Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Szmatiuk (Górnik): W Lotto Ekstraklasie można pokonać każdego

Karol Kurzępa
36-letni defensor broni zielono-czarnych barw od 2013 roku.
36-letni defensor broni zielono-czarnych barw od 2013 roku. Fot. Lukasz Kaczanowski
- W polskiej lidze nie ma drużyny, która potrafi zdominować rozgrywki, tak jak Barcelona czy Real w Hiszpanii. Jeżeli trafi się w odpowiednią formę piłkarsko-fizyczną w danym dniu, to spokojnie można pokonać każdego przeciwnika – mówi doświadczony obrońca Łęczyńskiego klubu, Maciej Szmatiuk.

Zremisowaliście bezbramkowo z Arką Gdynia. W pierwszej połowie rywale przeważali. Czym było to spowodowane?
Tym, że nie graliśmy tak, jak sobie założyliśmy w szatni. Od początku nie mogliśmy wejść w ten mecz. Brakowało nam agresji, pół metra-metr doskoku do drugiej piłki. Arka wygrywała te pojedynki, brała piłkę i tworzyła sobie sytuacje. Nakręcała się właśnie takimi rzeczami. Nie finezyjnymi akcjami, tylko tym, że gdzieś w środku lub z boku „wydziubali” futbolówkę i dlatego mieli przewagę. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że jeśli to dalej będzie tak wyglądać, to prędzej czy później nas skaleczą. Trochę poprzestawiało nam się w głowach i inaczej prowadziliśmy grę. Przekładało się to na sytuacje pod bramką Arki.

Trener Andrzej Rybarski powiedział na konferencji prasowej – „jaka pogoda, taki mecz”. Aż strach się bać w takim razie jak będą wyglądać następne spotkania, bo będzie coraz zimniej.
Nie ma co ukrywać, fajerwerków nie było. Nie było akcji z 15 podaniami. Każdy nad tym ubolewa. Chcielibyśmy tak grać, ale to nie wychodzi. Są jakieś przebłyski, ale jest ich za mało. Pomimo przeciętnej postawy, mieliśmy swoje sytuacje. Były mecze, w których udało się nam zapunktować, a stworzyliśmy znacznie mniej okazji.

Przed wami kolejny ligowy mecz w Płocku. Trzeba będzie lepiej nastawić celowniki, żeby przywieźć stamtąd jakieś punkty.
Tym bardziej, że Wisła gra specyficzną piłkę, bo oni niby się nie odsłaniają i grają spokojnie, a niby trochę z kontry. Pod ich bramką też za dużo się nie dzieje. Jeżeli stworzymy parę sytuacji, to musimy być bardziej skoncentrowani i lepiej nastawić nasze celowniki. Będzie musiało coś wpaść, bo podejrzewam, że nie stworzymy nie wiadomo ile okazji. Chociaż, liczymy na to, że będziemy mieli z 10-15 szans.

Zagracie drugi z rzędu mecz z ligowym beniaminkiem. Spotkania z tego typu rywalami są trudniejsze?
Na pewno nie jest łatwo. Ale z kim w tej lidze jest? Nawet jeżeli mecz teoretycznie wygląda na łatwiejszy, to tylko pozornie. Z Koroną wygraliśmy 4:0, a też nie było łatwo. Po prostu się ułożyło dobrze dla nas, bo wpadało to, co miało wpaść. My też swego czasu byliśmy beniaminkiem. Inaczej się na nas nastawiano, a też sami w zespole nakręcaliśmy się po awansie tym, że dobrze nam szło. Ta machina funkcjonowała. W starciu z Arką widać było, że pomimo braku składnych akcji, gdynianie cały czas walczyli. Pokazywali ogień na boisku i przede wszystkim dzięki temu zdobywają punkty.

Jak układa wam się współpraca w odmienionym bloku defensywnym, po tym jak w pierwszym składzie zadomowili się Gerson i Aleksander Komor?
Dobrze, ale też nie mogę powiedzieć, żeby wcześniej źle układały mi się relacje boiskowe z Radkiem Pruchnikiem. Zarówno w tych wcześniejszych meczach, jak i późniejszych, były lepsze i gorsze momenty. Jednak to nie ja wybieram kto gra, gdyż od tego jego sztab szkoleniowy. Bardzo się cieszę, że tworzę duet z Gersonem, bo oczywiście ja również walczę na treningach o to, żeby wychodzić na murawę w pierwszym składzie. Za darmo nikt nie ma miejsca w wyjściowej jedenastce. Ciężko pracujemy na treningach i każdy chce grać, co jest dobre dla zdrowej rywalizacji w zespole.

Ostatnio Sergiusz Prusak przyznał, że jego zdaniem pozycja Górnika w ligowej tabeli nie jest adekwatna do umiejętności zespołu.
Wiele drużyn mogłoby powiedzieć, że rozegrały mecze, w których zasługiwały na coś więcej. Ale u nas naprawdę nie było chyba spotkania, gdzie nie graliśmy jak równy z równym z danym przeciwnikiem. Może w Lubinie, gdzie Zagłębie faktycznie nas zdominowało i wywalczony tam remis był szczęśliwy. W innych spotkaniach zawsze toczyliśmy zacięte boje. Tak było chociażby z Lechem, gdy przegraliśmy 1:2. Mimo, że w drugiej połowie poznaniacy mieli optyczną przewagę i byli częściej przy piłce, to my stworzyliśmy więcej klarownych sytuacji. Dlatego mamy taki niedosyt. Piłkarsko prezentujemy się przyzwoicie, stwarzamy sytuacje, a nie możemy tego przełożyć na większą ilość punktów. Mimo wszystko, są powody do optymizmu. Trzeba być skuteczniejszym pod bramką, jak również w defensywie. Myślę, że „Serek” ma rację, że gdybyśmy byli te parę oczek wyżej, to na pewno zasłużenie. Chociaż tabela też pokazuje, że wystarczy wygrać mecz i nagle się okazuje, że można szybko przeskoczyć te cztery-pięć pozycji.

Zwłaszcza, że w Lotto Ekstraklasie każdy może wygrać z każdym.
Zgadza się. Mogliśmy wygrać z Lechem, który jest topowym zespołem. Wcześniej pokonaliśmy Legię, czyli mistrza Polski. Nieważne, czy byli w dołku czy nie, oni powinni tu przyjechać i zgarnąć trzy punkty. W Lotto Ekstraklasie nie ma drużyny, która potrafi zdominować rozgrywki, tak jak Barcelona czy Real w Hiszpanii. W polskiej lidze, jeżeli trafi się w odpowiednią formę piłkarsko-fizyczną w danym dniu, to spokojnie można pokonać każdego przeciwnika.

Sergiusz Prusak powiedział też, że nie może przyzwyczaić się do przenosin na Arenę i brakuje mu kibiców z Łęcznej oraz zorganizowanego dopingu.
Mi również. Np. na meczu z Lechem było dużo osób i cieszymy się, że przyszli. Fajnie by było, gdyby taka frekwencja była na każdym meczu. A jeszcze lepiej byłoby, gdyby to przekuło się na fanatyczny doping, bo to są bardzo ważne sprawy, jeśli chodzi o nas na boisku. Czasami jest tak, że głowa może już nie pracować, ale gdy kibice zagrzeją do walki, to człowiek z wątroby jeszcze da trochę od siebie. Niby nie jest w stanie, a poniesie go doping. Nie ma co ukrywać, że byłaby to super sprawa, gdyby na Arenie Lublin było coraz więcej zorganizowanego dopingu.

Atmosfera, która do tej pory panowała na stadionie, niespecjalnie zagrzewała was do boju.
Owszem. Teraz jest doping, ale w tylko gdy coś się wydarzy. Nie ma przyśpiewek i sytuacji w których wsparcie fanów sprawia, że coś dzieje się na boisku. Na dziś to działa w drugą stronę. Doping pojawia się, po tym jak coś dobrego wyjdzie na murawie, np. efektowne zagranie lub bramka. Chcielibyśmy, żeby było tak, że jesteśmy zagrzewani do walki, bo bardziej motywuje nas do tworzenia sytuacji podbramkowych. Walczymy o to. Chcemy swoją postawą pokazywać, że warto przychodzić na lubelski stadion i żeby doping był jak najlepszy. Chcielibyśmy, żeby nasi kibice z Łęcznej tutaj byli, ale wiadomo jaka jest sytuacja. Musimy sobie radzić bez nich, choć mamy nadzieje, że to się kiedyś zmieni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski