Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galerianka z Lublina pilnie szuka sponsora

Ewa Lisek, Łukasz Chomicki
- W tym fachu liczą się nogi - twierdzi bohaterka tekstu.
- W tym fachu liczą się nogi - twierdzi bohaterka tekstu. Fot. Jacek Babicz
Monika ma 15 lat. Podobnie jak jej rówieśniczki chodzi do gimnazjum. - Nie jestem taka, jak one - mówi. Czym się różni? Jest galerianką. W tym, co robi, nie widzi nic złego. - To tylko interes - wzrusza ramionami.

Takich dziewczyn jak ona w lubelskiej Plazie jest więcej. - Jeżeli ktoś ich szuka, znajdzie bez trudu - przyznaje jeden z ochroniarzy galerii. - Nam one nie przeszkadzają. Znakiem rozpoznawczym Moniki są czerwone mini i wyzywający dekolt. - Przychodzę do Plazy, gdy mam ochotę. Spaceruję po butikach, czasami zagadam, jak mi ktoś wpadnie w oko. Najczęściej chętny sam się plącze koło mnie. Kiedy go wyhaczę, idziemy do niego. Nie lubię seksu w aucie - mówi.

Właśnie tam najczęściej dochodzi do zbliżenia. Monika zdradza, że zwykle jest to seks oralny. Czasem sponsorzy zabierają dziewczyny do hotelu. Ale rzadko. Większość galerianek chce szybkiego seksu, by od razu osiągnąć korzyści materialne, czyli iść do butiku i wybrać bluzkę. - Niektóre schodzą z facetami na parking podziemny i tam to robią - opowiada Monika.

Zjawisko sponsoringu znane jest od dawna. Ale teraz przyjęło formę spotykania się w galeriach.

- To miejsce daje dziewczynom możliwość otarcia się o lepsze, bogatsze życie - mówi dr Ireneusz Siudem z Zakładu Psychologii Społecznej UMCS. - W fundacji Nowa Kuźnia rozmawiałem z dziewczynami, które trudnią się takim procederem. One mają zaburzony system wartości. Brakuje im kontroli rodziców, ich miłości i zainteresowania. Te dziewczyny chcą być w centrum uwagi. Sponsorzy stwarzają im takie pozory. A seks jest tylko nieprzyjemnym narzędziem, którym się posługują, by osiągnąć cel.

Galerianki od sponsora zwykle oczekują prezentu. Może to być dobry ciuch lub perfumy. - Kiedyś dostałam markowego PenDrive i skórzane buty - przyznaje Monika. - Ale wiem, że niektóre chcą pieniędzy. Każą sobie płacić około 50 złotych. W zamian robią wszystko, na co sponsor ma ochotę.

Socjologowie z Uniwersytetu Łódzkiego, którzy planują przeprowadzenie badań dotyczących galerianek, alarmują, że sprzedawanie się młodocianych dziewcząt to jedno z najgroźniejszych zjawisk naszych czasów. - Sięgnięcie po taki środek jak seks to już stadium końcowe - ocenia dr Siudem.

Monika nie zaprząta sobie głowy rozważaniami naukowców. - Co będzie dalej ze mną? A co ma być? Żyję chwilą, nie zastanawiam się nad tym, co będzie za rok. Jestem ładna, atrakcyjna. Mam wszystko w nosie - rzuca Monika.

Problem galerianek, nie tylko z własnych obserwacji, dobrze znają lubelscy policjanci.

- Mieliśmy nawet kilka anonimowych informacji na ten temat - przyznaje podinsp. Edyta Naja-Pasek, specjalistka ds. nieletnich z KWP w Lublinie. - Oficjalnie nikt nie zgłosił jednak żadnego zawiadomienia. Problem polega też na tym, że to, co robią dziewczyny, nie jest przestępstwem.

Policjanci mogą natomiast ukarać osobę, która współżyje z nieletnim poniżej 15. roku życia. - Musimy jej to jednak udowodnić, a spotkania w galeriach odbywają się w bardzo dyskretnych warunkach - mówi Naja-Pasek.

Funkcjonariusze apelują więc o to, żeby rodzice zwracali baczniejszą uwagę na swoje dzieci.

- Szczególnie wtedy, kiedy młoda dziewczyna przynosi do domu coraz to nowe ubrania lub kosmetyki, na które nie dostaje pieniędzy. To powinno wzbudzić podejrzenia rodziców - dodaje Edyta Naja-Pasek.

Z Moniką spotykam się przed galerią handlową Plaza w Lublinie. Zgrabna, z daleka wygląda niewinnie. Blond włosy do ramion, szare oczy i na czerwono pomalowane usta. Gdy podaje mi rękę w geście przywitania, spoglądam na jej czerwoną, skórzaną spódnicę. - No, jak mogłaś nałożyć spodnie?! - pyta i znacząco spogląda na moje brązowe jeansy. - W tym fachu liczą się tylko miniówki. A nogi są od pokazywania. Zapamiętaj - dodaje.

Monika pochodzi z zamożnej rodziny. Rodzice pracują, rodzeństwo wyjechało na studia. Ona, mimo że najmłodsza, nigdy nie była oczkiem w głowie starszych. Zawsze zdana tylko na siebie. Gdy wychodzi do szkoły, rodziców już nie ma. Gdy wraca, jeszcze nie ma. Z pracy przychodzą po 20. Mijają się w korytarzu, bo dziewczyna właśnie idzie do znajomych. - Pytają tylko czasem, czy odrobiłam lekcje. Często kłamię. I tak nie sprawdzą - mówi.

W szkole kumpluje się z chłopakami. Oni są konkretni. Jak mają pobić, to pobiją. Jak przytulić - przytulą. To oni podpowiedzieli jej, jak zarobić na wyglądzie. - To był przypadek. Opowiadaliśmy sobie dowcipy o prostytutkach. Żartowaliśmy, że to dochodowa sprawa. I wtedy postanowiłam spróbować. Dlaczego to robię? A czemu nie? Nikt mnie nie ogranicza, nikt mi nie rozkazuje. Przychodzę do galerii wtedy, kiedy mam na to ochotę. Spaceruję, szukam, wybieram. Wygrywam. Mam pieniądze i satysfakcję - opowiada i nagle odwraca się w moją stronę. Stoimy na piętrze w galerii. - Spójrz, tamten wygląda bosko. Chodź. Uśmiechaj się, pokaż, że chcesz go uwieść - radzi. Na oko 30-letni mężczyzna przechodzi obok. Nie zawiesza na nas wzroku. - Gówniarz z niego. Za miękki - kwituje Monika.

Mija godzina, a my nadal stoimy z niczym. Monika się denerwuje. - Chodźmy coś zjeść. Ja stawiam - rzuca. Kupuje skrzydełka kurczaka i sałatkę. Siadamy przy stoliku. - Przychodzę tutaj raz na tydzień, może rzadziej - zaczyna rozmowę. - Zawsze sama. Nie lubię konkurencji. Spaceruję po wszystkich piętrach, odwiedzam sklepy. Wybieram to, co przyszły facet mi kupi - opowiada dziewczyna. A kupuje zazwyczaj kosmetyki, ubrania, buty, bieliznę. Ostatnio dostała perfumy za 250 złotych. - Jeśli jest się świadomą swojej seksualności, trzeba się cenić - mówi.

Do naszego stolika podchodzi dwóch mężczyzn. Eleganccy, zadziorni, po 30. Jeden z nich, Sebastian, szarmancko pyta, czy mogą się przysiąść. - A spróbowałbyś mnie olać! - wypala Monika i zapraszającym gestem wskazuje wolne krzesło. Zaczyna się gra wstępna. Wymiana uśmiechów, komplementy, niby przypadkowa rozmowa o pieniądzach. A potem idziemy na kawę. Monika z nowym znajomym, ja ze swoim.

- To co? Czym mi zapłacisz za tak miłą rozmowę? Bez powodu tu dzisiaj nie przyszedłem - mówi Sebastian, nerwowo gestykulując. Nie wiem, co robić. Adrenalina skacze. Mężczyzna uspokaja się dopiero wtedy, gdy zaczynam tłumaczyć, że jestem dziennikarką. Obiecuję mu, że nie zdradzę jego imienia.

- Widzisz, nie mam żony ani dzieci, ale mam firmę. Nie mogę narazić się na pośmiewisko. Zdaję sobie sprawę, że to, co robię, nie jest fair. Ale seks z nieletnią wciąga. To jak narkotyk. I jest dużo tańszy niż w domu publicznym. Poza tym przychodzę tu rzadko. Dwa razy w tygodniu i nie zawsze udaje mi się coś upolować - szybko opowiada swoją historię, próbując wybrnąć z sytuacji. Rozstajemy się w dobrej atmosferze.

Kiedy wychodzę z galerii, spotykam Monikę. Idzie pod rękę z kolegą Sebastiana. Rzucam im uśmiech. Odwzajemniają. - Nie martw się o mnie. To tylko biznes! - szepce mi do ucha Monika, galerianka z Lublina.

Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.

Kim są galerianki

Galerianki to młode dziewczyny, najczęściej niepełnoletnie. Oferują usługi seksualne zamożnym mężczyznom w zamian za drogie prezenty. Dziewczyny przebywają nieustannie w centrach handlowych, na ogół w czasie lekcji. Właśnie tam wypatrują starszych, dobrze ubranych mężczyzn - przyszłych sponsorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski