Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kamienie na szaniec": Niedoskonali, piękni i patriotyczni [RECENZJA]

Sylwia Hejno
Bohaterowie filmu "Kamienie na szaniec" od lewej: Marcel Sabat (Zośka), Tomasz Ziętek (Rudy) i Kamil Szeptycki (Alek)
Bohaterowie filmu "Kamienie na szaniec" od lewej: Marcel Sabat (Zośka), Tomasz Ziętek (Rudy) i Kamil Szeptycki (Alek) materiały dystrybutora
Od piątku w kinach "Kamienie na szaniec" - film Roberta Glińskiego z Lublinem w tle.

W polskim kinie mamy zalew filmów historycznych (ostatnio: hollywoodzki "Jack Strong" i pomnikowo-teledyskowy "Lech Wałęsa. Człowiek z nadziei"). Swojego patentu na pokazywanie historii na razie nie mamy, ale miłym odpoczynkiem od sztampy są "Kamienie na szaniec". Oczywiście jeśli uszanujemy, że nie pokazuje on patriotyzmu w bezpiecznym, szkolnym wydaniu.

"Kamienie na szaniec" zgrabnie przechodzą od portretu pełnej życia okupacyjnej młodzieży do wojennego dramatu. Po pierwsze - przyjacielskiego, a dopiero po drugie - narodowego. Film pokazuje także, że kanonu niepodległościowych lektur można dotykać inaczej niż w aksamitnych rękawiczkach.

Głównych bohaterów jest dwóch, nie trzech. Są nimi "Zośka" (Marcel Sabat) i "Rudy" (Tomasz Ziętek). "Alek" (Kamil Szeptycki) pozostaje w cieniu. Są piękni, młodzi, idealistyczni. Nawet jeśli się zakochują, pożądają, buntują i kłócą z rodzicami (zarzut dotyczący "fałszywego obrazu relacji młodych bohaterów z rodzicami i przełożonymi" podniosła przez premierą Fundacja Harcerstwa Drugiego Stulecia).

Początek filmu toczy się lekko, przy energicznej współczesnej muzyce. Łatwo dajemy się zauroczyć tym charyzmatycznym, zwariowanym i upartym chłopakom, którzy wyglądają jak z katalogu mody retro. Można przez chwilę pomyśleć, że fajnie wtedy było. Ale tylko przez chwilę, bo potem coś gwałtownie pęka. Bohaterowie dojrzewają i z urwisów "ku chwale ojczyzny" przemieniają się w dojrzałych młodych ludzi z poczuciem misji. Tą misją jest ratowanie przyjaciela - na przekór szansom, rozkazom, siłom i rozsądkowi. Powodem: głęboka nie-zgoda na przemoc, bezprawie i gwałt okupanta. Po jednej stronie staje młodzieńcza wiara w niemożliwie, po drugiej strategia i doświadczenie opiekunów z AK.

Może i chcielibyśmy, żeby ten niemożliwy zryw skończył się dobrze, ale nie mógł. Widać wyraźnie jak bardzo rachunek zysków i strat w takich wypadkach zawodzi. "Rudy" umiera, następują brutalne sankcje, a inny kolega w wyniku akcji trafia w ręce wrogów. Być może właśnie w tym pozornym bezsensie działania połączonym z wewnętrznym przymusem, aby nie być bezczynnym najpełniej zawiera się dramat tamtego pokolenia.

Lublin niezauważalnie wkomponował się w krajobraz warszawskich ulic. Nasze miasto wystąpiło podczas akcji pod arsenałem, a jego mieszkańcy bez trudu poznają znajome zakątki. To jeszcze jeden dobry powód, aby pójść do kina.

"Kamienie na szaniec", reż. Robert Gliński, czas: 112 min., premiera oficjalna 7 marca

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski