Stawką meczu beniaminków tegorocznych zmagań był fotel lidera. Janowianka przystąpiła do pojedynku mając na swoim koncie 39 punktów, a dwa oczka mniej uzbierała dotychczas Cisowianka. Obydwa zespoły w tym sezonie przegrały tylko po jednym razie.
Zanosiło się, że druga porażka wpłynie na konto gospodarzy z Janowa Lubelskiego, którzy do 86. minuty przegrywali 1:2. Wtedy na prawej stronie pola karnego ładnie jednego z rywali „nawinął” Michał Mistrzyk, który następnie zgrał piłkę do środka. Najlepiej w szesnastce gości odnalazł się Daniel Eze Tobechukwu, który uratował grającej od 63. minuty w osłabieniu (dwie żółte i w konsekwencji czerwona kartka Jakuba Lebiody) Janowianki.
- Gdy traci się bramkę w 86. minucie spotkania, to uczucie niedosytu towarzyszy zawsze. Bez względu na okoliczności, na to jak się układał mecz i jak się w nim grało. A nie ma co ukrywać, że piłkarsko zagraliśmy słaby mecz. Przyznać też jednak trzeba, że na takim boisku po prostu nie dało się grać w piłkę… - uważa trener Cisowianki, Łukasz Giza.
Jego drużyna wygrywała dwukrotnie. Prowadzenie 1:0 w 13. minucie spotkania dał jej Karol Kalita. Z karnego odpowiedział lider klasyfikacji najlepszych strzelców, Jurij Perin, który do siatki rywali w zmaganiach ligowych trafił po raz dziewiętnasty (1:1). Jeszcze przed przerwą dublet ustrzelił jednak Kalita, dla którego była to już natomiast siedemnasta bramka. Do szatni w lepszych nastrojach udali się goście z Drzewiec (1:2), którzy w najgorszym wypadku przezimują na 4. miejscu, ale równie dobrze mogą też na 2.
- To była bardzo udana runda w naszym wykonaniu. Przegraliśmy tylko jedno spotkanie i zgromadziliśmy na swoim koncie 38 punktów. Przyznam, że przed sezonem spodziewałem się, że nasz dorobek może być spory, ale nie aż taki. Czołówka tabeli bardzo cieszy. Dobrze też dla rozgrywek, że pierwsza piątka nieco odskoczyła, ale różnice w niej panujące są niewielkie. To gwarantuje emocje na wiosnę - zauważa szkoleniowiec Cisowianki.
Remis 2:2 oznacza, że liderem przez najbliższe kilka miesięcy będzie ekipa z Janowa Lubelskiego.
- W przedsezonowych przewidywaniach wskazywano nas jako kandydata do spadku, a tu taka niespodzianka. Chcę jednak jasno podkreślić, że nasz wynik nie jest dziełem przypadku. To efekt ciężkiej pracy zawodników, sztabu szkoleniowego, całego klubu z panem prezesem (Michałem Drewniakiem - przyp. red.) na czele, burmistrza (Krzysztofa Kołtysia - red.), a także pana Daniela Misia (prezesa przedsiębiorstwa usługowego „ DANKOP” - sponsora strategicznego drużyny - red). Dziękuję kibicom, którzy przez całą rundę byli naszym dwunastym zawodnikiem. Ten sukces to także ich zasługa - mówił tuż po meczu w rozmowie z redaktorem klubowym, Bartłomiejem Dudarewiczem, trener Ireneusz Zarczuk. - Zdobyty punkt chcę zadedykować wszystkim ludziom, którzy w sobotę od samego świtu pracowali, aby boisko nadawało się do użytku - dodawał.
Mecz Janowianki był jednym z dwóch, jakie w weekend doszły do skutku. To oczywiście było wynikiem opadów śniegu.
- Z tego co wiem, to Lubelski Związek Piłki Nożnej nie do końca chciał grać, ale Janowianka zadeklarowała, że doprowadzi murawę do użytku. Zapadła zatem decyzja, że mecz się odbędzie. Jeszcze przed samym spotkaniem sędziowie obejrzeli dokładnie boisko. Na części piłka stawała w wodzie, na części nie. Mieliśmy jednak zagrać i tak się też stało - mówi szkoleniowiec Cisowianki. - Z jednej strony dobrze, że to starcie doszło do skutku, bo mamy już tę rundę za sobą. Z drugiej jednak warunki sprawiły, że widowisko nie miało wiele wspólnego z piłką nożną - uzupełnia.
- Przed samym meczem ostateczną decyzję podjęli sędziowie. Oczywiście warunki optymalne nie były, ale motywując zespół przed meczem, mówiłem w szatni chłopakom, że w moich czasach zdarzały się kolejki ligowe na takiej murawie. Sądzę, że wspólnie z Cisowianką stworzyliśmy ciekawe i bardzo emocjonujące widowisko. Po meczu napisał do mnie nawet kibic ze Stanów Zjednoczonych miłą wiadomość, że fajnie się to oglądało. Warunki trudne, ale najważniejsze, że nikomu na boisku się nic nie stało - ocenia natomiast prowadzący Janowiankę Ireneusz Zarczuk.
W drugim ze spotkań Łada 1945 Biłgoraj pokonała Ogniwo Wierzbica 2:1. A kiedy pozostałe drużyny nadrobią zaległości?
- Liczymy, że do niedzieli wszystkie mecze rundy jesiennej zostaną rozegrane. Lubelski Związek Piłki Nożnej robi wszystko, aby pomóc klubom się w tej kwestii dogadać. Z reguły spotkania będę rozgrywane na boiskach ze sztuczną nawierzchnią. Większość z nich w Lubartowie - wyjaśnia koordynator rozgrywek z ramienia LZPN, Leszek Wójcik.
Tam odbędą się konfrontacje Lublinianki z Kryształem Werbkowice (sobota, godz. 18:30), Opolanina z Lewartem Lubartów (sobota, godz. 12) i Gromu Kąkolewnica z Tomasovią (niedziela, godz. 15).
- Start Krasnystaw pojedzie natomiast do Poniatowej, gdzie w sobotę o 12:00 także zagra na sztucznej nawierzchni ze Stalą. W pozostałych trzech przypadkach kluby się jeszcze dogadują - mówił w poniedziałkowe południe Leszek Wójcik.
Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?