Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak stracić 700 milionów dolarów. Historia dwóch legend ringu

Robert Małolepszy
Discovery
Ta historia powinna być nauczką dla wielu gwiazd sportu. Ale nie będzie. Kiedyś milionerzy, dziś bankruci, czyli Tyson i Holyfield. Nie są pierwsi i nie będą ostatni

Trzy miliony dolarów. Dokładnie tyle musiał zapłacić Mike Tyson po tym, jak 28 czerwca 1997 r. odgryzł kawałek ucha swemu największemu wówczas rywalowi - Evenderowi Holyfieldowi. Cały świat z zapartym tchem śledził relację z tej walki. Niemal dwa miliony Amerykanów wykupiło możliwość obejrzenia jej w systemie pay-per--view. Dochód tylko ze sprzedaży dostępów wyniósł 99 822 tys. dol. Kolejne 17 mln dol. zapłacili widzowie zgromadzeni wokół ringu. Do tego 6 mln dol. dołożyły kasyna, kina i kluby, które zorganizowały prawie dwa tysiące zbiorowych pokazów, a 21 mln zielonych - telewizje z 98 krajów świata.

Tyson został zdyskwalifikowany na 18 miesięcy i musiał zapłacić wspomnianą na wstępie karę, która stanowiła zaledwie 10 proc. jego wynoszącego 30 mln dol. honorarium. Evander dostał jeszcze więcej - 35 mln dol.

Jeśli już kręci się wam w głowie od tych sum, proszę usiąść głębiej w fotelu. Bo to dopiero początek. Ten tekst będzie historią dwóch ludzi, którzy roztrwonili niemal 700 mln dol. "Żelaznego Mike'a" ocenia się na 400 mln dol., Holy'ego na 300-350 mln dol. Obaj dziś są bankrutami. Jak to możliwe?

- Normalnie. Rozpieprzyłem te pieniądze i tyle - powiedział Tyson niedawno podczas konferencji prasowej w Warszawie.

"Najgroźniejszy człowiek na tej planecie" - jak go kiedyś nazywano, przyleciał do Polski promować jeden z napojów energetycznych. Nie wiadomo, ile za to dostanie. Wiadomo, że kiedyś chciał przyjechać do Polski za 60 tys. dol., jako gość gali bokserskiej organizowanej przez Tomasza Babilońskiego. Pieniądze wziął, nie przyjechał, do dziś nie oddał.

Na przełomie lat 80 i 90. jego menedżer, równie słynny, co kontrowersyjny Don King, w ramach akcji marketingowej oferował 100 tys. dol., ale nie Tysonowi, a każdemu śmiałkowi, który odważy się wyjść między liny z "Bestią".

Mike rzeczywiście był bestią. Ale czy mogło być inaczej? Wychował się w podłej dzielnicy. Większość jego kumpli z dzieciństwa albo zginęła w porachunkach między gangami, albo siedzi w więzieniu. Jego matka była prostytutką. Zmarła, gdy miał 16 lat. Ojciec alfons porzucił rodzinę i nie utrzymywał kontaktów z synem. Młody Mike już jako 11-latek miał na koncie napady i rozboje. Dwa lata później trafił do poprawczaka. Tam zaczęła się jego przygoda z boksem. Zajął się nim Cus D'Amato - trener z małej bokserskiej salki, który szybko stał się dla Mike'a też ojcem i powiernikiem.

Dopóki żył D'Amato, Tyson był w stanie opanować demony, które miał w głowie. Lał kolejnych rywali tak, że nim jeszcze osiągnął pełnoletność, mówił o nim cały świat. Gdy 22 listopada 1986 r. w hotelu Hilton w Las Vegas znokautował Trevora Berbicka, stał się najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej w historii boksu. Miał 20 lat, cztery miesiące i 22 dni. Cus D'Amato zmarł rok wcześniej. Gdy dwa lata później odszedł Jim Jacobs - jak twierdzi wielu - jedyny uczciwy menedżer Mike'a - do głosu doszły wszystkie demony Tysona. Te z jego głowy, ale i te wokół niego.

Jednym z nich, pewnie najważniejszym i największym, był King, który doprowadził Tysona do niemal wszystkich najbardziej kasowych walk. Podpisywał w imieniu Mike'a warte dziesiątki milionów dolarów kontrakty z telewizją (Showtime) czy kasynem MGM.

Samotny w złotej klatce Tyson szybko zaczął się staczać. Alkohol, narkotyki, potem środki na depresję. W 1992 r. trafił na trzy lata do więzienia za gwałt na Desiree Washington. "Żelazny" nigdy nie przyznał się do tego czynu. Twierdzi, że został wrobiony.

- Miałem wtedy wiele kobiet. Nie wszystkie traktowałem dobrze, ale nigdy bym się nie posunął do gwałtu. Ta suka wszystko wymyśliła, by wyciągnąć ode mnie pieniądze - mówi do dziś.
Wyrok opiewał pierwotnie na sześć lat. W więzieniu, jak sam przyznaje, przeszedł piekło. Na jego oczach ginęli ludzie, gwałcono więźniów, strażników i strażniczki.

- W więzieniu straciłem wiarę w Boga i ludzi. Już nigdy nikomu nie zaufałem, nawet własnej żonie - powiedział w jednym z wywiadów. Z całą pewnością Tyson nie był tym samym zawodnikiem. Strach, który kiedyś był jego sprzymierzeńcem, stał się jego wrogiem.

- Jeśli ktoś opowiada, że nie boi się, wychodząc do ringu, kłamie. Każdy się boi - opowiadał w Warszawie.

Po wyjściu z więzienia każda kolejna jego walka biła rekordy oglądalności i wpływów. Zmierzył się z Peterem McNeeleyem - mało znanym bokserskim "ogórkiem". Walka przyniosła w sumie 96 mln dol. dochodu.

Do dziś w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedanych pojedynków w historii wagi ciężkiej siedem to starcia z udziałem Tysona. Pięć Holyfielda. Nigdy wcześniej ani później dwóch bokserów w jednej walce nie zarobiło w sumie 65 mln dol., jak to miało miejsce w Tyson - Holyfield II. Czy zresztą mogło być inaczej? Przed ich pierwszym pojedynkiem "Żelazny" był faworytem w stosunku 1,25:1, a mimo to przegrał przed czasem.

Jak to więc możliwe, że obydwaj dziś są bankrutami? Historia w obu przypadkach jest bardzo podobna. Po pierwsze, nieuczciwi promotorzy, doradcy, fałszywi przyjaciele. I Tyson, i Holyfield sądzili się z Kingiem. Mike pozwał Dona o 100 mln dol., odzyskał niespełna 20.

Tyson wydał fortunę na prawników. Praktycznie przez całą karierę miał kłopoty z prawem - a to kogoś pobił, a to miał wypadek. Gdy w 2003 r. ogłaszał bankructwo, na liście jego dłużników, która zamykała się kwotą 23 mln dol., było sześć firm prawniczych, którym był winny 600 tys. dol.

173 706 dol. był winien jubilerowi z Las Vegas za złoty łańcuch pokryty 80 karatami diamentów. Mordechai Yerushalmi nie wziął pieniędzy od razu, bo Tyson był jego stałym klientem. Kupował takie cacka na kilogramy, potem obdarowywał nimi kumpli i kochanki.

Obaj fortuny wydali na kobiety. Dwa rozwody z Robin Givens i Monicą Turner kosztowały Tysona ponad 16 mln dol. w gotówce. Poza tym każda z byłych żon zatrzymała sobie warte po kilkanaście milionów dolarów posiadłości. Gdy ogłaszał upadłość, jedna z nich trafiła na aukcję - trzy tysiące metrów, basen, w środku pięć sypialni.

Przy domu, który musiał zlicytować latem ubiegłego roku Holyfield, to był jednak zwykły kurnik. Właśnie wtedy pod młotek trafił należący do niego pałac w Atlancie, liczący 109 pokoi, 17 łazienek, mający na wyposażeniu basen o olimpijskich wymiarach i 100-hektarowy park. Tyson miał w kolekcji ponad 50 luksusowych samochodów. W domu trzymał tygrysa bengalskiego, którego treser zarabiał 150 tys. dol. rocznie. Niewiele mniej dostawał gość, który przed walkami i wszelkimi publicznymi wystąpieniami Mike'a szedł przed nim z całą świtą, drąc się wniebogłosy, że nadchodzi "najgroźniejszy człowiek na kuli ziemskiej" i wiele innych tego typu dyrdymałów.

Holyfield nie uzależnił się od narkotyków, ale od hazardu. Miliony wydał na rozwody i alimenty dla swych 11 dzieci, które ma z sześcioma kobietami. Tyson ma ich ósemkę.

W listopadzie zeszłego roku w luksusowym domu aukcyjnym Julien's Auction odbyła się licytacja pamiątek Evandera. Do kupienia były m.in. pasy WBC, WBA, IBF, jakie swego czasu znajdowały się w posiadaniu "Real Deal". Pod młotek trafiło też 25 par rękawic, w których były mistrz świata dwóch kategorii wagowych wychodził do ringu w najważniejszych walkach. Wśród "gadżetów" znalazło się też ukochane cacko Holy'ego - czerwony chevrolet rocznik 1962, ten sam, w którym urodził się jeden z największych wojowników w historii boksu.

Wcześniej Dareen Julien, właściciel Julien's Auction, urządził Holyfieldowi przyjęcie z okazji 50. urodzin. Jednym z gości był Mike Tyson. Dziś obaj panowie są bowiem dobrymi kumplami. Razem chodzą na walki bokserskie syna Evandera. Mike wspiera sprzedaż produktów reklamowanych przez Holyfielda.

Obaj robią, co mogą, by zarobić na życie. Evander wciąż chce walczyć. Poza tym wziął udział w "Tańcu z gwiazdami", był producentem muzycznym, sprzedawał grille, ostatnio na rynek wszedł sygnowany jego ringowym przydomkiem sos - Real Deal BBQ Sauce.

Mike gra w filmach (m.in. w Kac Vegas), występuje w monodramie "Undisputed Truth" , w którym opowiada o swoim szalonym życiu i który z miejsca stał się hitem. Miał w telewizji program o gołębiach, które są jego pasją.

Czy ich życie i bankructwo może być nauczką dla innych sportowców zarabiających dziś miliony? Może, ale nie będzie. Statystki ligi futbolu amerykańskiego mówią, że 78 proc. zawodników w dwa lata od zakończenia kariery ogłasza bankructwo. W ten sposób kończy też 60 proc. byłych zawodowych koszykarzy. To tak zwany szok posportowy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak stracić 700 milionów dolarów. Historia dwóch legend ringu - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski