Przyjechał Pan do Lublina w 2011 roku, żeby zacząć pracę. Co Pan wtedy zobaczył?
Bardzo niedoceniane miasto. Podobnie jak wielu warszawiaków miałem takie poczucie, że na Lubelszczyźnie istnieje takie piękne miasteczko jak Kazimierz i że tam się jeździ, a mało kto zauważa, że obok na mapie jest Lublin. Kiedy tu przyjechałem, przeżyłem zaskoczenie. To miasto mnie zauroczyło.
Czym?
Tak się składa, że mieszkam w ścisłym centrum, w teatrze, a przez okno widzę ulicę Peowiaków. Na mnie, na kimś, kto się wychował w Warszawie, gdzie wszystko udaje starsze niż jest, to, że naprzeciw mam kościół, który wybudował Władysław Jagiełło, robi niesamowite wrażenie. Sam z siebie się śmieję często, że jestem lubelskim słoikiem. To znaczy, że jeśli słoiki warszawskie jadą w kierunku Warszawy, to ja zmierzam w przeciwnym kierunku, co ma swoje plusy, bo w odwrotną stronę są mniejsze korki…
Dobrze się Panu tu mieszka?
Bardzo dobrze. Mam wrażenie, że Lublin to takie miasto, gdzie ludzie mniej się śpieszą. Kiedy już uporam się z obowiązkami, odpoczywam tutaj mentalnie. Lubię spacerować po Ogrodzie Saskim, lubię też przechodzić przez Bramę Krakowską, podoba mi się zwłaszcza ten moment samego przejścia. To genialny pomysł architektoniczny, że gdy człowiek spodziewa się zabudowania, to odsłania się przed nim kawałek nieba.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?