-Ten krzyż to nasza historia i dziedzictwo - opowiada Maria Dudziak, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Szerokie. - Postawili go nasi ojcowie, jako podziękowanie za przeżyte lata wojenne. Było za co dziękować. Przez Wądolną okupanci przejeżdżali do dworu Krychowskich. Działała tu partyzantka, a jednocześnie mieszkała też rodzina kolaborantów, u której Niemcy bywali niemal codziennie. Ale przyszło wyzwolenie. Nikt nie zginął.
Jak opowiadają mieszkańcy Wądolnej, pod krzyżem przez lata toczyło się życie religijne Szerokiego. - Chodziliśmy tam na nabożeństwa majowe i coroczne tradycyjne święcenie pól - wspomina pani Jadwiga, mieszkanka Szerokiego. - To miejsce było wciąż żywe. Ludzie przynosili kwiaty. Palili znicze. Podczas spacerów przystawali, by tak zwyczajnie pomodlić się w ciszy.
Nikt nie wie, kiedy krzyż zniknął. Po rozpoczęciu budowy alei Solidarności i zmianie układu ulic już obok niego nie przejeżdżano. Jego brak jako pierwsza zauważyła pani Elżbieta. To ona na początku lutego zawiadomiła policję o zniknięciu krzyża.
- Sprawę prowadzą funkcjonariusze z komisariatu piątego - potwierdza sierż. Kamil Gołębiowski z KWP w Lublinie. - W tej chwili prowadzą postępowanie wyjaśniające i wciąż poszukują sprawcy lub sprawców tego czynu. - Policja pytała mnie, jak zakwalifikować to zdarzenie - przyznaje ksiądz Eugeniusz Zarębiński, proboszcz parafii św. Stanisława BM w Lublinie. - Nie mam wątpliwości, że jest to kradzież związana ze zniszczeniem mienia, ale przede wszystkim profanacja.
Jeśli sprawcy zostaną złapani, grozić im będzie do dwóch lat więzienia. - To bardzo przykre dla naszej społeczności wydarzenie powinno być też rozpatrywane w kategorii czynu moralnie złego czy grzechu - dodaje ksiądz Zarębiński. - To skandaliczne, że młodzi ludzie, a jestem przekonany, że tacy byli sprawcy, zachowują się w taki sposób.
- To apogeum zdziczenia obyczajów - komentuje Maria Dudziak. - Wychowana bez zasad moralnych młodzież roztrzaskała nasz krzyż. W dodatku zrobiły to pewnie dzieci z tzw. dobrych rodzin, bo tu tylko takie mieszkają.
Krzyż znalazł Czesław Osiński, ochroniarz Muzeum Wsi Lubelskiej. - Zauważyłem go w naszym stawie. Był w dwóch kawałkach - opowiada. - Od razu wiedziałem skąd pochodzi. Zgłosiłem to dyrekcji i zaproponowałem, żeby krzyż zostawić u nas. Tu byłby bezpieczny.
- Krzyż musiał zostać wrzucony do Czechówki i przypłynął z prądem rzeki - dodaje Zofia Jakuś, pracownica skansenu. - Teren jest ogrodzony i nie było innej możliwości.
Wszystko wskazuje na to, że krzyż zostanie w skansenie. - To jego miejsce, bo to zabytek - mówi ks. Zarębiński. - Nie wiem, czy jego stan na to pozwoli. Jest zniszczony. Jeśli nie da się go odnowić, będziemy musieli go spalić, bo był poświęcony.
Decyzja o tym, co się stanie z krzyżem, należy do rady dzielnicy Szerokie i rodziny fundatorów. Ksiądz Zarębiński chce im zaproponować postawienie przy Wądolnej krzyża metalowego. - Żeby nikt go już nie zniszczył - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?