Z odlewni Ursus ktoś wyniósł radioaktywny kobalt
Dariusz Warda, syndyk masy upadłościowej odlewni, jest przekonany, że całe zamieszanie z zaginionymi puszkami radioaktywnego kobaltu jest niepotrzebne. Twierdzi, że kilka lat temu porządek z kłopotliwym materiałem miała zrobić wynajęta do tego firma.
Agencja to potwierdza, ale nie do końca. - Faktycznie w 2005 r. lwia część źródeł promieniowania została zutylizowana, ale nie wszystkie. Według naszych informacji na terenie zakładu ciągle powinno się znajdować siedem pojemników. Po stwierdzeniu braku zweryfikowaliśmy wszystko i zawiadomiliśmy odpowiednie służby - tłumaczy Krzysztof Dąbrowski z Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych PAA.
Inspektorzy PAA brak pojemników z kobaltem stwierdzili na początku listopada w czasie rutynowej kontroli.
W czwartek byliśmy w "Ursusie". Jedna z najnowocześniejszych odlewni w Europie to tylko wspomnienie. Po ogromnych stalowych konstrukcjach nie było już śladu. Pozostały nieliczne budynki administracyjne, a także hangary, w których swoje siedziby mają lubelskie firmy. Przy dawnych silosach krzątali się budowlańcy.
Od pięciu lat prowadzone są w odlewni prace rozbiórkowe. To efekt działalności syndyka. Pieniądze z majątku upadłego zakładu miały pokryć wierzytelności.
- Moja praca jeszcze nie dobiegła końca. Pozostało podzielenie pieniędzy pomiędzy wierzycielami - mówi Warda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?