Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Szewczyk: „Nie zawsze wszystko wychodzi, ale dalej chcemy budować ten klub”

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Dla Krzysztofa Szewczyka był to ósmy sezon w roli trenera lubelskiej drużyny. Najpierw pracował w „Kozim Grodzie” w latach 2014-2017, a na ławkę AZS-u wrócił w roku 2019. Z zespołem wywalczył Puchar Polski, wicemistrzostwo i mistrzostwo Polski oraz Superpuchar Polski. Pod jego wodzą w dwóch poprzednich sezonach klub wystąpił w Eurocupie, a w tym rywalizował w Eurolidze)
(Dla Krzysztofa Szewczyka był to ósmy sezon w roli trenera lubelskiej drużyny. Najpierw pracował w „Kozim Grodzie” w latach 2014-2017, a na ławkę AZS-u wrócił w roku 2019. Z zespołem wywalczył Puchar Polski, wicemistrzostwo i mistrzostwo Polski oraz Superpuchar Polski. Pod jego wodzą w dwóch poprzednich sezonach klub wystąpił w Eurocupie, a w tym rywalizował w Eurolidze) fot. Wojciech Szubartowski
Koszykarki Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin nie obronią tytułu mistrzyń kraju sprzed roku. W czwartek przegrały u siebie z VBW Arką Gdynia 71:75, a w całej serii ćwierćfinałowej 0-2.

Domyślam się, że pewnie rozczarowanie towarzyszy. Zwłaszcza, że wygrana w rewanżu z Arką była w zasadzie na wyciągnięcie ręki.
Ten mecz jest jest poniekąd podsumowaniem całego sezonu. Niby było blisko, a jednak czegoś zabrakło. Rozczarowanie oczywiście jest duże, bo cele przed startem rozgrywek stawialiśmy sobie inne.

Co było głównym powodem tego, że skończyliście na miejscach 5-8?
Pierwszą rzeczą są kontuzje, które tak naprawdę prześladowały nas cały czas. Myślę, że na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć mecze, w których graliśmy w komplecie. Bodajże w listopadzie więzadła krzyżowe zerwała Magda Ziętara, która wypadła już do końca zmagań. Po ostatniej przerwie reprezentacyjnej straciliśmy natomiast Emily Kalenik (a na początku lutego strony rozwiązały kontrakt – przyp. red.) i Dominikę Ullmann. To wszystko musiało mieć wpływ na naszą grę.

Rozumiem, że tegoroczny wynik w żaden sposób nie zachwieje od dawna prowadzonej polityki klubu i trener wraz ze sztabem w Lublinie pracować będzie dalej?
Nie zachwieje. Wiadomo, że drużyna, sztab, prezes i kibice: wszyscy są rozczarowani, ale taki jest sport. Nie zawsze wszystko się układa. Dalej chcemy jednak budować ten klub. Uważam, że w szerszej perspektywie wygląda to dobrze. Na ten moment wszystko wskazuje na to, że dalej będziemy to robić wspólnie.

Kibice szukając powodów porażki zwrócili uwagę na to, że liderki zeszłorocznej drużyny mistrzowskiej: Aleksandra Stanaćev, Natasha Mack i Sparkle Taylor chciały po sezonie zostać w Lublinie. Dlaczego zatem nie zostały?
I kibice mają rację, że te zawodniczki chciały u nas grać dalej. My także chcieliśmy. Warunkiem ich pozostania w Lublinie były już jednak wyższe kontrakty, na tyle wyższe, że zwyczajnie nie było nas stać. Koniec końców wszystko w każdej ze stron musi zgadzać się finansowo. Nie byliśmy w stanie przebić ofert z Turcji, Rosji czy Węgier.

Sprowadzone zostały m.in. Ornella Bankole, Channon Fluker, Shyla Heal, Reka Bernath, Emily Kalenik. Pięć zawodniczek, których przygoda z zespołem zakończyła się zapewne przedwcześnie, a w przypadku Bankole, nawet się tak naprawdę nie zaczęła. Sporo jak na jeden sezon.
To prawda. Ornella Bankole przyjechała do nas, ale nie przeszła testów medycznych. W momencie, gdy ją sprowadzaliśmy, to wiedzieliśmy, że poprzedniego sezonu z powodu kontuzji nie zakończyła. Mieliśmy jednak zapewnienia od francuskich i polskich lekarzy, że w czerwcu miała wrócić do treningów. Po przyjeździe do Lublina okazało się, że uraz jest jednak niedoleczony i musieliśmy dokonać zmiany. Po prostu z naszym budżetem nie mogliśmy sobie pozwolić na podpisanie kontuzjowanej zawodniczki. Rynek graczy europejskich był już mocno ograniczony. W zastępstwo za nią przyszła jednak Réka Bernáth, ale już po trzech dniach skręciła kostkę. Później już nie wróciła do formy. W przypadku Channon Fluker, to ona przyjechała nieprzygotowana. Myślę, że to było widać na boisku. I ona nie była zadowolona i my, dlatego umowa została rozwiązana. Shyla Heal: w jej przypadku wiedzieliśmy, że istnieje ryzyko. To młoda utalentowana koszykarka, dla której był to jednak pierwszy sezon w Europie. Jej aklimatyzacja nie przebiegła optymalnie. To ryzyko się nie opłaciło. No i jeszcze Emily Kalenik, sporo.

Lekcja na przyszłość odnośnie kompletowania składu drużyny?
Musimy zdać sobie sprawę, że gdy pięć lat temu wracałem do Lublina z Wisły Kraków, przez pierwsze dwa lata dysponowaliśmy piątym budżetem w stawce. Od trzech lat natomiast oscylujemy w tym rankingu myślę na czwartym miejscu. Jeśli chcemy grać o najwyższe cele, swoimi decyzjami musimy zatem ryzykować i szukać graczy, którzy grają lepiej niż zarabiają, a u nas się wypromują. Tak było ze Stanaćev, którą pozyskaliśmy z siódmego zespołu ligi hiszpańskiej. Kamiah Smalls przyszła do nas natomiast z ósmej drużyny we Włoszech. To zawsze obarczone jest ryzykiem. Gdybyśmy jednak nie ryzykowali to nie było ani wicemistrzostwa sprzed dwóch lat ani mistrzostwa sprzed roku. Czasem jednak ryzyko się nie opłaca. Przed tym sezonem z transferami nie trafiliśmy. Później w trakcie rozgrywek konieczne były zatem zmiany, bo cały czas chcieliśmy grać o najwyższe cele.

Pod koniec obecnego sezonu zmienił się też format rozgrywek. Mecze ligowe co trzy dni zamiast co tydzień, czyli to, co doskonale znacie z Euroligi. Do tego play-offy nie do trzech, ale do dwóch wygranych. Większe natężenie meczów i skrócony sezon. Decyzja, której celem jest umożliwienie przygotowania się kadrze 3x3 do kwalifikacji olimpijskich, podjęta została oczywiście za zgodą klubów. Dla was ta decyzja była dobra czy niekoniecznie?
Nie byliśmy nią rzecz jasna zaskoczeni, ale doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że to oznaczać będzie kłopoty. W styczniu rozegraliśmy jedenaście spotkań, co było dla nas zabójcze. Tamten miesiąc skończyliśmy bez Kylee Shook i Elin Gustavsson, a na początku lutego staw skokowy skręciła Dominika Ullmann. Rok czy dwa lata temu zostałyby nam jeszcze cztery tygodnie do play-offów i w każdym z tych tygodni gralibyśmy jeden mecz. Byłby zatem czas, aby spokojnie się do nich przygotować. A tak w dziesięć dni zagraliśmy czterokrotnie. Nie zdołaliśmy doprowadzić w tym czasie drużyny do odpowiedniej formy.

W koszykówce zanim kończy się jeden sezon, to z reguły zaczyna się myśleć o kolejnym. Prowadzone były już rozmowy z zawodniczkami w kontekście przyszłych rozgrywek czy jeszcze na to zbyt wcześnie?
W tym roku sezon zakończył się nieco wcześniej. Póki co nie wiemy, jak będzie kształtował się nasz budżet, a wiele zależy właśnie od tego. Trudno stwierdzić, na co możemy sobie zatem pozwolić. Mamy jednak jeszcze czas.

Niektóre zawodniczki nadal mają ważne umowy. Kto na pewno zatem zostanie w zespole?
Poza Julią Jeziorną, która jest wypożyczona, to wszystkie młodzieżowe koszykarki: Justyna Adamczuk, Michella Nassisi, Dominika Ullmann i Amelia Kuper mają nadal ważne umowy.

Kto w pańskiej opinii zostanie nowym mistrzem Polski. Wydaje się, że najmocniejsze są zespoły z Polkowic i Gorzowa Wielkopolskiego.
To klasowe zespoły, ale ja bym stawiał na Gdynię. Uważam, że Arka ma zbilansowany i szeroki skład. To atletyczny zespół, co w krótkich play-offach będzie miało znaczenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski