Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Lublin – Lublinowi”: Wielki finał, czyli to, co najlepsze (RECENZJA, ZDJĘCIA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Dwa pierwsze dni prezentacji Zespołu Pieśni i Tańca „Lublin” im. Wandy Kaniorowej mocno zaostrzyły apetyt miłośników folkloru na niedzielny, finałowy koncert z cyklu „Lublin – Lublinowi”. Tym mocniej, że w tym ostatnim koncercie miały wystąpić obydwie grupy reprezentacyjne „Kaniorowców” oraz niezawodni Seniorzy, czyli creme de la creme zespołu. Nie dziwi zatem, że lublinian nie odstraszyła nawet niepewna aura i widownia Muszli Koncertowej w Ogrodzie Saskim znowu wypełniła się do ostatniego miejsca, a wielu widzów oglądało występy na stojąco.

Wiadomo, że do tego rodzaju koncertów wybiera się z repertuaru same najlepsze rzeczy. Można było zatem zakładać, iż niedzielny występ „Kaniorowców” rozpocznie się – podobnie jak piątkowy i sobotni – od ich popisowej Suity lubelskiej. Jednak reżyserka koncertu, Bożena Baranowska, zaskoczyła widzów wybierając na początek tańce górali spiskich. To jedna z najnowszych pozycji w repertuarze zespołu. Przygotowana dla I Reprezentacji na ubiegłoroczny koncert z okazji 65-lecia „Kaniorowców”, była wczoraj wykonana dopiero po raz trzeci. Widziałem wszystkie te wykonania i mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że każde kolejne było lepsze od poprzedniego. A to ostatnie było wręcz perfekcyjne; chciałoby się rzec, iż piękne i efektowne spiskie tańce „weszły w krew” tancerkom i tancerzom, i są wykonywane tak, jakby były w ich repertuarze od lat. Nie zawaham się napisać, że już teraz jest to jeden z popisowych „numerów” I Reprezentacji. Oczywiście nie jedyny. Bo przecież ani „o włos” gorsze nie były naładowane wręcz energią tańce sądeckie, łowickie (zaprezentowane w nowej wersji i uzupełnione premierową piosenką „Grają skrzypki, bęben dudni”) oraz entuzjastycznie przyjęte tańce opoczyńskie. A ukoronowaniem występu I Reprezentacji był przepiękny mazur z opery „Halka” w historycznej choreografii Ignacego Wachowiaka. Ten taniec po raz ostatni wykonywany był w 1999 roku przy okazji Igrzysk Polonijnych, a zatem powrócił na scenę po piętnastu latach. Można więc powiedzieć, że była to jego ponowna premiera zarówno dla tancerzy, jak i znacznej części widzów. Mam nadzieję, że będzie to powrót na stałe, bo tym mazurem można się pochwalić wszędzie i przed każdą publicznością.

Równie dobrze jak pierwsza wypadła również II Reprezentacja, która swoje występy rozpoczęła od Suity rzeszowskiej. Widzieliśmy ją w programach dwóch poprzednich koncertów, w dobrym wykonaniu grup młodzieżowych, ale specyfika tych tańców jest taka, że pełnia ich walorów ujawnia się dopiero wtedy, gdy wykonują je artyści dojrzali. I tę pełnię zobaczyliśmy właśnie wczoraj. W ogóle występy II Reprezentacji można uznać za swego rodzaju wskazanie młodszym kolegom, ku czemu powinni dążyć. Tańce kurpiowskie, łowickie czy krakowskie „Kaniorowska” młodzież już wykonuje bardzo dobrze, ale to, co pokazują jej starsi koledzy może być dla niej wzorem do naśladowania. A jako ciekawostkę związaną z występem II Reprezentacji dodajmy, że w kaszubskiej piosence „Cynda, cynda” po raz pierwszy zabrzmiały nowe instrumenty zespołu: diabelskie skrzypce oraz burczybas.

Wreszcie grupa Seniorów. Tu moje pierwsze oczekiwanie jest zawsze jedno – „Mazur chłopski”. Nigdy nie kryłem i nie kryję, iż zakochałem się w tym utworze od pierwszego wejrzenia i zawsze oglądam go z najwyższą przyjemnością. Ale nic w tym dziwnego, bo tak fantastyczne tańce to najrzadsza rzadkość, rarissimum, a „Kaniorowscy” Seniorzy wykonują tego mazura fenomenalnie. I tylko oni; żaden inny zespół w Polsce nie ma „Mazura chłopskiego” w repertuarze. Takiego właśnie mazura zobaczyliśmy w niedzielę, a swoją wciąż znakomitą formę artystyczną potwierdzili Seniorzy pięknie wykonanymi tańcami mieszczan żywieckich.

Niedzielny koncert była także okazją do zaprezentowania się przez najmłodszych „Kaniorowców”. Dziewczęca grupa „Lubelaczki” zatańczyła tańce śląskie i zaśpiewała „Łowiczankę”, a najmłodsze „Nutki” usłyszeliśmy w ujmująco wykonanych piosenkach „Plastelinowy świat” oraz „Krakowianka”. Swoją chwilę miała też Kapela Reprezentacyjna, która wykonała kielecką śpiewkę „Kuniki karysie” z Adamem Maruszakiem i Włodzimierzem Kukawskim w roli wokalistów.

Tegoroczny cykl „Lublin – Lublinowi” oceniam bardzo wysoko. A gdyby w programie finałowego koncertu znalazły się jeszcze: Suita lubelska oraz tańce cieszyńskie, miałbym wszystko to, co u „Kaniorowców” najwyżej cenię i najbardziej lubię. Ale nawet bez tych dwóch „numerów” uważam niedzielny koncert za jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek miałem okazję obejrzeć i wysłuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski