- Po psa pojechaliśmy po anonimowym telefonie - przyznaje Marta Włosek, starszy inspektor Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt. - Takiego widoku nikt się jednak nie spodzie- wał. Tak chudego, żyjącego jeszcze psa, nigdy nie widzieliśmy.
Mona była tak osłabiona, że nie mogła już nawet samodzielnie się podnieść. Nie zaniepokoiło to jednak jej właścicieli.
- Jej pani powiedziała, że stan Mony zupełnie jej nie interesuje, bo nie lubi psów - dodaje Włosek. - Właścicielka nie miała też nic na swoje usprawiedliwienie.
Lekarz weterynarii stwierdził, że psu potrzebna jest natychmiastowa transfuzja krwi. Inaczej nie przeżyje następnej doby. Na jednym z portali społecznościowych ruszyły poszukiwania dawcy.
- Udało się i dziś wiemy już, że krew pomogła. Mona będzie żyć - mówi Marta Włosek. - Przed nią jednak jeszcze długie leczenie. W tej chwili szukamy dla niej domu zastępczego. Zbieramy też dokumentację, by złożyć doniesienie do prokuratury o znęcanie się nad tym psem.
Fundacja nie informuje, w jakiej miejscowości żyją właściciele psa. Wszystko dlatego, że internauci domagają się upublicznienia tych danych. Grożą linczem. "Wybaczcie, ale dla mnie cała ta rodzina to zwyrodnialcy niezasługujący na powietrze, którym oddychają!" - pisze jedna z internautek.
I ty możesz pomóc Monie: Fundacja Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, 24-204 Wojciechów, Romanówka 22, BANK PEKAO SA: 81 1240 2382 1111 0010 3683 3419 z dopiskiem "działania statutowe Mona".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?