Nie podaję nazwiska autora tego przydługiego nieco cytatu. Istotne jest to, że zawiera on refleksje typowe dla pewnego nurtu myślenia o wojnie, której jesteśmy świadkami. Myślenia z pozoru poprawnego, któremu na pierwszy rzut oka niczego, pod względem moralnej poprawności, nie można zarzucić. Tym bardziej więc warto obnażyć jego słabe strony.
Zacznijmy od sprawy fundamentalnej. Jeżeli zabijanie, nawet konieczne, nie jest ni-czym dobrym, znaczy to że jest złem. Bo przecież nie jest rzeczą moralnie obojętną, z tym chyba każdy się zgodzi. Ale skoro jest złem, znaczy to nic innego, jak przyznanie że czasami jesteśmy zmuszeni czynić rzeczy złe - z konieczności. Na takie postawienie sprawy nie może zgodzić się nikt, komu nieobca jest chrześcijańska etyka. Zła, nawet tego „mniejszego”, nie należy czynić nigdy, a już na pewno żadna wyższa siła nas do tego nie zmusza.
Zabijanie, w koniecznej obronie napadniętej osoby bezbronnej lub nawet siebie samego, jest rzeczą dobrą, ponieważ zapobiega wielkiemu złu morderstwa. Oczywiście wielki nacisk należy tutaj położyć na przymiotnik „konieczna”, bo bez tego warunku akt zabójstwa od razu lokuje się po stronie zła. Jego pomijanie lub nadużywanie jest i zawsze będzie dla nas wielką pokusą, bo taka jest już ludzka natura. Ale to zupełnie inna sprawa.
Wyobraźmy sobie teraz tablicę, na której my, jurorzy, wypisujemy w punktowej skali wartości nasze oceny w konkursie na najlepszy akt moralny. Oto staje przed nami zawodnik, który pięknie mówi o pokoju, o tym że na wojnie nie ma strony stuprocentowo dobrej i stuprocentowo złej, o egzystencjalnym bólu, jaki rodzi się w sercu każdego wrażliwego człowieka, jeśli tylko jest świadkiem zabójstwa. Kiwamy głowami: tak, on zasługuje na wysoką ocenę. Ktoś z komisji jurorów pyta jeszcze zawodnika, co konkretnie należy zrobić, aby samemu nie zabijając, zapobiec morderstwu.
I tutaj uczestnikowi moralnego turnieju kończą się piękne słowa, co najwyżej może wybąkać, że chodzi o to, by do takiej idealnej sytuacji doprowadzić w bliżej nieokreślonej przyszłości. W tym momencie wzruszamy ramionami. Pięć koma zero, więcej od nas nie dostanie.
Kolejny zawodnik niczego pięknego nie mówi. On w ogóle niczego nie mówi i chyba nawet nas, szanownej komisji sędziowskiej, nie zauważa. Pilnie wpatruje się w wizjer wyrzutni typu Javelin. Od precyzji jego palców zależy zniszczenie czołgu, który za chwilę wypali w budynek szkoły. Albo śmigłowca, który za chwilę spuści śmiercionośny ładunek na szpital. Robi to, co konieczne, tu i teraz. W tej chwili nie obchodzi go przyszłość, w której, jak mówi prorok Izajasz, lew legnie pospołu z barankiem. To są ważne słowa, ale nie na ten moment.
Okrągłe dziesięć punktów, maksymalna notacja – oświadczamy z satysfakcją. Przy-najmniej ja bym tak zrobił, gdybym był jurorem w tej komisji.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?