Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lublin: Oszust odjechał z salonu samochodem za... 10 zł

KAK, JSZ
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne archiwum Polskapresse
Tak bezczelnego oszustwa dawno w Lublinie nie było. Śledczy zarzucają Sławomirowi J., że z jednego z salonów samochodowych wyłudził wysokiej klasy auto. Prokuratorzy twierdzą, że najpierw je zamówił, a potem przyszedł ze sfałszowanym potwierdzeniem przelewu. Dopiero, kiedy opuścił salon nowym samochodem, okazało się, że na konto dilera przelał kwotę nie blisko 100 tys., ale jedynie... 10 złotych.

Do wyłudzenia auta doszło w wakacje tego roku. Pracownicy salonu mówią nam, że początkowo wszystko wyglądało na normalną transakcję, jakich wiele.

- Wyglądał na poważnego i godnego zaufania klienta - mówią nam sprzedawcy samochodów marki Renault w jednym z salonów tej marki. - Zwłaszcza że składał zamówienia na kolejne samochody. Nie było podstaw, aby mu nie ufać.

Pracownicy salonu mówią, że dodatkowo zmylił ich fakt jego częściowej niepełnosprawności. J. utykał na jedną nogę. - W stosunku do takiego klienta trzeba być wyrozumiałym i możliwie jak najbardziej pójść mu na rękę - tłumaczą.

Jak twierdzi prokuratura, J. okazał się wyrafinowanym oszustem. Kiedy samochód był już dostarczony i czekał na parkingu, podejrzany wykonał przelew. Z pokwitowaniem, które opiewało na grube dziesiątki tysięcy złotych przyszedł do salonu i oświadczył, że już zapłacił za auto. - Druk wyglądał na prawdziwy. Dlatego pracownik dopełnił wszystkich formalności i wydał samochód - usłyszeliśmy w salonie francuskiego producenta.

Tymczasem J. opuścił salon i odjechał. Dopiero wówczas odkryto, że owszem, przelew został wykonany, ale nie na kwotę, którą trzeba było zapłacić za renaulta lagunę tylko na symboliczne 10 zł. Dzień później okazało się, że poszukiwane auto w ogóle nie opuściło Lublina, ale stało zaparkowane na jednym z osiedli. Tutaj na jego kierowcę zasadzkę urządzili policjanci.

Śledczy mówią, że w ten sam sposób J. chciał wyłudzić z jednego z warszawskich salonów lexusa. Wczoraj przed Sądem Okręgowym miała się rozpocząć rozprawa. Postępowanie zostało jednak odroczone. Oskarżony nie przyszedł.

Akta nie zawierały żadnej informacji dotyczącej przyczyny nieobecności J. Wątpliwości sądu wzbudziło jednak zwrotne poświadczenie wezwania, z nieczytelnym podpisem odbiorcy. Sprawę skomplikował fakt, że doręczyciel nie odnotował, kto dokładnie odebrał od niego zawiadomienie. - Moglibyśmy zacząć procedować bez Sławomira J., gdybyśmy mieli pewność, że o terminie dzisiejszej rozprawy był powiadomiony osobiście - mówił na sali sędzia Jarosław Kowalski.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski