Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hanna Śleszyńska: Jest taki humor, że wywołuje salwy śmiechu, ale nie głupiego rechotu

Sylwia Hejno
Hanna Śleszyńska
Hanna Śleszyńska Archiwum Polskapresse
Hanna Śleszyńska, nazywana polską Lizą Minnelli, opowiada o swoich rolach w "Romie i Julianie" oraz "Własności znanej jako Judy Garland".

Komedia "Roma i Julian" w reżyserii Krzysztofa Jaroszyńskiego porusza problem zmiany płci. Nie obawiała się Pani tego drażliwego tematu?Krzysztofa Jaroszyńskiego znamy jako autora setek odcinków serialowych komedii, jak "Graczykowie", "Ale się kręci", czy "Daleko od noszy". Ci, którzy znają jego poczucie humoru i tym razem nie zawiodą się na jego dowcipie. "Roma i Julian" przedstawia sytuację, w której mąż i żona znajdują się w klinice, gdzie ich syn poddaje się operacji zmiany płci. Nie chcę zdradzać wszystkich szczegółów, w każdym razie sztuka wskazuje na ważny, życiowy problem. Sami o sobie uważamy, że jesteśmy tolerancyjni, że nie mamy nic przeciwko takim zjawiskom, natomiast sytuacja zaczyna się rysować zupełnie inaczej, kiedy dotyka nas, naszej rodziny bezpośrednio. Nie ma mowy o żadnym obśmiewaniu kogokolwiek. Spektakl pokazuje, w jaki sposób się zachowujemy, kiedy zmienia płeć ktoś z naszego bliskiego otoczenia, w jaki sposób zachowuje się matka czy ojciec. A ponieważ w grę wchodzą również zawiłe historie z przeszłości, dochodzi do kuriozalnego spiętrzenia absurdalnych zdarzeń.

Z czego się śmiejemy w "Romie i Julianie"?
Jest to taki rodzaj humoru, który wywołuje salwy śmiechu, ale na pewno nie głupiego rechotu. To taki fajny, zdrowy śmiech. Myślę, że w Polsce mamy po raz pierwszy do czynienia z tego rodzaju sztuką. Sądzę, że najciekawsze jest to, że podobnie jak w "Daleko od noszy" mamy do czynienia z rodzimą produkcją, która mówi o naszych, polskich realiach. To bardzo znaczące, ponieważ operowanie nazwiskami, czy specyficzną grą słów nie byłoby możliwe, gdybyśmy dokonywali jedynie importu z zagranicy, nawet w bardzo dobrym tłumaczeniu. Jaroszyński doskonale zna swoich bohaterów, wie jacy są i jakim językiem się posługują. Specjalnie zresztą napisał role dla mnie i dla Pawła Wawrzeckiego.

Co na to wszystko matka, którą Pani gra?
Moja bohaterka przywykła do świadomości, że ma syna, od tej pory będzie miała córkę. Posiada różne kobiece przywary, jak nadopiekuńczość, chęć ingerencji w życie prywatne swojego dziecka i ogólnie chce, aby wszystko funkcjonowało pod jej czujnym okiem i we wszystko się wtrąca. Sama zresztą mogłam sobie wyobrażać, jak bym w takiej sytuacji zareagowała, bo mam dwóch synów - jednego dorosłego, drugiego prawie dorosłego.

Na ile "Roma i Julian" posługuje się podobnym dowcipem, jak słynne "Daleko od noszy"?
Krzysztof Jaroszyński jest obdarzony szczególnym rodzajem poczucia humoru językowego. Nigdy nie zapomnę, jak zapytał mnie kiedyś "Czy nie uważasz, że jedno z nas powinno przestać się ze mną widywać"?

Jak się Pani czuje jako Judy Garland we "Własności znanej jako Judy Garland"?
Tę sztukę i tę postać mam szczególnie blisko serca i bardzo boleję, że tak rzadko ją grywam, dosłownie od wielkiego dzwonu. Tekst został specjalnie dla mnie przetłumaczony, a spektakl wyreżyserował Sławomir Chwastowski. To w zasadzie monodram. Zastajemy bohaterkę na godzinę przed jej ostatnim koncertem w Kopenhadze. Poznajemy ją z bliska w jej garderobie. Widzimy jej uzależnienie od alkoholu, od prochów i leków. Z jej własnej opowieści poznajemy jej bolesne życie. Ta fantastyczna historia niesamowicie mnie poruszyła. Judy Garland była matką Lizy Minnelli, występowała z takimi gwiazdami jak Frank Sinatra, miała pięciu mężów, troje dzieci, przeszła dwadzieścia prób samobójczych i żyła tylko czterdzieści siedem lat. Te dramatyczne liczby bardzo wymownie opisują jej los.

Co w nim najbardziej Panią dotknęło?
Myślę, że wielu z nas ma w pamięci wstrząsający koniec wielkich gwiazd: Michaela Jacksona czy Whitney Houston. To osoby uwielbiane przez tłumy, które w życiu prywatnym były głęboko nieszczęśliwe, za wspaniałym uśmiechem na plakacie krył się dotkliwy ból. W tej sztuce jest to wszystko, i łzy, i śmiech, bo Judy Garland była bardzo dowcipną kobietą. Możemy faktycznie poznać jej życie. Znamy ją z roli Dorotki w "Czarnoksiężniku z Oz" z 1938 roku, tymczasem zadebiutowała już jako dwulatka. W zasadzie od tego wieku harowała. Jej ojciec prowadził kino, matka ją oddała na kontrakt i od tamtej pory stała się faktyczną własnością wytwórni, stąd w tytule mowa właśnie o "własności znanej jako Judy Garland". Chociaż publiczność się śmieje, to czujemy, że na scenie powstaje naprawdę przejmujący i prawdziwy portret niezwykłej kobiety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski