Karol Baran, żużlowiec LW KMŻ: Do Gniezna musimy jechać przygotowani na wszystko!

Koniec sezonu, a Karol Baran jeździ coraz lepiej.
Bardzo żałuję, że tak późno. Na początku sezonu miałem jednak problemy z nieobecnym już szkoleniowcem (Grzegorzem Dzikowskim - red.). Nie wstawiał mnie do składu, więc nie jeździłem i tak naprawdę późno zacząłem sezon. Jeżeli ktoś miał do mnie zarzuty, że brakowało mi kondycji, to jak tłumaczyć, że nagle mam ją pod koniec sezonu? To był po prostu brak jazdy. W wieku młodzieżowca jeździło się 150 imprez w sezonie, a jako senior maksymalnie 40. Żaden trening nie da tyle, co nawet najgorsze zawody.

Jakiego toru spodziewasz się w Gnieźnie?
Dawno tam nie jeździłem. Jestem umówiony z mechanikiem na robienie sprzętu, bo przez te nowe wydechy jest to konieczne praktycznie po każdych zawodach. Na Gniezno silniki będziemy musieli przygotować inaczej.

Warto potrenować na torze zbliżonym do tego w Gnieźnie?
Do Gniezna musimy jechać przygotowani na wszystko! Trening na innym torze nic nam nie da. Jadąc w piątek gdzieś na trening, musielibyśmy w sobotę przygotowywać sprzęt na wyjeździe. A to naprawdę tragedia. Nad sprzętem trzeba popracować spokojnie w domu i być gotowym na każdą nawierzchnię.

Gniezno w tym roku nastawiło się na awans, ściągnęli zawodników z Grand Prix i myślisz, że w niedzielę będą pod większą presją?
Myślę, że to moda ludzi mających pieniądze, aby ściągać zawodników zagranicznych. W żużlu chodzi o to, żeby zbudować drużynę, kolektyw. I my jesteśmy drużyną. Wszyscy jeździmy ze sobą od wielu lat. Ja z Robertem Miśkowiakiem startowałem w Anglii, z Dawidem Stachyrą i Pawłem Miesiącem jeździliśmy dla Rzeszowa. Najważniejsze to zbudować kolektyw, a wtedy jeden za drugiego pójdzie w ogień. A zbieranina ludzi różnych nacji nie jest dla mnie drużyną.