Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnik Łęczna w PKO Ekstraklasie. Trener Kamil Kiereś podsumowuje drogę do awansu

Bartosz Litwin
Bartosz Litwin
Fot. Wojciech Szubartowski
Zielono-czarni wracają do najwyższej w kraju klasy rozgrywkowej po czterech latach przerwy. Trener Kamil Kiereś poprowadził łęczyński zespół do drugiego awansu z rzędu. - Prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym jak kończą, a my mieliśmy piorunującą końcówkę - mówi szkoleniowiec.

Górnik Łęczna był rewelacją rundy jesiennej Fortuna 1. Ligi. Wiosną jednak nie wszystko szło po myśli zespołu z Lubelszczyzny. Serię dziewięciu spotkań bez ligowej wygranej "Górnicy" przełamali dopiero w czerwcu. Dzięki dwóm zwycięstwom na koniec fazy zasadniczej łęcznianie zajęli szóste miejsce i dostali się do baraży.

- Miesiąc temu graliśmy tu mecz ligowy z ŁKS-em. Wówczas byłem na konferencji w podłym nastroju. Byliśmy w dołku. Nie wyglądaliśmy do końca źle sportowo. Mieliśmy jednak problem z osiąganiem wyników. Na przełomie dziewięciu meczów zaliczyliśmy aż siedem remisów. To nie pozwoliło nam utrzymać wysokiego miejsca w tabeli. To wszystko było naznaczone tym, że mieliśmy sporo urazów. Do tego absencje młodzieżowców. Nie poddawaliśmy się, trenowaliśmy. Szukaliśmy też powrotu do profilu gry dwoma napastnikami. W tym ustawieniu zdobyliśmy jesienią większość punktów. W końcu wykurował się Paweł Wojciechowski i Bartosz Śpiączka, złapał formę Przemek Banaszak. To było kluczowe - mói trener Górnika, Kamil Kiereś.

Zielono-czarni jako najniżej sklasyfikowany zespół wśród ekip walczących o awans przystąpili do obu spotkań barażowych w roli gości. Najpierw pokonali zamykający ligowe podium tyski GKS. Górnik przegrywał to spotkanie od trzeciej minuty spotkania i zdołał wyrównać na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Mecz rozstrzygnęły rzuty karne. W łódzkim finale z kolei to Górnik walczył o utrzymanie korzystnego wyniku po tym jak objął prowadzenie w 11. minucie starcia. Ostatecznie łęcznianie wygrali z ŁKS-em 1:0 i awansowali do PKO Ekstraklasy.

- W Tychach zagraliśmy dobry piłkarsko mecz. Wydaje mi się, że odnaleźliśmy się dużo lepiej w tamtym spotkaniu niż zespół GKS-u Tychy. Pokazaliśmy dużo jakości, nie tylko w defensywie. Stworzyliśmy fajne ofensywne akcje piłkarskie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na boisku ŁKS-u nie będziemy dominować w posiadaniu piłki. Wróciliśmy na to spotkanie do pewnego pragmatyzmu, do tego co cechowało nas jesienią w roli beniaminka. W ten sposób wygraliśmy dużo spotkań na jesieni. Przede wszystkim w środku ustawiliśmy zawodników bardziej skupionych na odbieraniu piłki. Chcieliśmy zneutralizować zejście Pirulo do środka, zagęszczaliśmy tę strefę. Momentami zbyt głęboko się cofaliśmy i broniliśmy zbyt blisko "szesnastki". Na pewno w jakichś sytuacjach trochę dopisało nam szczęście - przyznaje Kiereś.

Trzeba przyznać, że awans Górnika jest zaskoczeniem. Przed sezonem i w trakcie rozgrywek niewielu stawiało beniaminka w roli faworyta do promocji na wyższy szczebel. Trener Kamil Kiereś i jego podopieczni mają prawo czuć satysfakcję z osiągniętego celu. Szkoleniowiec z Łęcznej przyznaje, że do awansu przyczyniła się praca całego klubu.

- Brawa należą się zespołowi, klubowi, działaczom. Wiadomo, że ten budżet nie jest za wysoki. Poruszaliśmy się w określonych ramach. Gdy przychodziłem do klubu, miałem za zadanie wprowadzić zespół do pierwszej ligi. To się udało. Wygraliśmy drugą ligę. W tym sezonie takiego celu nie było. Nakreśliłem to zawodnikom w ten sposób, że sezon jest taką wysoką, wymagającą górą i my wspinamy się na jej szczyt. By czuć, że zespół się na tę górę wspina, trzeba grać ze średnią dwóch punktów na mecz. Do 23. kolejki nam się to udawało. Narzuciliśmy sobie bardzo wysokie tempo. Później niestety z różnych powodów tego tempa nie wytrzymaliśmy. Prawdziwych mężczyzn poznaje się jednak po tym jak kończą, a my mieliśmy piorunującą końcówkę. Sztuką jest odnaleźć się w momencie gdy coś się nie układa. Nie straciliśmy między sobą dobrej komunikacji, relacji. Generalnie dobrze funkcjonowała szatnia i drużyna na boisku - mówi trener

- To duża sprawa jeśli chodzi o naszą drużynę. Ani przed sezonem, ani w momencie gdy byliśmy wysoko w tabeli, nie byliśmy drużyną, która w oczach ekspertów była faworytem. To jednak boisko decyduje, jaka jest kolejność i my po to wszystko sięgnęliśmy z boiska. Dziś możemy sobie powiedzieć, że jesteśmy klubem ekstraklasowym. Udało nam się w ciągu dwóch lat pracy zaliczyć dwa awanse. Nie będę teraz wybiegał daleko, bo przede wszystkim świętujemy - kończy Kamil Kiereś.

Fetę z okazji awansu zaplanowano na poniedziałek godz. 20:00. Sympatycy Górnika będą świętować sukces swojego zespołu na rynku w Łęcznej.

ZOBACZ TAKŻE:

Sylwia Włodarczyk - żona nowego zawodnika LUK Politechniki L...

Małgorzata - piękna żona obrońcy Motoru Lublin. Zobacz zdjęcia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski