymy na to spotkanie, bo od lat jesteśmy tu częstymi gośćmi i mamy wspaniałych lubelskich przyjaciół. a

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski