Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelski Teatr Muzyczny przetestował studio

Andrzej Z. Kowalczyk
Scena ze spektaklu "Kiedy kota nie ma…".
Scena ze spektaklu "Kiedy kota nie ma…". Dawid Jacewski/materiały teatru
Mimo obaw, jakie można było żywić, Teatr Muzyczny w styczniu zaznacza swoją obecność w kulturalnym życiu Lublina. Choć wciąż pozbawiony własnej sali, zespół stara się grać tak często, jak to jest możliwe, i to urozmaicony repertuar.

Jak się dowiedzieliśmy, tymczasowa siedziba Teatru Muzycznego na Felinie ma być gotowa na przełomie marca i kwietnia, ale do tego czasu też trzeba sobie jakoś radzić. Teatr grał już w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego oraz w "Chatce Żaka", a w minioną sobotę przetestował kolejne miejsce - Studio Koncertowe Radia Lublin. Co prawda spektakle teatralne odbywały się tam już wcześniej, choćby w trakcie Konfrontacji, ale dla Muzycznego było to pierwsze spotkanie z tą przestrzenią. Spotkanie - powiedzmy od razu - całkiem udane. Oczywiście radiowe studio nie nadaje się do wystawiania wielkich, pełnoobsadowych przedstawień, jakie dominują na afiszu Teatru Muzycznego, ale przecież w repertuarze jest również kameralna farsa "Kiedy kota nie ma…", i tę właśnie pozycję zobaczyliśmy w sobotę.

Wyszło bardzo dobrze. O akustykę studia można było być z góry spokojnym, a dzięki wykorzystaniu najnowszego nabytku teatru - mobilnej sceny, zakupionej w grudniu ubiegłego roku - żadnych problemów nie było również z widzialnością. Zaś kameralność sali przysłużyła się przedstawieniu. W przypadku spektaklu, w którym najważniejsza jest strona aktorska, a śpiew - choć niewątpliwie go uatrakcyjnia - znajduje się na drugim planie, bliskość artystów i publiczności sprzyja odbiorowi. A także służy nawiązywaniu relacji między widownia a sceną, a to sprawia, że aktorom gra się lepiej, czego sami nie kryją. Dlatego sobotnie przedstawienie skłonny jestem ocenić nawet wyżej niż premierę, choć ta przecież również zasłużyła na bardzo dobrą notę. Widać też było wyraźnie, że wszyscy artyści występujący w spektaklu mocno już weń weszli, zżyli się ze swoimi rolami, dzięki czemu grają z dużo większą swobodą i sprawiają wrażenie, że wraz z publicznością cieszą się tym przedstawieniem. Szczególnie dobre wrażenie zrobili tym razem Tomasz Janczak, który stworzył kreację godną najlepszych scen komediowych; Dorota Dominiczak-Laskowiecka w stylowej i wysmakowanej roli Ethel oraz Magdalena Rembielińska, która nie tylko potrafiła "przykryć" jedyny kiks ekipy technicznej, ale także stworzyła przy tym pyszną miniaturę aktorsko-taneczną, jak najsłuszniej nagrodzoną oklaskami przy otwartej kurtynie. A pozostała trójka wykonawców - Agnieszka Kurkówna, Krystyna Górska i Andrzej Witlewski - także zasłużyła na słowa wielkiego uznania.

Nowe miejsce występów Teatru Muzycznego przeszło test pomyślnie. I choć w studiu Radia Lublin nie zobaczymy "Phantoma" czy "Barona cygańskiego", to warto zeń korzystać, gdy tylko będzie to możliwe. "Kiedy kota nie ma…" z pewnością może liczyć na pełną widownię, a warto też być może pomyśleć o kameralnych koncertach solistów teatru. W oczekiwaniu na własną - choćby tylko tymczasową - scenę każdy występ jest bowiem bardzo cenny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski