Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Mamrot: „Nieco mocniej przyciśniemy pracę nad ofensywą”

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Ireneusz Mamrot w Łęcznej pracuje od końcówki lutego)
(Ireneusz Mamrot w Łęcznej pracuje od końcówki lutego) fot. Górnik Łęczna
Górnik Łęczna wygrał już cztery mecze z kolei. Zielono-czarni plasują się na 4. miejscu w tabeli 1. ligi. O początku sezonu w czasie trwającej przerwy reprezentacyjnej opowiedział trener zielono-czarnych, Ireneusz Mamrot.

Bilans 4-3-0 musi robić wrażenie. Nieco inaczej można patrzeć na bilans bramkowy: 8-3. Strzelacie i tracicie najmniej goli spośród drużyn z czołówki. Czy to znaczy, że Górnik nie gra efektownie? Jak pan na to patrzy?
Przed sezonem w naszym zespole doszło do sporych zmian. Przede wszystkim chcieliśmy zatem ustabilizować grę w defensywie. Nie jest jednak tak, że zadowala mnie mała liczba zdobywanych bramek. Uważam, że stać nas, aby ta statystyka wyglądała lepiej. Większość sprowadzonych przez nas zawodników w swoich poprzednich klubach grała mało. Dopiero teraz większość z nich zbliża się zatem do swojej optymalnej formy. Widać, że ich dyspozycja fizyczna rośnie. Dlatego też wygrywamy. Cały czas jednak możemy poprawić pewne elementy z przodu, między innymi grę jeden na jeden.

Sobotnie starcie ze Zniczem Pruszków (wygrana 1:0) było pierwszym bez kluczowego w ostatnich miesiącach piłkarza, Miłosza Kozaka, który przeniósł się do Ruchu Chorzów. Brał trener pod uwagę, że to się stanie? W końcu już od pewnego czasu mówiło się o zainteresowaniu jego osobą ze strony innych klubów.Brałem taki scenariusz pod uwagę. Jedyne z czego nie jestem zadowolony, to fakt, że wszystko przeciągało się w czasie. Tak naprawdę do meczu z Wisłą Kraków na inaugurację sezonu (22 lipca – przyp. red.) nie było żadnych konkretów. Po tym spotkaniu uaktywnił się jednak Ruch Chorzów, ale początkowa oferta ekstraklasowicza nie była dla naszego klubu zadowalająca. Wydawało się nawet, że może w ogóle nie dojdzie do tego transferu, ale chorzowianie podnieśli ofertę.

To na pewno duża strata, ale czy kłopot?Wiadomo, że MIłosz jest dobrym piłkarzem. Przychodząc do Łęcznej w ubiegłym sezonie bardzo nam pomógł w grze o utrzymanie. Pamiętać jednak musimy, że i my pomogliśmy jemu, bo przychodził do nas w trudnym dla siebie momencie kariery, nie mając od kilku miesięcy klubu. Za wszystko jesteśmy mu bardzo wdzięczni i cieszymy się, że postawił kolejny krok w rozwoju swojej kariery. Życie piłkarza tak już wygląda. Chodzi o to, żeby grać jak najwyżej. Nie zamierzaliśmy zatem w żaden sposób blokować Miłoszowi tej możliwości. My natomiast byliśmy przygotowani na ewentualność jego odejścia. Już od pewnego czasu szukaliśmy zastępstwa, a tak naprawdę nawet gdyby Miłosz z nami został, to i tak szukaliśmy kogoś na skrzydło, aby wzmocnić rywalizację. Poszukiwania zakończyły się powodzeniem.

Na zasadach wypożyczenia z Wisły Kraków dołączył Mateusz Młyński. Jest szansa, że zadebiutuje 18 września w waszym najbliższym meczu z Resovią? Ostatnio leczył kontuzję.
Przed podpisaniem kontraktu trenował indywidualnie, ale i razem z Wisłą. Teraz popracuje u nas jeszcze trochę mocniej. Raczej nie jest możliwe, żeby na mecz z Resovią był gotowy na całe 90 minut, ale jeśli wszystko będzie w porządku, to może znaleźć się w kadrze na to spotkanie.

Z racji na przerwę reprezentacyjną macie teraz trochę wolnego. Kiedy wracacie do treningów i czy nad czymś będziecie w tym czasie pracować szczególnie?
Było nieco wolnego. We wtorek chłopaki pracowali jeszcze indywidualnie. W środę są natomiast zajęcia grupowe. Nie da się ukryć, że dotychczas bardziej skupialiśmy się na defensywie, dlatego teraz nieco mocniej przyciśniemy pracę nad ofensywą. Czasami zbyt dużo gramy na utrzymanie, dlatego będziemy chcieli popracować nad tym, aby posyłać więcej piłek między linie rywali. Przekonujemy zawodników, aby byli odważniejsi w tym graniu, nie bali się podejmować ryzyka. Mam nadzieję, że tak się stanie.

Które spotkanie w oczach trenera ważyło do tej pory najwięcej?
Dla mnie najważniejszy do tej pory był mecz na inaugurację sezonu, z Wisłą Kraków (2:2 – przyp. red.). Mimo że przegrywaliśmy, to potrafiliśmy wyrównać. Wiem, że na ten moment zespół z Krakowa może nie jest najwyżej w tabeli (9. miejsce – przyp. red.), ale moim zdaniem ma on największy potencjał. Ważne było, żeby zapunktować i to w dobrym stylu. Ostatnie pół godziny zagraliśmy bowiem naprawdę dobrze. To pomogło drużynie udanie wystartować i pozwoliło uwierzyć w siebie.

Natomiast dwa tygodnie wcześniej, po golu w doliczonym czasie gry, pokonaliście w derbach Lubelszczyzny Motor 1:0. Spotkanie na Arenie i okoliczności tej wygranej też zapewne zbudowały zespół.
Podczas meczu w Lublinie piłkarze zobaczyli na trybunach dużo kibiców z Łęcznej. To było dla nas ważne. Wygrana w samej końcówce dostarczyła nam wielu pozytywnych emocji, co widać było też na trybunach tydzień później, podczas domowego starcia z Wisłą Płock (wygrana 1:0 – przyp. red.). Nie chcę stawiać meczu z Motorem ponad innymi, ale z pewnością dzięki niemu wokół klubu dzieje się coraz lepiej.

Wówczas zwycięstwo zapewnił Egzon Kryeziu, który z trzema trafieniami jest najlepszym strzelcem drużyny. Dwa gole na koncie ma już też sprowadzony latem Marko Roginić, którego transfer początkowo poddawany był w wątpliwość. Chorwat z czasem jednak dobrze odnalazł się w zespole.
Oczywiście bardzo cieszymy się z jego goli. To jest to, o czym mówiłem już wcześniej, czyli mała liczba minut rozegranych w poprzednim klubie. Tak było także w jego przypadku. Dlatego miał nieco cięższy początek u nas. Odczuł okres przygotowawczy, ale z meczu na mecz wyglądał już coraz lepiej fizycznie. To bardzo szybki napastnik, który zwiększą nasze możliwości gry z przodu. Marko lubi dostać piłkę za plecy obrońców, którzy z uwagi na jego dynamikę muszą cały czas być czujni. Chcemy, aby zespół bardziej wykorzystywał tę jego cechę i grał więcej piłek za linię defensywy rywali.

Być może to okaże się kluczem w starciu Pucharu Polski, gdzie w 1. rundzie zmierzycie się z ekstraklasową Cracovią. Jest pan zadowolony z tak trudnego losowania?
Przede wszystkim chcieliśmy zagrać u siebie i tak będzie, więc to już jest duży plus. Gdybyśmy na przykład mieli jechać w środku tygodnia 700 kilometrów na mecz i później wracać, trudno byłoby o właściwą regenerację. A co do samej Cracovii, to jest to jeden z najsilniejszych rywali na, którego mogliśmy trafić, bo zespoły występujące w kwalifikacjach europejskich pucharów nie były jeszcze losowane. Na pewno presja jest po stronie przeciwników i to oni są faworytami. My natomiast nie jesteśmy bez szans. Zrobimy wszystko, aby awansować. Zeszłoroczny półfinał Pucharu Polski smakował bardzo dobrze. To świetne wspomnienia i marzy nam się, aby to osiągnięcie powtórzyć.

Rozmawiał Kamil Wojdat, Kurier Lubelski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski