MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Lublin – Lublinowi”: Koncert jak z marzeń (RECENZJA, ZDJĘCIA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Fot. Krzysztof Kuzko
Redakcyjne obowiązki spowodowały, że musiałem – nie bez żalu – zrezygnować z drugiego, sobotniego koncertu Zespołu Pieśni i Tańca „Lublin” im. Wandy Kaniorowej „Lublin – Lublinowi”. Wiedziałem jednak, iż na niedzielnym koncercie finałowym muszę być „choćby nie wiem co”.

Ściśle mówiąc – wiedziałem od chwili, gdy kilkanaście dni wcześniej zapoznałem się z jego programem. Jego autorka, Bożena Baranowska, przygotowała tak atrakcyjny zestaw utworów, że wystarczyłby na program całego festiwalu. A jeśli się weźmie pod uwagę, że w rolach głównych wystąpiła śmietanka „Kaniorowców”, czyli I i II Reprezentacja oraz Seniorzy, jasne będzie, iż można było oczekiwać najwyższej jakości artystycznej i niezapomnianych wrażeń.

Że nie są to oczekiwania bezpodstawne potwierdził już pierwszy punkt programu, ale to – cytując klasyka – „oczywista oczywistość”. Była to bowiem Suita lubelska, a kto, jak nie I Reprezentacja „Kaniorowców”, ma ją wykonywać po mistrzowsku? No więc wykonali, właśnie po mistrzowsku, wyznaczając nie tylko artystyczny poziom koncertu, lecz także jego „energetyczność” i emocjonalną temperaturę. I nie jest to przenośnia. Ci z naszych Czytelników, którzy nie byli w niedzielę na widowni muszli koncertowej w Ogrodzie Saskim, muszą mi wierzyć na słowo, ale naprawdę w każdym wejściu na scenę tancerze sprawiali wrażenie wręcz naładowanych energią, która znajdowała ujście w fantastycznie wykonywanych tańcach. W tym miejscu właściwie można by przepisać punkt po punkcie program koncertu i zakończyć go frazą: a wszystko to w wykonaniu fenomenalnym, sięgającym ideału. Każdy bowiem z utworów naprawdę zasługuje na przywołanie. Niektóre jednak bardziej niż inne, przy czym kryterium decydującym o tym będzie nie tyle jakość wykonania, co raczej osobiste preferencje niżej podpisanego.

Wielokrotnie pisałem w recenzjach, że bardzo lubię tańce rzeszowskie; pod warunkiem wszakże, iż są wykonywane przez tancerzy dojrzałych do tego. Do takich wykonawców należą „Kaniorowskie” grupy reprezentacyjne, a i młodzież radzi sobie całkiem nieźle. Tym razem Suitę rzeszowską zatańczyli Seniorzy i było to najlepsze wykonanie, jakie kiedykolwiek widziałem, a widziałem dziesiątki. Tak znakomite, że ten występ należałoby nagrać i rozsyłać jako materiał szkoleniowy do wszystkich zespołów folklorystycznych; tych największych i najsławniejszych nie wyłączając. Już tylko to wystarczyłoby, aby najstarsi „Kaniorowcy” zasłużyli słowa najwyższego uznania, a przecież był jeszcze ich (i tylko ich, bo nikt inny zatańczyć go nie potrafi) popisowy „Mazur chłopski”, tańce mieszczan żywieckich z pięknym polonezem oraz tańce sądeckie wykonane w finale koncertu wspólnie z I Reprezentacją na 24 pary.

Z Ziemi Sądeckiej niedaleko na Spisz, dokąd zabrała nas I Reprezentacja. Tańce górali spiskich to jeden z nowszych utworów w repertuarze zespołu, przygotowany na jubileusz jego 65-lecia. Wykonywany dość rzadko, chciałoby się rzec: zbyt rzadko. A szkoda, bo to jedna z najbardziej efektownych suit tańczonych przez „Kaniorowców”, pokazująca, jak wielkie są ich możliwości i umiejętności. Bardzo się cieszę, że mogłem sobie przypomnieć te tańce. Wreszcie – obszerny blok krakowski. Rozpoczęty piosenką „Chłopcy krakowscy” w wykonaniu kapeli pod kierownictwem Adama Maruszaka i z nim w roli wiodącego wokalisty. Rozwinięty tańcami krakowiaków wschodnich w wykonaniu I Reprezentacji oraz Krakowiakiem II Reprezentacji i wzbogacony przepiękną przyśpiewką krakowską zaśpiewaną wspólnie przez obie grupy reprezentacyjne.

W programie koncertu nie zabrakło też niespodzianek. Największą było wykroczenie poza repertuar polski i zaśpiewanie przygotowanej przez I Reprezentację na tegoroczne wiosenne tournée po Paragwaju tamtejszej piosenki „Galopera”, która robi furorę w Internecie. Zaskakujący był także repertuar najmłodszych wykonawców koncertu – grup: Lubliniaczki, Lubelaczki i Wróbelki. Złożyły się nań bowiem nie tylko dziecięce piosenki „Słoneczko” i „Polka fasolka”, lecz także choreografie oparte na tańcach lubelskich, kujawskich i kaszubskich, dostosowanych oczywiście do wieku i umiejętności wykonawców. Nie przypominam sobie, abym wcześniej widział takie występy.

Nie przywołałem tu wszystkich utworów składających się na program niedzielnego występu „Kaniorowców”, ale powtórzę, że każdy z nich zasługuje na pochwałę. A cały koncert był jak spełnienie marzeń miłośnika folkloru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski