Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konfrontacje Teatralne: A jednak nie zapominajmy o teatrze

Andrzej Z. Kowalczyk
Spektakl Leszka Mądzika "Lustro", był jednym z najlepszych na festiwalu
Spektakl Leszka Mądzika "Lustro", był jednym z najlepszych na festiwalu Aleksander Wolan
18. Konfrontacje Teatralne dobiegły w sobotę końca. Czas zatem na krótkie podsumowanie tegorocznej odsłony tego najstarszego lubelskiego festiwalu.

Jedną z pierwszych rzeczy, jaka rzuciła mi się w oczy już na początku konfrontacji, był rozrost "kadry kierowniczej". Mieliśmy więc w tym roku dyrektora festiwalu, dwoje kuratorów, producenta i producenta wykonawczego. Być może organizacja dużej imprezy rzeczywiście wymaga udziału tak licznego grona, a może wymogi biurokratyczne wzrosły do tego stopnia, że jedna osoba nie jest w stanie sobie z nimi poradzić? Nie wiem. Przyjmijmy, że tak być musiało. Choć ja akurat jestem na tyle zaawansowany wiekowo, iż pamiętam pierwsze edycje Konfrontacji, kiedy za ich program i kształt artystyczny odpowiadała jedna (zmieniająca się co roku i różnie określana) osoba. I proszę mi wierzyć, że nie były to festiwale mniej interesujące ani ilościowo uboższe niż tegoroczny. Co do ilości zresztą nie mam w tym roku żadnych zastrzeżeń: 16 prezentacji w osiem dni to chyba optimum, dzięki czemu każdy, kto chciał, mógł zobaczyć wszystko. Tym bardziej że ceny biletów zostały ustalone na przyzwoitym poziomie, bez drenowania kieszeni widzów. Inną kwestią jest, czy wszystko warto było oglądać.

Kilka spektakli z całą pewnością tak. Wielkie słowa uznania należą się - no właśnie, komu: kuratorom czy dyrektorowi? - za sprowadzenie po raz pierwszy do Lublina takich wielkości europejskiego teatru jak Heiner Goebbels i Xavier Le Roy. Ich realizacje wypada zaliczyć do najważniejszych wydarzeń nie tylko tej edycji festiwalu. Znakomity spektakl, z gatunku tych, które mają siłę odmieniać widza, pokazał Leszek Mądzik. Na swoim zwykłym, czyli bardzo wysokim poziomie, zaprezentował się Teatr Ósmego Dnia, a bardzo przyjemnym zaskoczeniem był "monodram" Mikołaja Mikołajczyka. Tak wygląda ścisła czołówka festiwalowych prezentacji.

Z drugiej jednak strony mieliśmy takie curiosum jak "The Curator's Piece", w którym kuratorzy z różnych stron Europy dopieszczali się nawzajem i starali się przekonać publiczność, że bez nich nie byłoby współczesnego teatru. W owym osobliwym spektaklu znalazłem właściwie tylko jeden pozytyw: żaden z kuratorów nie zadeklarował, że oddałby życie za jakiś rodzaj sztuki, co byłoby już pretensjonalnym kabotyństwem. Bez żadnej straty można było sobie także darować "Sierakowskiego" Komuny Warszawa, remix "Poor Theatre" Ziemilskiego oraz "Tworki - postscriptum", realizację, która - jak możemy przeczytać w programie - "aspiruje jedynie do bytu scenicznego". Choć w przypadku tego ostatniego spektaklu(?) szkoda, że na aspiracjach się skończyło.

Tegoroczne konfrontacje przebiegały pod hasłem "Zapomnij o teatrze" i trzeba przyznać, iż niektórzy z zaproszonych twórców bardzo się starali wcielić je w życie. Może następna edycja festiwalu będzie okazją do tego, by o teatrze zacząć sobie przypominać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski