Kasjerki z Tesco mają dosyć. "Robi się z nas robota i akwizytora"

Z postulatami wystąpiło wszystkie pięć związków zawodowych, działających w Tesco Polska. W piśmie przesłanym do pracodawcy postawili kilka żądań.
Związkowcy domagają się podwyżek płac o 10 proc. dla pracowników podstawowych i liderów we wszystkich grupach płacowych i o 5 proc. dla kierowników. Kolejny postulat to zniesienie tzw. regionalizacji płac.

– Kasjerka w Lublinie czy na Śląsku zarabia 1877 zł brutto, co daje ok. 1200 zł na rękę. To najniższa stawka na tym stanowisku. W innych regionach zarobki kasjerek wyższe. Należałoby je wyrównać – mówi Elżbieta Fornalczyk, przewodnicząca „Sierpnia 80” w Tesco Polska.

Protestujący chcą również zmniejszenia norm skanowania dla kasjerek. Obecnie to 1500 produktów na godzinę. Zdaniem związkowców, norma nie powinna przekraczać 1200 produktów.

– Horrendalne normy wymuszają kasowanie klienta za klientem i zakupy się mieszają – dodaje Formalnczyk.

Kolejny postulat związków to zwiększenie liczby etatów. – Z kolei niski poziom zatrudnienia powoduje coraz dłuższe kolejki do kas – tłumaczy Formalnczyk.

Pracownicy buntują się również przeciwko nakazowi namawiania klientów na wyrabianie kart Club Card i konieczności używania ich minimum w 6 transakcjach na 10. Jak stwierdzą związkowcy, z kasjera robi się „robota i akwizytora”.

Co na to firma? – Dziś jest za wcześnie, by składać jakiekolwiek deklaracje odnośnie polityki płacowej na bieżący rok – mówi dyplomatycznie Michał Sikora, rzecznik Tesco Polska. – Zaledwie dwa miesiące temu zdecydowana większość pracowników otrzymała podwyżki rzędu 3-4 procent. Obecnie każdy z naszych pracowników o przynajmniej rocznym stażu zarabia nie mniej niż 1877 zł brutto – dodaje rzecznik.

Tesco chwali się również wysokimi nakładami na świadczenia socjalne. W ubiegłym roku firma wydała ponad 31 mln zł na bon