Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Piątek: Na Dakarze najbardziej obawiam się wody

Krzysztof Nowacki
Łukasz Kaczanowski
W poniedziałek, ze stolicy Paragwaju Asunción, wystartuje najtrudniejszy rajd na świecie - Dakar. O zwycięstwo walczyć będzie m.in. 144 motocyklistów, a wśród nich lublinianin Jakub Piątek. - W tym roku będziemy mieli do przejechania więcej kilometrów, więc szykują się dłuższe dni. Będziemy wstawać jeszcze wcześniej i jeszcze później kłaść się spać - mówił przed wylotem do Ameryki Południowej.

Przed rokiem osiągnąłeś znakomity wynik na mecie Rajdu Dakar, ale cztery miesiące później miałeś fatalny upadek i straciłeś praktycznie cały sezon. Jak podsumujesz 2016 rok, był udany, czy wolisz o nim zapomnieć?
Nie potrafię jednoznacznie ocenić. Początek roku był super. Zająłem na Dakarze 20. miejsce, a tak do końca nie wierzyłem, że potrafię już nawiązać walkę z czołowymi zawodnikami. Na niektórych odcinkach rajdu ścigałem się jak równy z równym z zawodnikami z pierwszej dziesiątki, którzy w poprzednich edycjach stawali nawet na podium. Byłem w bardzo dużym szoku. Potem były dobre zawody w Abu Dabi i nawet odcinek, na którym odniosłem kontuzję, jechałem bardzo szybko i walczyłem z najlepszymi. To jest na pewno na plus. Natomiast minus, to kontuzja, przez którą byłem przez pół roku poza sportem. Mogę powiedzieć, że ciągle wracam do formy, bo zaległości narobiło się naprawdę wiele. Większość roku było więc jednak niedobre.

To była pierwsza Twoja tak poważna kontuzja?
W przeszłości miałem kontuzje, ale jeśli porównać do tej z Kataru, to poprzednie były delikatne. Miałem złamany obojczyk, złamany nadgarstek, skręcone kostki. Urazy zdarzały się, ale tym razem przesadziłem. Z relacji innych osób, bo sam upadku nie pamiętam, wiem, że dopisało mi dużo szczęścia. Miałem krwiaka mózgu, złamane udo i straciłem dwa zęby. Było więc poważnie. Początkowo największe problemy miałem z głową. Przez dwa miesiące dochodziłem do siebie, odczuwałem różne dziwne „schizy”. Potem był długi powrót z nogą, bo kość udowa jest po czaszce największą kością w organizmie i potrzeba czasu, aby się zrosła.

Z relacji innych osób, bo sam upadku nie pamiętam, wiem, że dopisało mi dużo szczęścia. Miałem krwiaka mózgu, złamane udo i straciłem dwa zęby. Było więc poważnie

Zawodnicy uprawiający niebezpieczne sporty są najczęściej poskręcani śrubami. Ty też masz już sporo obcych ciał w ciele?
Za wiele jeszcze nie. Mam śrubę w nadgarstku i teraz śrubę w udzie. Coś z metali jest, ale nie ma tego jeszcze dużo.

Czego obawiałeś się najbardziej po kontuzji. Problemów z powrotem do formy fizycznej, czy bardziej psychicznej?
W sferze psychicznej nie miałem większym obaw. Wypadku nie pamiętam. Ostatni moment przed wypadkiem, który pamiętam był jakieś 10 kilometrów wcześniej. Następny jest już około ośmiu godzin po upadku. Samego wypadku, strachu kiedy wypada się z motocykla, a później tego bólu, w ogóle nie pamiętam. Nie mam żadnych złych emocji, nic nie przeżywałem. Po prostu nagle zgasło światło i obudziłem się ze złamaną nogą. Chyba dlatego psychicznie było w miarę dobrze. Bardziej obawiałem się sprawności fizycznej. Wykonałem dużo pracy, chodziłem sporo na rehabilitację, a efekty przychodziły wolno. Zgodę na jazdę motocyklem i starty otrzymałem na miesiąc przed wyścigiem w Maroku. Miałem wiele obaw, czy dam radę. W Maroku przekonałem się, jak wiele pracy przede mną.

Ale rajd w Maroku potwierdził, że nie masz żadnych obaw, aby maksymalnie odkręcać manetkę gazu?
Raczej tak. Był odcinek, który jechałem trochę ostrożniej. Ale w następnych nie miałem już obaw. Wjeżdżając w trudny teren nie myślałem, żeby bardziej uważać. Noga również nie sprawiała problemów. Nie martwiłem się, że nie mogę jej wystawić, że nie mogę się podeprzeć, bo może mi się coś stać. Psychicznie nie było więc problemów. A okazało się, że fizycznie nie dawałem rady.

Nie zniechęciło Cię to do kolejnego startu w Dakarze?
Przygotowania do startu w Dakarze rozpoczęły się praktycznie zaraz po ukończeniu poprzedniej edycji. Po rajdzie jest chwila rozluźnienia, człowiek wtedy nie chce myśleć o tym, a wręcz mówi sobie, że nigdy więcej! Ale z upływem czasu te myśli odpływają, a zaczynasz zastanawiać się nad jeszcze lepszym przygotowaniem. Dla nas jest to najważniejsza impreza. Jak igrzyska olimpijskie, tylko my startujemy co roku. Po kontuzji skupiłem się głównie na treningach kondycyjnych, siłowych i ogólnorozwojowych. Motocykl musiałem trochę odstawić. W tak krótkim czasie ciężko jest wrócić do najlepszej formy, więc trudno mi powiedzieć, czy w tym roku będę w stanie powalczyć o życiowy wynik. Ale wierzę w swoje umiejętności, które posiadałem przed kontuzją i wiem, że jestem w stanie ukończyć ten najtrudniejszy na świecie rajd. Meta jest w moim zasięgu i w tym roku jest głównym celem.

W tym roku Dakar przebiega przez trzy kraje: Paragwaj, Boliwię i Argentynę. Spodziewasz się szczególnie trudnych odcinków?
Trudno powiedzieć, bo nie wiemy, jaka będzie trasa. Organizator trzyma to w tajemnicy. Żaden zawodnik nie wie, czego się spodziewać. Na pewno będą odcinki, które zaskoczą wszystkich. Wiem jedynie, że kilometrowo odcinki będą dłuższe. Na dłużej wjeżdżamy do Boliwii i będziemy dłużej na większej wysokości. Do tej pory nie miałem z tym problemów. Robiłem się bardziej senny i szybciej się męczyłem, ale z tym wszyscy się zmagali. Natomiast niektórzy mieli dodatkowo zawroty głowy, które przeszkadzały im w jeździe. Będziemy mieli do przejechania więcej kilometrów, więc szykują się dłuższe dni. Będziemy wstawać jeszcze wcześniej i jeszcze później kłaść się spać. Będzie mniej odpoczynku, a na to najbardziej narzekałem na poprzednich edycjach.

Nie wiemy, jaka będzie trasa. Organizator trzyma to w tajemnicy. Żaden zawodnik nie wie, czego się spodziewać. Na pewno będą odcinki, które zaskoczą wszystkich

Jakie myśli towarzyszą ci podczas jazdy?
Podczas odcinka specjalnego trudno jest myśleć o czymkolwiek innym. Skupiam się wyłącznie na trasie i na tym co mnie czeka za chwilę. Wtedy nie dochodzą do mnie inne myśli. Co innego jest na dojazdówkach. Takie odcinki mają mnóstwo kilometrów i wtedy przez głowę przewijają się różne myśli. Wracają wspomnienia i każdy inaczej sobie z tym radzi. W zeszłym roku dużo słuchałem muzyki i sam trochę podśpiewywałem.

Jesteś zawodnikiem Orlen Team. Co gwarantuje ci ten zespół na Dakarze?
Nie muszę się martwić o dodatkowe rzeczy. Skupiam się wyłącznie na jeździe. Nie zastanawiam się, czy będę miał co jeść i gdzie spać. Czy będzie miał mi kto pomóc w trudnych sytuacjach. Wszystko mam zapewnione. Poza tym zespół jest bardzo doświadczony, wie czego należy spodziewać się na rajdzie i co może być mi potrzebne. Mam także dostęp do najlepszego sprzętu i nie zabraknie mi części na wymianę. W tym roku ponownie jadę na motocyklu marki KTM.

Rajd dla Ciebie zaczyna się na starcie etapu i kończy na mecie?
Nie, ponieważ rajd to nie tylko sam wyścig. Muszę przygotować się na kolejny dzień. Dostajemy mapkę, tzw. roadbook, która pokazuje nam, jak będzie wyglądał następny odcinek i którędy mamy jechać. My tę mapkę dodatkowo sobie przygotowujemy, kolorujemy. To zabiera około dwóch, trzech godzin. Później idziemy na briefing, podczas którego organizator przybliża nam kolejny dzień. Dopiero potem kładziemy się spać, czyli około godziny 21. Wydaje się, że bardzo wcześnie, ale my już o godzinie 3 nad ranem wstajemy, więc zawsze chcemy, jak najszybciej się położyć. Poza snem w nocy, praktycznie nie zdarzają się chwile na odpoczynek.

Ile sprzętu zabierasz ze sobą na trasę?
Mamy dodatkowe skrzynki i skrytki w motocyklu, w których chowam zapasowe klucze i małe części. Na wszelki wypadek zabieram dodatkowy baniak z wodą i scyzoryk. Mam także zegarek, żebym wiedział, która jest godzina i za ile zrobi się ciemno.

Przed rokiem na prologu utopiłem motocykl i musiałem wypłukiwać wodę z filtra. Później utopiłem motocykl w rzece. Woda więc zawsze mnie prześladuje

A czego najbardziej obawiasz się podczas Dakaru?
Wody! Wody boję się najbardziej, bo z nią zawsze miałem najwięcej złych przygód. Gdy na odcinku jest woda, to od razu wszyscy wpadają panikę, że znowu odstawię jakiś numer. Przed rokiem na prologu utopiłem motocykl i musiałem wypłukiwać wodę z filtra. Później utopiłem motocykl w rzece, z którą akurat ja miałem najwięcej problemów. Woda więc zawsze mnie prześladuje i jeśli mam się czegoś obawiać w tym roku, to właśnie na wodę będę uważał najbardziej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski