Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Wardzała, trener KMŻ: To była męska zabawa

Krzysztof Nowacki
Filip Trubalski
- Kto trzymał gaz, ten wygrywał, a kto panikował, czy rezygnował z ostrzejszej jazdy, zostawał z tyłu. To była naprawdę męska zabawa na torze żużlowym. Dla prawdziwych twardzieli - mówi o niedzielnym zwycięstwie Lubelskiego Węgla KMŻ z GTŻ Grudziądz 60:30, trener "koziołków" Marian Wardzała.

Lubelscy kibice byli w niedzielę świadkami świetnego widowiska, zakończonego wynikiem, który ciężko było wcześniej przewidzieć.
Rzeczywiście, widowisko było przedniej marki. Nawet nie spodziewałem się, że pojedziemy tak agresywnie. Wynik, który uzyskaliśmy, potwierdza naszą przewagę na torze. Było jednak dużo walki i ten kto trzymał gaz, wygrywał. A ten kto panikował, czy rezygnował z ostrzejszej jazdy, zostawał z tyłu. To była naprawdę męska zabawa na torze żużlowym. Dla prawdziwych twardzieli. To było widać.

Początek nie był jednak najlepszy.
Zaczęliśmy pechowo. Przez defekt motocykla Mateusz Łuka-szewski nie zdążył do pierwszego biegu i został wykluczony za przekroczenie dwóch minut. Początek nie ułożył się po naszej myśli, ale bardzo szybko odrabialiśmy straty i szybko odjechaliśmy rywalom na kilka punktów. Mówiąc szczerze, to drużyna przeciwna nie podjęła praktycznie walki.

To zaskakujące, że w ekipie z Grudziądza nie było ani jednego zawodnika gwarantującego punkty.
Dokładnie. Powtarzam, ten kto naprawdę trzymał gaz, kto naprawdę ścigał się na żużlu, ten jechał i wygrywał. I nic mu nie przeszkadzało. Powiem trochę brzydko, ale złej baletnicy... Tor był mocno przyczepny, ale do jazdy i zawodnicy stworzyli piękne widowisko. Kibice wychodzili ze stadionu szczęśliwi i zadowoleni. Odnieśliśmy wysokie zwycięstwo, drużyna potwierdziła swoją klasę i udowodniła, że ma charakter. Dalej walczymy o najwyższe cele.

Po wykluczeniu w pierwszym biegu Łukaszewskiego, w drugim pewne punkty zgubił Paweł Miesiąc. Zrobiło się trochę nerwowo?
Nie, absolutnie. Podszedłem wtedy do Pawła, porozmawialiśmy chwilę, ale on dokładnie wiedział co zrobił źle. Wypuścił zbyt mocno motocykl, który mu odskoczył na zewnętrzną i musiał skontrować, przez co stracił i został wyprzedzony. To taki błąd, który może zdarzyć się każdemu.

Ale Pawłowi należą się brawa za dwa pierwsze biegi, w których pomógł Robertowi Miśkowiakowi wyjść na drugą pozycję
I to się liczy. Była koleżeńska pomoc, widzieli się na torze i pomagali sobie. O to właśnie chodzi. Jak najwięcej chciałbym widzieć takich sytuacji. Owszem, zdarzają się coraz częściej, ale wciąż jest ich za mało.
Kolejny raz potwierdziło się, że juniorzy robią różnicę. Jeśli punktują, to mecz zupełnie inaczej się układa.
Dokładnie. Mateusz trochę pogubił się przez ten defekt. Przesiadł się na inny motor, ale ten już tak nie pasował. Dostosował go dopiero na swój ostatni bieg. Natomiast Borowicz od razu pojechał z zębem i wiedział jak należy jeździć na tym torze. Zdobyli bardzo cenne punkty, które przydały się do wyniku.

Dla Mateusza Borowicza ten sezon jest głównie nauką i widać u niego duże postępy.
Jeździ coraz lepiej i coraz pewniej. W niedzielę z dużą przewagą wygrał bieg i uzyskał wtedy bardzo dobry czas. To świadczy, że na tym torze nawet młody zawodnik potrafił jechać, tylko musiał trzymać gaz.

Niestety, to był kolejny mecz w Lublinie, w którym problemy miał jeden z liderów KMŻ Dawid Stachyra.
Już w sobotę podczas treningu nie wychodziła mu jazda i bardzo się o niego martwiłem. Próbowałem mu doradzać, ale nie za bardzo mi ufał. Później posłuchał, ale to było późno. W wyścigu, w którym wygrał start, pojechał już na odpowiednim przełożeniu. Na łuku jednak wypuścił za mocno motocykl, który stanął mu na jednym kole i ratował się upadkiem. Trzymałem za tego chłopaka mocno kciuki, ale niestety, nie udało się.

Pocieszające jest, że Dawid lepiej punktuje na wyjazdach, a przed Wami mecz w Gnieźnie.
No właśnie, mamy teraz mecz wyjazdowy i Dawid na pewno nie zawiedzie.
Przed meczem ze Startem planujecie specjalne przygotowania, może gdzieś na torze zbliżonym do tego gnieźnieńskiego?
Spotkamy się i będziemy zastanawiać, co byłoby najlepszym dla nas rozwiązaniem. Czy wynająć obcy tor, czy lepiej trenować u siebie. Jeden, a może dwa dni? Musimy sobie to wszystko uzgodnić. Każdy ma swoje spostrzeżenia, przekaże je i wspólnie spróbujemy ustalić coś dobrego. A do Gniezna pojedziemy walczyć.

Pewnie w identycznym składzie jak ostatnio?
Ten skład jest już sprawdzony i od dłuższego czasu robi swoje.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski